Piętnasty rozdział Ewangelii św. Łukasza w trzech przypowieściach odsłania tajemnicę radości aniołów, która płynie z nawrócenia grzesznika. To tajemnica, która nie mieści się w naszej głowie.
Choć żyjemy w coraz bardziej cywilizowanym świecie, wiara w zabobony i przesądy ma się dobrze. Bez trudu przecież spotkamy tych, co będą odpukiwać w niemalowane drewno, by czegoś nie zapeszyć, nie przywitają się przez próg, zawrócą widząc przebiegającego przez jezdnię kota, zawieszą czerwona kokardkę w wózku, żeby im ktoś dziecka nie zauroczył, czy też wierzą w feralne dni i moc amuletów. Wielu kieruje się takim przesądnym sposobem myślenia, bo dość mocno utrwalił się on w naszej świadomości, z czego niekiedy nie zdajemy sobie już nawet sprawy.
Niemal już rok temu Górsk, niewielka wioska pod Toruniem, trafił na czołówki gazet w całej Polsce. Na otwarcie Centrum Edukacji Młodzieży im. ks. J. Popiełuszki wraz z poświęconym mu muzeum zawitały władze państwowe z poprzednim prezydentem, Bronisławem Komorowskim na czele; wielu było hierarchów kościelnych, a wśród nich ówczesny Prymas Polski abp Józef Kowalczyk; przybyli też oczywiście i krewni ks. Jerzego. Po kilku godzinach jednak kamery się rozjechały i…
„Dlaczego ciągle spotykają mnie nieszczęścia? Za jakie grzechy tak cierpię? Choroby, przeciwności, niezrozumienie, poniżenia, udręki, niekończące się nieszczęścia… W moim życiu, w mojej rodzinie ciągłe piekło…” Znamy te pytania. Znamy takie historie. I to nie są głupie pytania i nie są zmyślone historie. „A może nie za swoje, a za grzechy przodków, poprzednich pokoleń, tak cierpię?” Wie coś o tym Słowo Boże.
Księga Mormona, odnaleziona rzekomo w XIX wieku, uważana jest przez wyznawców bardzo licznego w USA Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych Dnia Ostatniego za „uzupełnienie” Biblii oraz integralną część Bożego Objawienia (niejako trzecią część Biblii po ST i NT).
Niektóre fragmenty biblijne sugerują postrzeganie gwiazd jako symboli duchowych istot stworzonych przez Boga i poddanych Mu jako zastępy anielskie. Przyjrzyjmy się więc bliżej tym fragmentom.
Dzisiaj w muzyce rozrywkowej „miłość” została skomercjalizowana i poddana wszelkim możliwym przeróbkom. „Miłość” kojarzy się z seksem, a nie z uczuciem pochodzącym jako dar od Boga. „Miłość” kojarzy się także z sukcesem, młodością, pieniądzem, jako „miłość” własna – wystąpienie przeciw przykazaniu miłości Boga i bliźniego. „Miłość” będąca gloryfikacją egoizmu, promocją wcielania w życie marzeń i planów w kontekście tylko własnego rozwoju.
Okres maja i czerwca to dla uczniów czas stresujących testów, egzaminów, dla starszych również matur i oczekiwania na ich wyniki. To też czas pierwszych ważnych decyzji, a wśród nich… wyboru szkoły, która umożliwi mi dalszy rozwój – tak intelektualny jak i duchowy. Jak w tej perspektywie wypada „oferta” michalitów? Co mają uczniom do zaoferowania spadkobiercy markiewiczowskiego systemu wychowawczego?
W Biblii znajdziemy wiele dziwnych fragmentów, które wprawiają w zakłopotanie. Nadzwyczaj tajemniczo brzmi na przykład opowieść o Mojżeszu, którego próbował zabić Bóg: "W czasie podróży w miejscu noclegu spotkał Jahwe Mojżesza i chciał go zabić. Sefora wzięła ostry kamień i odcięła napletek syna swego i dotknęła nim nóg Mojżesza, mówiąc: «Oblubieńcem krwi jesteś ty dla mnie». I odstąpił od niego [Jahwe]." (Wj 4, 24-26).
Albowiem tak mówi Pan Bóg: Oto Ja sam będę szukał moich owiec i będę miał o nie pieczę […]. Na dobrym pastwisku będę je pasł, na wyżynach Izraela ma być ich pastwisko [...]. Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisko – wyrocznia Pana Boga. Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał. Będę pasł sprawiedliwie (Ez 34, 11.14a-16).