Biedni sąsiedzi patrzą na getto

W tym miejscu zdążyło już wyrosnąć nowe pokolenie. Wśród dzieci panuje ta sama reguła, co w świecie dorosłych: silni biją, a słabi są bici. Muszą się przystosowywać do warunków życia w slumsach. Ich słabość jest potępiana nawet przez ich słabych rodziców. Znak, 1/2009



W Myślenicach powoli tworzy się nowoczesna infrastruktura społeczna (instytucje udzielające wsparcia, jednostki gromadzące wiedzę o narzędziach pomocy). Mieszkańcy baraków mają jednak nikłą świadomość, że mogą korzystać z pomocy innej niż finansowa. Zatem to, czy wspomniana infrastruktura posłuży w rozwiązaniu także problemu getta, czy zostanie wykorzystana tylko na rzecz słabszych członków wspólnot, w dużej mierze będzie zależało od urzędników i od tego, czy zdołają się zdystansować wobec szkodliwej opowieści.

Dziewczynka z malinami

Mieszkańcy baraków opowiadają o drastycznych przypadkach maltretowania zwierząt. Kiedyś dzieci psu zawiązały worek na głowie i wypuściły na drogę, by go samochód potrącił. Innym razem rozcięły kotu mordkę żyletką, po czym pomalowały go farbą. Wokół przywiązanego do budy psa nazbierano wiaderko kamieni.

W tym miejscu zdążyło już wyrosnąć nowe pokolenie. Wśród dzieci panuje ta sama reguła, co w świecie dorosłych: silni biją, a słabi są bici. Muszą się przystosowywać do warunków życia w slumsach. Ich słabość jest potępiana nawet przez ich słabych rodziców. – Ona zawsze taka nieporadna była – tak mówi na przykład pani Halina o swojej siedemnastoletniej córce i, zrezygnowana, macha ręką.

Magda terminuje u cukiernika, chciałaby się stąd wyrwać, bo zupełnie sobie w Jaworniku nie radzi. Nie umie zbudować swojej pozycji – jest piękna, ale wstydliwa; nie pije z rodzicami (jak inni) ani z rówieśnikami. Nie ma tutaj znajomych.

Kilka miesięcy temu córka sąsiadki złamała Magdzie nos – to córka tej samej sąsiadki, która kiedyś siekierą wyrąbała dziurę w drzwiach pani Haliny, a innym razem przyczaiła się na nią za futryną drzwi, po czym zaczęła ją dusić.

– Ja już nie wiem. Cztery lata tu mieszkamy i ciągle tylko policja, sądy. Tak się nie da żyć. Sąsiad grozi, że mnie załatwi. Jakże on może mnie jeszcze bardziej załatwić? – mówi matka Magdy.

Sąsiedzi pani Haliny nie otwierają drzwi. Na ławce przed barakiem siedzi szesnastoletnia dziewczynka z kubkiem malin utopionych w mleku. To ta, która pobiła Magdę. Dlaczego? – Obgadywała mnie, to spuściłam jej wp… – odpowiada spokojnie, sięgając łyżeczką po kolejną malinę.

W barakach nie lubią tych, którzy stale dzwonią po policję. Słabi znają zasady i część z nich woli jakoś przetrwać nocną libację, woli w ciszy przemknąć obok wyzywającego sąsiada, niż się narażać.

Pani Maria, lat 59, próbuje się bronić, toteż gdy powiesi pranie, znajdzie je zlane fusami. Ale to akurat jak na slumsy są niewinne złośliwości. Kiedyś dostała sztachetą, innym razem drzwi jej porąbano siekierą. Ciągle nie umie się przystosować.

Chciałaby się stąd jeszcze kiedyś wyrwać, ale ma świadomość, że wpadła w pułapkę. Jak inni przestała płacić czynsz, a dopóki komornik zabiera jej część renty, ona niczym nie różni się od pozostałych i niczego nowego nie dostanie.

Czy będzie lepiej? Pani Maria ma prawo wątpić. Urzędnicy twierdzą, że tak.
Wkrótce rozpoczną się pierwsze od dłuższego czasu poważniejsze remonty, na które przeznaczono 35 tysięcy złotych. Planowana jest budowa nowego baraku, może nawet uda się zacząć burzenie starych i stawianie nowych budynków – już bez szczurów i grzyba.

*****

KONRAD OPRZĘDEK, absolwent komparatystyki UJ.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...