Najtrudniej było przekonać formatorów i przełożonych do tego, że pomocy potrzebują nie tylko osoby chore, ale także zdrowe, gdyż są nie do końca dojrzałe nie tylko w wymiarze duchowym, ale także ludzkim.
Gdy pod koniec lat osiemdziesiątych zeszłego stulecia z ojcami Mieczysławem Kożuchem i Kazimierzem Trojanem wprowadzaliśmy, najpierw do formacji jezuickiej, a później zakonnej i seminaryjnej, różne aspekty formacji ludzkiej, napotykaliśmy różne reakcje formatorów, przełożonych zakonnych i diecezjalnych oraz samych formowanych. Najczęściej na początku pojawiały się opór, nieufność i podejrzliwość. Zarzuty były zawsze podobne – psychologizacja, pomijanie łaski, sakramentów, modlitwy. Kryła się za tym często troska o dobro formacji, a częściej lęk przed tym, co nowe, nieufność, ciasnota serca i umysłu. Mówiliśmy i pisaliśmy o potrzebie formacji formatorów, a więc odpowiedniego przygotowania ich do pracy wychowawczej. Zachęcaliśmy do stosowania psychologii w formacji seminaryjnej i zakonnej. Podkreślaliśmy ważność rozmowy indywidualnej jako podstawowego narzędzia formacji, zachęcając do korzystania z kierownictwa duchowego, pomocy terapeutycznej i kolokwiów wzrostu[1]. Osobisty kontakt formatorów z formowanymi uważaliśmy za ważniejszy od formowania w grupie i poprzez grupę.
Kiedy mówiliśmy, że pomocy potrzebują formowani, wierzono nam bardziej, niż gdy mówiliśmy, że najpierw trzeba pomóc formatorom. Gdy proponowaliśmy dla ich pracy pomoc teoretyczną i praktyczną, wierzono nam bardziej, niż gdy mówiliśmy, że także sami formatorzy potrzebują pomocy, by uporządkować siebie i dojrzeć w wymiarze ludzkim.
Najtrudniej było przekonać formatorów i przełożonych do tego, że pomocy potrzebują nie tylko osoby chore, ale także zdrowe, gdyż są nie do końca dojrzałe nie tylko w wymiarze duchowym, ale także ludzkim.
Od samego początku naszej pracy formacyjnej spotykaliśmy się także z otwartością na nowe wyzwania i propozycje, najpierw ze strony przełożonych Towarzystwa Jezusowego, a później innych zgromadzeń żeńskich i męskich. Oni nas rozumieli, wspierali, widząc nie tylko sens inaczej zaplanowanej formacji, ale także potrzebę dostosowania jej do nowych potrzeb i wyzwań oraz pojawiających się problemów. Dzięki temu mogły powstać prowadzone przez nas przez wiele lat kursy formacyjne dla formatorek zakonnych, odbywające się w Czechowicach-Dziedzicach i Częstochowie, które później przerodziły się w Szkołę Formatorów przy „Ignatianum”.
Umocnieniem dla nas, a także dużym potwierdzeniem słuszności proponowanej linii formacyjnej, którą przejęliśmy podczas studiów i formacji w Instytucie Psychologii na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, była adhortacja Jana Pawła II Pastores dabo vobis z 1992 roku, poświęcona formacji kapłańskiej. W niej Papież opisuje formację seminaryjną najpełniej i całościowo. Przedstawia także, na czym ma polegać formacja ludzka seminarzysty, i stwierdza, że jest ona fundamentem całej formacji do kapłaństwa. W tym też dokumencie opisane są szczegółowo jej przeróżne wymiary.
Musiało upłynąć nieco czasu, by formacja ludzka stała się istotnym elementem formacji w wielu seminariach i zakonach w Polsce. To, co kiedyś wydawało się być dalekie, obce, niemożliwe do zrealizowania, stało się rzeczywistością. Dzisiaj jesteśmy w większości przekonani, że inaczej być nie może. W programach formacyjnych zaczęto coraz częściej otwierać się na psychologię, korzystając z pomocy różnych psychologów i psychiatrów. Pojawiły się nowe formy przygotowania formatorów do ich posługi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.