Z s. Małgorzatą Chmielewska, przełożoną wspólnoty Chleb Życia, o życiu dla ubogich rozmawia Anna Sosnowska
Zielonej wyspy nie widać – mówią pracownicy organizacji pomagających ubogim. Podopiecznych im raczej przybywa...
„Sztuką jest wszystko to, bez czego można się w życiu obejść. Można, ale co to za ubogie życie” (Jerzy Wasowski)
Europa przestała być centrum chrześcijaństwa. Rozwija się ono głównie wśród ubogich i prześladowanych na Południu, słabnie zaś na bogatej Północy.
Gdyby bł. Matka Teresa z Kalkuty żyła dzisiaj, bez wątpienia byłaby najlepszą duchową przyjaciółką papieża Franciszka. Jak nikt wiedziała, co znaczą słowa: „Kościół ubogi i dla ubogich”. Jej siostry (a jest ich dzisiaj ponad 4 tys.) pracują w różnych częściach świata, realizując jej testament – bezinteresowną służbę najbiedniejszym z biednych.
Ubodzy są świętymi Boga – nade wszystko ci brudni, śmierdzący, odrażający, nędzarze, żebrzący, sprzedający się za pieniądze, myszkujący w śmietnikach... Oni wszyscy są świętymi, jak najbardziej dosłownie.
Ojciec Święty Franciszek udał się 4 października br. do Asyżu, aby stanąć oko w oko z ubogim świętym, którego imię przyjął jako papież
Powiedzieli Bogu „tak” i pozwolili Mu poprowadzić się drogami, które mogą wydawać się szalone. Żyjąc wśród ubogich i pogubionych, odkrywają wraz z nimi czym jest Boże miłosierdzie.