Gdyby Pan Bóg karał nas tak, jak my jesteśmy skłonni karać dzieci, nie mielibyśmy szans na przetrwanie
5 lipca 2012 r. w Pittsburghu Zgromadzenie Ogólne Kościoła Prezbiteriańskiego przyjęło rezolucję sprzeciwiającą się stosowaniu kar cielesnych wobec dzieci. Podobne stanowisko już w 2004 r. objęli metodyści. Zapewne długo jeszcze poczekamy na oficjalny sprzeciw Kościoła Katolickiego wobec bicia dzieci, ale od listopada zeszłego roku (kiedy to Przełożony Generalny Salezjanów ks. Pascual Chávez wystosował do wspólnot salezjańskich apel o działanie „na rzecz pozytywnego wychowania bez kar cielesnych i innych okrutnych i poniżających form karania”) nadzieja, że kiedyś to nastąpi, zaczyna się przekształcać w pewność. Zwłaszcza, że coraz więcej chrześcijan, w tym katolików, rezygnuje z „rózgi” w wychowywaniu dzieci. Jak to wygląda w Polsce?
RÓZGA, PAS, KAPEĆ
W latach 1968-75 Zakład Socjologii Religii KUL przeprowadził na 3950 rodzinach katolickich badanie religijnego wychowywania dzieci. Dzieci z klas V–VIII szkoły podstawowej odpowiadały na pytania dotyczące różnych elementów edukacji chrześcijańskiej, m.in. na pytanie o reakcję rodziców na opuszczenie mszy, spowiedzi i lekcji religii. Wyniki ukazały, że w rodzinach mieszkających na wsiach 14,1 proc. rodziców było skłonnych wymierzyć karę cielesną za nieobecność na mszy, 17,8 proc. – za opuszczenie spowiedzi, a aż 19 proc. – za opuszczenie lekcji religii. W miastach te proporcje były niższe i wynosiły odpowiednio: w małych miastach 6,9, 8,0 i 8,8 proc., w wielkich miastach: 3,2, 2,6 i 4,5 proc. (ks. Kazimierz Bełch, „Rodzina katolicka, a praktyki religijne dzieci”, „Znak” 1978, nr 289–290).
W badaniach nie pytano o rodzaj kary cielesnej, ale łatwo domyślić się, że nie był to klaps. Tak duże dzieci nawet dziś nie są karane klapsami, a czterdzieści lat temu normą było lanie pasem.
Dziś bicie dzieci pasem nie jest już powszechnie akceptowane, ale wciąż aż 73 proc. Polaków – w tym niewątpliwie wielu wierzących – popiera klapsy. Już w 1964 r. badania poglądów społeczeństwa na władzę rodzicielską potwierdziły, że „osoby religijne są bardziej skłonne do rygoryzmu aniżeli osoby niereligijne”. Te przeprowadzone przez OBOP badania zawierały m.in. pytania o gotowość do stosowania „ostrego karcenia (w tym bicia dzieci)” oraz stosunek do stwierdzenia, że „dobre lanie jeszcze nigdy nie zaszkodziło dziecku”. Wyniki były jednoznaczne: im większa religijność badanych, tym większa przychylność dla fizycznego karania dzieci.
Ta zależność nie uległa większym zmianom i wciąż wśród zwolenników kar cielesnych jest wiele osób wierzących, a dwa lata po wprowadzeniu zakazu bicia dzieci chrześcijańscy politycy publicznie żartują z „klapsów” wymierzanych dzieciom kapciem.
„W Starym Testamencie jest napisane, że jeżeli kochamy swoje dziecko, to nie będziemy mu żałować rózgi. To jest element miłości względem dziecka” – mówił niedawno w wywiadzie dla „Frondy” poseł John Godson, usprawiedliwiając boskimi nakazami bicie dzieci kapciem, o czym wspominał kilka dni wcześniej w wywiadzie dla „Dużego Formatu”, i żartując: „pamiętam takie sytuacje, kiedy do wyboru dawałem karę nieoglądania telewizji przez weekend albo trzech klapsów. I dziecko wybierało trzy klapsy. To co miałem zrobić? (śmiech)”.
– „Bicie po chrześcijańsku” uzasadniane jest tym, że to z miłości do dziecka i troski o nie. Dla mnie to jest absolutnie nie do pogodzenia – gdzie w miłości jest miejsce na zadawanie jakiegokolwiek bólu? Odbieranie poczucia bezpieczeństwa? Jedno z drugim, moim zdaniem, stoi w całkowitej sprzeczności – mówi pedagog Aleksandra Gajek, mama trzyletniego Gabriela i trzymiesięcznej Natalii.
– Wszelka mądrość Starego Testamentu musi być zwyczajnie zweryfikowana przez Ewangelię – dodaje jej mąż, Mateusz Gajek, teolog. – To się odnosi do wszelkich praw, przepisów i mądrości starożytnych, nie tylko tych związanych z biciem dzieci. Podpieranie się kilkoma cytatami z jednej z Ksiąg, przy pominięciu nauczania Jezusa Chrystusa, nie mówiąc dodatkowo o zdrowym rozsądku i mądrości sumienia, jest poważnym błędem teologicznym. Jeśli więc całość Biblii interpretujemy przez pryzmat Zbawiciela, nie możemy zrobić wyjątku w tym jednym przypadku, by usprawiedliwić przemoc wobec najmłodszych.
A jednak niekiedy tak właśnie się dzieje – kilka cytatów z Księgi Przysłów wykorzystuje się do usprawiedliwiania różnych form przemocy wobec dzieci: od pojedynczego klapsa, poprzez bicie pasem, po trenowanie rózgą kilkumiesięcznych niemowląt.
Na początku tego roku burzę wywołały poradniki chrześcijańskiego wychowywania w miłości i dyscyplinie egzekwowanej przy użyciu rózgi lub jej współczesnego substytutu. Cztery spośród tych poradników wciąż znajdują się w sprzedaży. Książki te nie są jednak jedynymi przykładami propagowania tego sposobu (braku) interpretacji biblijnej rózgi w naszym kraju.
„Karcić należy giętkim przedmiotem (np. świeżym wiklinowym lub leszczynowym patykiem), który zada niewielki ból w powierzchniowych tkankach pupy lub ręki, a nie doprowadzi do ich poważnego uszczerbku – mówił Paweł Chojecki, pastor Kościoła Nowego Przymierza w Lublinie, ojciec trójki dzieci. – W stosunku do niemowląt wystarczy lekkie uderzenie w pupę. W starszym wieku pas porównywalny jest z rózgą. Lanie ma zostawić co najwyżej pręgi, a nie siniaki. Jestem też przeciwnikiem przysłowiowych klapsów, które należy stosować w ostateczności. Lepiej, by ręka ojca czy matki kojarzyła się dziecku z czymś miłym i dobrym, np. z przytuleniem” (Marta Ćwik, „Lanie to nie bicie”, rozmowa z Pawłem Chojeckim, „Idź pod prąd” 2008, nr 45).
BEZ GNIEWU?
Tak radykalne poglądy należą do rzadkości, ale do niedawna większość duchownych – zarówno katolickich, jak i protestanckich – zajmowała stanowisko przychylne tzw. umiarkowanym karom cielesnym. Znane jest np. wyznanie ks. Dariusza Kowalczyka, że miło wspomina klapsy, a wypowiedź byłego pastora Johna Godsona „Biorę kapcia i bach w pupę” zyska zapewne równie wielką popularność.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.