W jednej z najważniejszych spraw dla przyszłości świata, Kościół w Polsce praktycznie oddał pole garstce świeckich desperatów.
Ona pobita, uciekająca z dzieckiem na ręku do przytuliska; on najspokojniej w świecie pozostający we wspólnym mieszkaniu – znany od lat obrazek miało zmienić wprowadzone rok temu nowe prawo przeciw przemocy. Nie zmieniło.
Zło nie jest ani inną twarzą Boga, ani przeciwstawną Mu drugą zasadą świata. Według wiary chrzescijańskiej zródłem radykalnego zła jest stworzony, a wiec ograniczony duch.
Nie podzielam tezy, że katolicy znad Wisły niosą zlaicyzowanej Europie kaganek religijnej oświaty. W naszym społeczeństwie zapala się sporo sygnałów alarmowych.
Duch Św. może mówić poza Kościołem, ale do nas mówi przede wszystkim w nim. Bóg wyznacza miejsca, w których przemawia, a ty mówisz: „pójdę jeszcze na Wschód”?
Niech nas nie zwodzi rozkład zwłok ani popiół. To, co oddajemy ziemi, nie jest człowiekiem.
Jeśli człowiek ma wolę zawalczyć ze swoim diabłem, jakkolwiek go rozumie, terapeuta będzie mu sprzyjać. Jeśli uznaje się za bezradnego wobec diabła, wówczas ta postać będzie dla niego destruktywna.
Antyklerykalizm ma dwa oblicza. Pozytywne – kiedy poprzez krytykę wskazuje właściwe miejsce kleru w świeckim państwie, oraz negatywne – kiedy zwalcza kler, próbując wypchnąć go w ogóle ze sfery publicznej.
Zdawać by się mogło, że sprawa jest prosta: bluźnierstwo winno być karane, a surowość wyroku wyrażać będzie siłę naszej religijności...
Sprowadzanie Kościoła do kurnika oraz wrzeszczących i niespełnionych życiowo duchownych jest krzywdzące. Obcy jest mi taki obraz, bo Kościół w Polsce to mój dom, miejsce, w którym czuję się kochana i rozumiana