„Życzę ci wierności...”

Niedziela 1/2011 Niedziela 1/2011

Trzymajmy się Kościoła, trzymajmy się porządku Bożego. Pamiętajmy, że żyjemy w Kościele, który jest uporządkowany i na którego czele stoi Jezus Chrystus ze swoją Ewangelią, że jest papież i związani z nim biskupi i że taką – sprawdzoną na przestrzeni tysiącleci – mamy procedurę

 

Było to 21 lutego 1981 r. na spotkaniu opłatkowym grupy „Odrodzenia” – ludzi z kręgów inteligencji katolickiej, których byłem wówczas moderatorem – z kard. Stefanem Wyszyńskim. Zapamiętałem wtedy zdanie wypowiedziane do mnie przez Księdza Prymasa: „Życzę ci wierności...”. Zapamiętałem te słowa bardzo mocno, bo rzeczywiście dla księdza katolickiego wierność Bogu i Kościołowi jest rzeczą podstawową. To wierność, która rozmienia się na dni, miesiące, lata, która sprawdza się każdego dnia w wielu sytuacjach życiowych. Dlatego tak bardzo utkwiło mi w pamięci to życzenie wspaniałego Prymasa. Dzisiaj, po wielu latach od tamtej chwili, przez to zdanie jak przez pryzmat patrzę na nowych pasterzy Kościoła, na coraz to nowe pokolenia kapłańskie i zakonne, na wielki, wspaniały laikat, który niekiedy prawdziwie zachwyca swoją żywą wiarą i chrześcijańską wizją życia.

Ale jednocześnie nie sposób pominąć faktu, że zdarzają się w Kościele sytuacje jak ta, związana z wypowiedzią na łamach „Gazety Wyborczej” o. Ludwika Wiśniewskiego OP, która zmusza do zabrania głosu. Otóż list, który ten zakonnik przesłał do Nuncjusza Apostolskiego w Polsce, a który stał się własnością publiczną, wywołał w Kościele wielkie zamieszanie. Czy takich akcji Kościół potrzebuje?

Pamiętam środowisko tych dawnych duszpasterzy akademickich, w którym wszyscy bardzo czynnie się odnajdywaliśmy. Przesuwają się tu wspaniałe postaci nieżyjących już o. Władysława Siwka SJ, sługi Bożego ks. prał. Aleksandra Zienkiewicza, ks. prał. Kazimierza Żarnowieckiego, ks. prał. Tadeusza Uszyńskiego. Wśród tych duszpasterzy był również bł. ks. Jerzy Popiełuszko. To byli księża wielkiego formatu. Kiedy po 1989 r. analizowaliśmy z ks. Uszyńskim stan duszpasterstwa akademickiego, byliśmy z nich dumni. Ale też było to gremium ludzi zaprzyjaźnionych ze sobą, którzy niejednokrotnie odprawiali wspólne rekolekcje dla duszpasterzy akademickich, którzy dużo ze sobą dyskutowali o bieżących sprawach Kościoła i duszpasterstwa, którzy bardzo często spotykali się u św. Anny w Warszawie, przygotowując się do różnych działań ewangelizacyjnych. Tym duszpasterzom przewodniczył bp Jerzy Modzelewski, kard. Henryk Gulbinowicz, a także abp Józef Michalik – obecny przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. A życiem duszpasterstwa akademickiego opiekował się kard. Stefan Wyszyński. Pamiętam, podczas wypadków marcowych w 1968 r. przyszedł na nasze zebranie i wypowiedział ważne zdanie, które się sprawdziło: „Kto walczy z młodzieżą, już przegrał”...

Ale chciałbym powiedzieć tu jedną rzecz: duszpasterze akademiccy byli wierni Kościołowi. Dlatego dziwię się, że list byłego duszpasterza akademickiego znalazł się w „Gazecie Wyborczej”.  Jeżeli chodzi o zarzuty, które kieruje on pod adresem Kościoła, to myślę, że są niesłuszne. Problemy Kościoła są trudne, tak jak trudne są problemy społeczne. Zauważmy, ile problemów ma rząd czy polski Sejm. „Quod capita tot sensus” – Ile głów, tyle różnych opcji – i taki jest dzisiejszy świat, a Kościół jest złożony z ludzi tego świata.

Pamiętam też spotkanie duszpasterzy akademickich u Dominikanów w Poznaniu – ich prowincjał powiedział wówczas do nas: „Trudno, żeby tylu mądrych ludzi myślało tak samo”. Dlatego i biskupi, którzy są jakby senatorami Kościoła, mają prawo mieć swoje spojrzenie na różne sprawy w Kościele i nie można z nich robić idiotów. Są ludźmi inteligentnymi, mającymi swoje rozeznanie, kochającymi Kościół i nie jest niczym złym, że mogą różnić się w swoich spojrzeniach na wiele spraw. Nie znaczy to jeszcze, że Kościół jest podzielony.

Ileż to mamy przykładów, że mąż patrzy na pewne rzeczy w taki sposób, żona inaczej, a dzieci jeszcze inaczej – i rodzina się kocha, jest całością, jest rodziną, jej członkowie nie biorą ze sobą rozwodu. Tak samo jest w Kościele. Są różne spojrzenia, są też błędy i grzechy. To tak jak z plamami na słońcu: one są, ale słońce świeci!

Mimo różnic Kościół również świeci Ewangelią, nauczaniem Chrystusa, jednością z Ojcem Świętym. Episkopat nie jest podzielony – pryncypia są zachowane! Oczywiście, ten czy inny ksiądz może być niezadowolony, chciałby, żeby było inaczej, ale trzeba na to patrzeć z całym spokojem. Jest i będzie różnorodność w Kościele, będzie też różna wartość kapłańskiej pracy: są księża, którym się wiele dzieł udaje, bo są pracowici i charyzmatyczni, i za nimi idą ludzie. Ale są i tacy, którym się wiele nie udaje, którzy swoją smętną, stłamszoną miną po prostu odstraszają, nie wiedząc o tym, że zapał budzi zapał, że ludzie, widząc zapaleńca, idą za nim, cieszą się, choćby nie zawsze miał największą rację. Tak samo jest z biskupami: oni są pasterzami, mają prawo do swoich wypowiedzi, do swoich opinii, do swojego działania. Zresztą, gdyby zabrakło różnorodności wśród biskupów, ta sama „Gazeta” zarzuciłaby Episkopatowi, że jest betonem. Do nas należy zatem modlić się, żeby nasi pasterze swoją misję pełnili jak najlepiej, jak najpiękniej, żeby im się udawało. Bo są tylko ludźmi, o takim czy innym zdrowiu, pamięci, błyskotliwości, płynności mowy.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...