Szukany tag:
uporządkuj wyniki:
Od najnowszego do najstarszego » | Od najstarszego do najnowszego
Wyszukujesz w serwisie prasa.wiara.pl
wyszukaj we wszystkich serwisach wiara.pl » | wybierz inny serwis »
Byłem wyautowanym społecznie menelem. Chodziłem po melinach, piłem jakieś czary. Nawet wtedy, gdy po 16 latach małżeństwa urodził mi się wyczekiwany syn. Dziś spłacam dług.
Bardzo często pytacie, jak się modlić, to bardzo dobrze, uczniowie Jezusa też to pytanie zadawali swemu Mistrzowi. Najciekawsze odpowiedzi to te, które płyną z życia, zadałem więc pytanie o osobistą modlitwę wielu osobom, kilkaset spośród nich zechciało odpowiedzieć, prezentuję cztery wybrane, odpowiedzi.
– Weź sobie tę przeklętą blaszkę i daj mi spokój! Zezłoszczony wypytywaniem o ozdobę, o której niewiele wiedział, współwięzień zerwał rzemyk z szyi i rzucił go pod nogi Claude’a. Ten podniósł zawieszkę z podłogi i za przyzwoleniem strażnika zawiesił sobie na szyi. Tak bardzo mu się podobała…
Dlaczego nas to spotkało, skoro tak bardzo chcielibyśmy się podzielić naszą miłością?… Właśnie dlatego
Wszystkie rocznice i uroczystości po 10 lutego nadal mają dla Łukasza wyjątkowy charakter. – Mimo trudu i bólu, to też jest świętowanie. Po to są te zewnętrzne rytuały. Żeby odróżnić ten dzień od wszystkich pozostałych – podkreśla młody mąż i ojciec.
Zdradziłam i znieważyłam Maryję. Pochowałam wszystkie różańce. Ile cierpienia, męki i samego piekła doświadczyliśmy... Jednak Matka Najświętsza nas uratowała.
Bardzo się cieszyłam, że we wspólnocie są osoby, które mają odwagę i wiedzę pozwalające na głoszenie Dobrej Nowiny o Jezusie. Radość sprawiała mi każda nowa osoba w Kościele, która trafiała tam dzięki świadectwom moich sióstr i braci ze wspólnoty. Ja jednak czułam się zbyt słaba, by mówić innym o Bogu. Nie miałam odwagi, a ponadto uważałam, że inni się do tego bardziej nadają.
Moje relacje z innymi od zawsze były trudne. Dorastałam w rodzinie, w której przemoc, agresja i lęk, wzajemne krzywdzenie, dramat i silne emocje były codziennie na bardzo wysokim poziomie. Paradoksalnie były tym, co ją stanowiło i wiązało. Jednak wiązało w sposób bolesny i raniący. W chwilach spadku napięcia, większego spokoju w domu panował dogłębny smutek, żal, beznadzieja. Kochałam moją rodzinę „z daleka” i w taki też sposób w pewnym sensie byłam kochana.
15 listopada pojechałam do szpitala. Dorota miała łzy w oczach. Okazało się, że lekarka powiedziała jej, że został zdiagnozowany guz głowy trzustki. Kiedy wróciłam do domu za-dzwoniłam do syna, który jest lekarzem. To co powiedział wstrząsnęło mną – to koniec, to kwestia pół roku. W takim strasznym nastroju poszłam na powitanie figury Św. Michała Archanioła w mojej parafii Matki Pięknej Miłości na warszawskim Tarchominie.
Możemy dyskutować o ideach, teoriach i filozofiach, możemy się przerzucać argumentami i punktami widzenia, ale jeśli ktoś mówi mi, w jaki sposób coś przeżywa i czym to dla niego jest, nie ma debaty.