Katastrofa po katastrofie

Siły natury nie mogły wybrać miejsca bardziej wystawionego na cierpienie. Nieszczęścia spadające na Haiti są jednak nie tylko dziełem przyrody, lecz także człowieka. W tym również państw tworzących „wspólnotę międzynarodową”, dziś śpieszącą z pomocą. Tygodnik Powszechny, 24 stycznia 2010


Błysk momentu założycielskiego nie trwał długo. Najpierw Francja wymusiła na Haiti horrendalne odszkodowanie za utratę zysków. Potem amerykańska inwazja i okupacja (1915-36) obróciły kraj w perzynę, zabiły tysiące i niemal przywróciły niewolnictwo. Prezydent Woodrow Wilson, laureat Pokojowego Nobla i zagorzały segregacjonista, chciał na powrót uczynić z Haiti wielką plantację. W końcu zadowolił się urządzeniem reżimu gwarantującego strategiczne interesy USA.

To one kazały Waszyngtonowi popierać najpierw arcykrwawą dyktaturę Duvalierów (1957-86) jako przeciwwagę dla Castro, potem post-duvalierowskie dyktatury wojskowych, a później na przemian obalać i instalować pierwszego demokratycznie wybranego prezydenta, byłego księdza związanego z teologią wyzwolenia, Jeana-Bertranda Aristide’a (choć oskarżano go o autorytaryzm i łamanie praw człowieka, zarzuty były przesadzone; po części kryły niechęć wobec jego projektu politycznego).

Paul Farmer – amerykański lekarz, który przepracował na Haiti ponad dwie dekady i zakładał organizacje niosące pomoc medyczną – w książce „The Uses and Abuses of Haiti” szczegółowo opisuje „niewygodną prawdę” o roli światowych mocarstw i rozbija stereotyp Haiti jako „osobnego świata”, rozsadzanego przez wewnętrzną przemoc.

Historia nie tłumaczy wszystkiego, np. dzisiejszej korupcji i skali przestępczości. Tym bardziej nie oferuje rozwiązań. Ale jej znajomość pozwala dostrzec także zewnętrzną „przemoc strukturalną” i z takiej perspektywy spojrzeć na obecne działania USA czy Francji, która po wpędzeniu w XIX w. swej byłej kolonii w spiralę zadłużenia, kilka dni temu zobowiązała się do rozpoczęcia światowej krucjaty na rzecz anulowania jej długu zagranicznego.

***

Jedna z odpowiedzi na pytanie, dlaczego trzęsienie ziemi zebrało tu tak straszne żniwo, brzmi: nikt się go nie spodziewał. Co prawda w 1946 r. zatrzęsła się ziemia na Dominikanie, ale ostatnie trzęsienie nawiedziło Haiti w 1842 r.

Co innego huragany: w ostatnich latach smagały regularnie kraj pozbawiony prawie lasów (efekt uboczny zniszczenia rolnictwa: gdy chłopi nie mieli już po co siać, zabrali się za wycinanie drzew). Między 2001 a 2007 r. zabiły 18 tys. ludzi, a 130 tys. zostawiły bez dachu nad głową. W 2008 r. huragany „Gustaw”, „Fay”, „Ike” i „Hanna” zabiły kolejny tysiąc osób.

Inna odpowiedź to słabość instytucji: walące się rządowe budynki, fizyczny dowód istnienia państwa, były tylko fasadami. W najlepszym razie funkcje państwa przejmowane są przez organizacje pozarządowe, które zapewniają połowę publicznych usług. One nie odpowiadają jednak przed obywatelami, ale przed donatorami, nie myślą o źródłach problemów (kto i dlaczego blokuje rozwój?) ani nie mają wpływu na problemy strukturalne (biedę, bezrobocie itd.). Zajmują się jedynie minimalizowaniem ich efektów.

To za mało w kraju, gdzie jeden procent populacji posiada połowę jego bogactw, bezrobocie wynosi 80 proc., a tyle samo ludzi przeżywa dzień za mniej niż 2 dolary; gdzie połowa nie umie czytać i pisać, gdzie ponad 40 proc. pieniędzy zasilających gospodarkę pochodzi od emigrantów i gdzie każdy, kto mógł wyjechać – tj. młodzi i wykształceni – już wyjechał.

Mimo że w 2008 r. huragany uderzyły najpierw w Kubę, a dopiero potem w Haiti, na Kubie zginęły cztery osoby, a na Haiti tysiąc. Należy krytykować kubańskie państwo, ale jedno trzeba przyznać: potrafi ochronić obywateli przed naturą.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...