Najtrudniej było przekonać formatorów i przełożonych do tego, że pomocy potrzebują nie tylko osoby chore, ale także zdrowe, gdyż są nie do końca dojrzałe nie tylko w wymiarze duchowym, ale także ludzkim.
Przyglądając się temu, co w tych latach uczyniono w Polsce dla polepszenia formacji zakonnej i seminaryjnej, zwłaszcza w wymiarze formacji ludzkiej, wypada stwierdzić, że efekty są różne. Widać dużo dobra, ale też nie uniknięto błędów, korzystając z pomocy różnych szkół psychologicznych, których antropologia jest sprzeczna z chrześcijańską wizją powołania. Chodzi tu o antropologię leżącą u podstaw takich szkół psychologicznych, jak psychologia psychoanalityczna (Z. Freud) lub psychologia humanistyczna (C. Rogers, A. Maslow. E. Fromm. G. W. Allport). Niektóre programy formacyjne więcej czasu i miejsca poświęcają formacji ludzkiej niż duchowej. Niektórzy formatorzy, zwłaszcza psychologowie, jakby przesadnie wierzą w psychologię, bardziej w ludzki wysiłek niż w działanie łaski Bożej. To efekt ulegania pokusom, jakim już w latach siedemdziesiątych poprzedniego wieku poddali się formatorzy na zachodzie Europy i w USA. Błędów tych i w Polsce nie udało się uniknąć.
Korzystanie z psychologii dość często ogranicza się do stosowania testów, oceny osobowości, dynamiki grupy, które dają pewien stopień poznania osoby formowanej, ale zatrzymują się na płaszczyźnie świadomej. Ten typ pomocy nie pomaga w poznaniu i uporządkowaniu sfery podświadomości.
Dużą szkodę w formacji wyrządzają psychologowie i terapeuci, którzy wcześniej sami nie poddali się terapii osobistej i dlatego swoje niedojrzałości przenoszą na formowanych. Ich zrozumienie formowanych i udzielanie im pomocy psychologicznej często jest aplikowaniem teorii psychologicznych na sposób błędny i nieadekwatny do potrzeb i problemów formowanych.
W podobny sposób trzeba oceniać pomoc świadczoną środowiskom formacyjnym przez psychologów, którzy nie rozumieją życia kapłańskiego i zakonnego lub nie widzą jego sensu. Ich pomoc może pomaga formowanym dojrzewać w wymiarze ludzkim, ale rzadko im pomaga wzrastać w powołaniu i raczej oddala od ideałów życia ewangelicznego, niż do nich zbliża.
Niepościelone łóżko przeszłości
W liście do św. Franciszka Borgiasza św. Ignacy pisze: „wcześniej i później cały jestem przeszkodą” (antes y despues soy todo impedimento). Dzięki temu nic sobie dobrego nie przypisuje. Dlatego zachęca swego współbrata, by siebie poznawał, zauważając w sobie nawet bardzo małe trudności i przeszkody, które utrudniają życie dla Chrystusa. Przypomina też, że każdy ma grzechy, których nie widzi.
W innym liście, do Jaime Cassadora, swojego dobroczyńcy, który pisał mu o trudnościach przeżywanych przez pewną zakonnicę, Ignacy odpowiada, żeby wszystkiego nie tłumaczyć doświadczeniem duchowym, jakie Pan Bóg zsyła na osoby Mu poświęcone. Uważa on, że Pan tych osób nie może doprowadzić do takich stanów, że musi tu być jakaś inna przyczyna wewnętrzna. Dlatego, by komuś pomóc, nie wystarczy zatrzymywać się na zewnętrznych przejawach, ale trzeba szukać głębszych przyczyn problemów. Przyczyną mogą być nie tylko grzechy, ale także błędny sposób zrozumienia i postępowania, w którym nie ma złej woli, ale pozory dobra.
Szekspir w Wieczorze Trzech Króli stwierdza, że najbardziej zniewala nas więzienie, o którym nie wiemy, że nas otacza. A Jean Lafrance, nieżyjący już popularny autor duchowy, komentując w książce Ojcze, powiedz mi słowo zdanie z Psalmu 19 „Oczyść mnie z grzechów ukrytych” (por. Ps 19,13), stwierdza, że istnieje w nas grzech, kłamstwo, którego nie widzimy i nie jesteśmy świadomi. Żyjemy w nim, ma ono wpływ na nas, nie potrafimy go kontrolować i przezwyciężyć, bo przekracza to nasze siły i możliwości. Aby to kłamstwo poznać, potrzebne nam jest specjalne światło Boże. W wymiarze zaś ludzkim odkrycie go wymagałoby korzystania z pomocy psychoanalizy czy psychologii głębi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.