Warsztaty z szycia pluszaków, kuchnia azjatycka, Japan Quiz, a w sali obok panele dla „fanów psychopatów i ich wąskich źrenic” oraz „praktyczne konkursy”, w których nastoletnie dziewczyny udają lesbijki, a chłopcy homoseksualistów. I to wszystko w naszych szkołach.
Co jeszcze przygotowano dla fanów? M.in. panele o nauce języka japońskiego, historii Kraju Kwitnącej Wiśni, edukacji i pracy, ale też „konwentowy ślub chwilówkę”, gdzie zakochani mogą wyznać sobie uczucia i konkurs „Randka w ciemno”. Zaplanowano też „Słodki-Kwaśny Ecchi Konkurs” (ecchi to gatunek mangi i anime cechujący się podtekstami seksualnymi i częstym prezentowaniem kobiet w bieliźnie, wydawnictwa tego gatunku nie mają ograniczeń wiekowych zarówno w Japonii, jak i w Polsce): „Jesteś zboczony? Jesteś głodny? Lubisz słodkości? Lubisz niespodzianki? Nie wstydzisz się ecchi wyzwań? Jeżeli spełniasz powyższe warunki to przyjdź i niech ci ślinka poleci. Konkurs dla indywidualistów i dla par!”
Potencjalnie oburzonych uspokaja Aleksandra Skowrońska: – To tylko zabawa.
Nie ma tam treści nieprzyzwoitych, jakkolwiek kto je rozumie – przekonuje. – Na konwencie nie mamy atrakcji przeznaczonych tylko dla osób pełnoletnich. Często na nasze festiwale razem z dziećmi przyjeżdżają rodzice. Nigdy nie słyszeliśmy od nich słów skargi, a jedynie słowa uznania.
Duma „ultrakatola”
Organizatorzy zaprosili na konwent także czytelników „Przewodnika Katolickiego” i zaproponowali naszemu pismu, ku rozbawieniu redaktora naczelnego, współpracę w ramach patronatu medialnego… Jednak patronatu nad panelami takimi jak „Rogi, zodiak i zboczone wiadra” czy „o niezwykle popularnej ostatnio serii opowiadającej o perypetiach pewnego szatańskiego pomiotu, który uczy się, jak zabijać swoich” nie będzie. Chyba trochę odetchnęłam z ulgą, bo co by było, gdyby ksiądz redaktor kazał mi zrobić reportaż z takiego wydarzenia? Chętnie bym zobaczyła lekcję nauki języka japońskiego i ubierania kimono, ale na lesbijskie pokazy nie mam ochoty. To, co zobaczyłam w internecie, w zupełności mi wystarczy. Jestem „ultrakatolem”.
KOMENTARZ
Nie chcę organizować nagonki na nauczycieli i dyrektorów, bo już i tak nie mają łatwo, gdy uczniowie mogą im włożyć na głowę kosz na śmieci. Jednak w szkołach – jak na naszych drogach – obowiązuje zasada ograniczonego zaufania. Cieszy mnie postawa dyrektora z Krakowa, który w tym roku odwołał konwent. Jeden z zaplanowanych w placówce wychowawczej paneli miał nosić tytuł „Zostań hentaiem roku” (hentai – jap. zboczeniec). Natomiast martwi i zastanawia mnie podejście tych, którzy świadomie wzruszają ramionami – „moja młodzież nie chodzi na te zjazdy, tylko przyjeżdżają dzieciaki z Polski, więc mnie to nie obchodzi”.
Nie chcę też rozpętać wojny polsko-japońskiej z organizatorami konwentów, bo pewnie wiele przygotowywanych przez nich zajęć ma walory edukacyjne. Choć konkursy w stylu „przebierz się za gnijącą gejszę” (podobno został odwołany), w którym jednym z zadań miało być wstawanie z grobu z pełną gracją, godzą w moje poczucie dobrego smaku, jestem w stanie zrozumieć, że komuś mogą się wydać całkiem zabawne.
Najwięcej emocji i oburzenia wzbudzają wątki seksualne. Organizatorzy twierdzą, że na niektóre atrakcje wstęp mają tylko osoby pełnoletnie. Tylko czy takie ustawienie sprawy załatwia problem? Odgrywanie scenki (film dostępny w internecie), w której trzech chłopców (można mieć wątpliwości, czy ukończyli magiczne 18…) udaje brutalny akt homoseksualny jest przecież szkodliwe nawet dla 30-latka.
Chciałabym wierzyć, że na konwentach „nie dzieje się nic, co byłoby sprzeczne z wiarą katolicką” – tak twierdzi jeden z fanów. Jednak skoro w planie nie ma nic, o co „ultrakatole” mogliby mieć pretensje, to po co organizatorzy piszą w regulaminie, że „nie odpowiadają za szkody moralne i zdrowotne uczestników imprezy” oraz „nie biorą również odpowiedzialności w przypadku zajścia w ciążę na konwencie”?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.