Dokładnie sto lat po ukazaniu się Lalki, na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego stulecia, wielu z nas ekscytowało się serialem, sygnowanym przez Davida Lyncha i Marka Frosta, Miasteczko Twin Peaks. Wśród wielu powodów tej fascynacji był osobliwy zabieg redefiniujący, czy raczej znoszący podział między tym, co fikcyjne, a tym, co rzeczywiste.
Tradycyjnemu czytelnikowi podsuwa się dwa pomysły na rozładowanie tego rodzaju napięć. Jeden wprowadził do obiegu sam Prus: oto mamy przeprowadzać „weryfikację źródła”, jak w badaniach historycznych, rekonstruując stopień wiarygodności poszczególnych informatorów. Drugim pomysłem jest trzeźwa uwaga, że Prus nie dopilnował jednak przynajmniej kilku szczegółów (dopuszczając na przykład, by służący barona Krzeszowskiego z Konstantego przeobraził się w Leona albo każąc jechać Wokulskiemu do Berlina przez Bydgoszcz, a zarazem podając szczegóły tej podróży, wzięte wyraźnie z realiów kolei warszawsko-wiedeńskiej). Jednak dla widza Dzikości serca (i zresztą też innych filmów, powstałych od tamtej pory) – Lalka mówi w gruncie rzeczy o tym, że z rzeczywistością kontaktujemy się jedynie poprzez opowieści o niej, a idea, by sprowadzić rozmaite jej oglądy do bezosobowego, obiektywnego mianownika faktów, stanowi mrzonkę. Zwłaszcza, że nie do końca wiarygodne są informacje pochodzące nie tylko od poszczególnych bohaterów, ale również od fundującego tradycyjny świat przedstawiony trzecioosobowego narratora (by przywołać tylko jego liczne złośliwości na temat panny Izabeli, nie znajdujące potwierdzenia w opiniach postaci, które ją dobrze znają, a Wokulskiemu dobrze życzą – jak pani Wąsowska czy Julian Ochocki).
„Lalka” ===> „3 For 13”
„Jedną z najświetniejszych polskich partytur lat 90.” XX wieku określił Marcin Gmys piętnastominutową kompozycję Pawła Mykietyna 3 for 13[3]. Jest to trzyczęściowy utwór dla trzynastu wykonawców, grających coś, co stanowi domyślną bachowską fugę. „Domyślną” w tym sensie, że umysł słuchacza, poszukujący porządku, słyszy szczątki takiej fugi rozpylone na wiele odzywających się w ciszy, ni z tego ni z owego, instrumentów – czy też raczej: że z coraz gęściej granych dźwięków rekonstruuje on zarys fugi, stwarza sobie jej powidok, jej akustyczne widmo, chociaż literalnie rzecz biorąc, nie zostaje ona w żadnym momencie naprawdę odegrana. 3 for 13 to fuga, której nie ma. Melodia zasugerowana jedynie imaginacji odbiorcy. Zdemontowana kompozycja.
eśli Lalkę traktujemy mimo wszystko jako dziewiętnastowieczną powieść realistyczną, jeśli zestawiamy ją a to z Nad Niemnem, a to z Kartką miłości Emila Zoli – wydaje się to efektem bardzo podobnego mechanizmu. W oczywisty sposób proceder ten uprawiamy, uspójniając (wbrew opisanemu poprzednio faktowi, że podawane nam informacje nie składają się w całość) portrety i losy bohaterów. Seria iluzji i deziluzji – Izabela jest zaklętą w konwenanse czułą kobietą czy niemądrą snobką? Istnieje postęp, sprawiedliwość i Opatrzność czy też na tym świecie wygrywają ludzie podli? Kierujemy się wolną wolą czy przypominamy nakręcane lalki? Stach pojechał do Paryża czy zabił się w Zasławiu? – wprowadza czytelnika w psychiczną oscylację (mechanizm ten opisał czterdzieści lat temu Stanisław Eile[4]), która sprawia, że w końcu naprzemiennie przeświecają nam przez siebie co najmniej dwie rozmaite historie: ta, zachęcająca do heroizmu, i tamta, siejąca dekadenckie zwątpienie. Staramy się zogniskować wzrok na którejś wersji, kierując się chyba bardziej naszymi wewnętrznymi potrzebami niż przesłankami wywiedzionymi z tekstu – i spieramy się z innymi: o Izabelę, o los Wokulskiego, o determinizm, kwestię żydowską, wynalazek Geista i tak dalej. Nie tak dawno w komentarzach na moim blogu rozpętała się wielka dyskusja o relacji między płciami, w której ważnymi argumentami były postaci Wokulskiego i Łęckiej, traktowane tak, jakby byli to znani i zrozumiali żywi ludzie o losach jednoznacznych – choć dla kolejnych dyskutantów znacząco odmiennych.
„Lalka” ===> „Miazga”
Miazga jest jedną z ostatnich, jak dotąd, realizacji podgatunku powieściowego, którego przykłady – sporadyczne, ale za każdym razem intrygujące – można spotkać w literaturze XX wieku. Chodzi o powieść-worek, w której wokół mniej lub bardziej wyrazistej fabuły można zgromadzić właściwie wszystko: wiersze i fragmenty dramatyczne, dziennik pisarza i fiszki z biografiami bohaterów, samodzielne eseje czy opowiadania, notatki z prasy i wypisy z innych dzieł[5]. Historycy literatury polskiej wywodzą tę formę z Pałuby Irzykowskiego, Nietoty Micińskiego i Nienasycenia Stanisława Ignacego Witkiewicza. Można się spierać, czy późniejszym jeszcze niż Miazga przypadkiem nie są Bieguni Olgi Tokarczuk, nazwani jednak przez samą autorkę „powieścią konstelacyjną”.
W Lalce nie spotkamy oczywiście komentarzy odautorskich i fragmentów całkowicie wyizolowanych od fabuły i stylu całości. Z wyjątkiem – uwaga, uwaga – Pamiętnika starego subiekta. O jego kapryśnym statusie w książce, o nieoczywistym pojawianiu się i znikaniu kartek z pamiętnika aleatorycznie rozdzielających rozdziały pisane w trzeciej osobie, pisali już (z dezaprobatą) pierwsi recenzenci Lalki, na przykład Piotr Chmielowski: „Wyjątki te są tak ułożone, że mogą być w znacznej części z jednego miejsca usunięte, a w drugie wstawione”[6]. Ale dorzućmy jeszcze inne osobliwości. Przede wszystkim miesza Prus konwencje: od rodzącej się dopiero science fiction (we fragmentach o pracach Geista), przez obrazki obyczajowe, ocierające się o, również młody wówczas, gatunek reportażu (opis Powiśla ma zresztą odpowiednik w reportażu samego Prusa z cyklu Szkice warszawskie[7]), aż po melodramat. Brawurowo miesza style: gdybyśmy komuś, kto nie miał nigdy Lalki w ręku, przeczytali żartobliwe scenki z udziałem studentów, a zaraz potem monolog wewnętrzny Wokulskiego w pociągu pod Skierniewicami, mógłby nie uwierzyć, że pochodzą z tego samego utworu. Portrety jednych bohaterów kreśli autor tak szczegółowo, że może się na niego powoływać, jako na fundatora, dwudziestowieczna powieść psychologiczna; innych redukuje do karykatury, dając im na dodatek nazwiska jawnie odwołujące się do tradycji nazwisk znaczących z osiemnastowiecznej komedii (panna Upadalska, pan Szastalski…).
[3] Cytat pochodzi z książeczki dołączonej do płyty CD – Paweł Mykietyn, Speechless Song, Polskie Wydawnictwo Audiowizualne 2008, ale oddaje wiernie powszechny (i moim zdaniem zasłużony) entuzjazm dla tego utworu.
[4] S. Eile, Dialektyka „Lalki” Prusa, „Pamiętnik Literacki” 1973 z.1
[5] Próbę kodyfikacji tego podgatunku można znaleźć w książce: W. Bolecki, Poetycki model prozy w dwudziestoleciu międzywojennym, Wrocław 1982.
[6] Cyt. za: J. Bachórz, Wstęp [do wyd.:] B. Prus, Lalka, wyd. cyt., s. XXIX; wstęp ów, podobnie jak przypisy, stanowi prawdziwą ucztę dla zapalonego czytelnika powieści.
[7] Informacja z przypisu w cytowanym wydaniu Lalki na stronie 172.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.