Szukany tag:
uporządkuj wyniki:
Od najnowszego do najstarszego » | Od najstarszego do najnowszego
Wyszukujesz w serwisie prasa.wiara.pl
wyszukaj we wszystkich serwisach wiara.pl » | wybierz inny serwis »
Kiedy moja mama, na początku lat 90., po miesiącach bólów brzucha została zdiagnozowana i okazało się, że jest to rak jelita grubego – byłem na IV roku medycyny. O stopniu zaawansowania jej choroby nie miałem pojęcia.
Nie wiemy na pewno, jak wyglądały ostatnie lata życia Maryi. W pobliżu Efezu jest jednak wzgórze uważane za miejsce, w którym zakończyła swój pobyt na ziemi. Kiedy Maryja tam przybyła, musiała być po pięćdziesiątce. Według szwedzkiej mistyczki, świętej Brygidy, która w XIV wieku spisała swe objawienia, Matka Jezusa zmarła w roku 45, w wieku 63 lat.
Maryjo, pochylona nad martwym Ciałem Jezusa, naucz nas wiary, naucz nas, że ta Żertwa miłosierdzia jest naszą bramą do domu Ojca.
O tym, dlaczego boimy się sakramentu namaszczenia chorych, o powrotach do Boga i o tym, co możemy zrobić dla kogoś, kto odszedł na zawsze, z ks. dr. Tomaszem Knopem – teologiem duchowości, rekolekcjonistą, psychoterapeutą – rozmawia Beata Włoga
To chyba najtrudniejszy moment, kiedy trzeba pożegnać kogoś bliskiego ze świadomością, że nie usłyszymy już jego głosu, nie spojrzymy w oczy ani się nie uśmiechniemy, reagując na spotkanie z nim. Rzeczywistość odchodzenia z tego świata wciąż pozostaje wielką tajemnicą mieszającą się z ogromnym bólem.
Choćby nie wiadomo ile rąk mnie trzymało, ile osób stało przy mnie, ile koronek do Bożego Miłosierdzia za mnie odmówiono i ile świeczek zapalono, to i tak w momencie śmierci będę sam.
Powszechna moda na przedmioty odwołujące się do symboliki śmierci nie ominęła branży odzieżowej. Producenci ubrań od dłuższego czasu proponują towary wpisujące się w nekro-estetykę. Niestety, znaczna część tej mody kierowana jest do dzieci…
Od początków chrześcijaństwa znane są herezje związane z tym, że nie przyjmuje się do wiadomości, że Mesjasz umarł na krzyżu. Bywa, że i dziś zastanawiamy się, czy Pan Jezus musiał tak cierpieć i dlaczego dzieło odkupienia odbyło się w ten sposób.
Zżyma się, kiedy piszą o nim, że tak cudownie i wspaniale przeżywa swoją chorobę. Mówi, że jest zwyczajnym chorym jakich tysiące. Ale nie wierzcie mu za grosz. Bo jeśli ks. Jan Kaczkowski jest „zwyczajny”, to ja w takim razie jestem chińskim maharadżą.
Była sobota 2 kwietnia 2005 r. Świat zamarł. W ciszy. Szlochu. Modlitwie. Już wtedy wiedzieliśmy, czuliśmy, że po śmierci Jana Pawła II nic już nie będzie takie samo, że coś się na zawsze skończyło. Że uleciał kawałek także naszego życia