Bardzo krótka historia egzorcystów i egzorcyzmów

Więź 3/2015 Więź 3/2015

Wyrzucanie złych duchów jest jednym z najczęstszych cudów czynionych przez Jezusa. Jest też jednym z głównych poleceń, które Chrystus wydaje swoim uczniom. Choć nie można tego w żaden sposób zanegować, opisy tych wydarzeń budzą wiele wątpliwości interpretacyjnych. Zagadkowe jest na przykład, dlaczego dokonuje się to tylko na terenie Galilei.

 

Demonologia oficjalna i praktyczna

Kanony te pozwalają na wyciągnięcie kilku wniosków. Po pierwsze, oczywiste było, że ludzie określani mianem opętanych lub dręczonych przez demony (sporą część z tych osób na pewno uznalibyśmy dzisiaj za chorych psychicznie) znajdowali schronienie na terenie kościelnym, razem z biedakami i „zwykłymi” chorymi. Po drugie — zadaniem egzorcystów była opieka nad nimi: „nakładanie rąk”, ale też troska o ich bardziej przyziemne potrzeby, czyli generalnie opieka podobna do tej, której udzielano chorym. Najwyraźniej przewidywano, że taki stan może być dość długotrwały i raczej nie można liczyć na nagłą poprawę. Opętani byli więc traktowani po prostu tak jak chorzy, wykorzystywano ich zresztą do drobnych posług, np. zamiatania świątyni.

Z kolei na Wschodzie kanon 60 synodu w Trullo z 692 roku potępiał tych, którzy podają się za opętanych i naśladują ich wygląd i zachowania. Synod uważał, że przyczyną takiego postępowania jest grzeszne zepsucie obyczajów (trudno to do końca zrozumieć; czyżby chodziło o unikanie odpowiedzialności karnej za swoje czyny, czy może raczej o szukanie niedozwolonych przeżyć na pograniczu ekstazy?). Synod zalecił, by zachowujących się w ten sposób ukarać, poddając równocześnie tym samym próbom i pokutom, które nakazywane są prawdziwym opętanym, w celu uwolnienia ich spod władzy szatana.

W początkach V wieku papież Innocenty I nakazywał, by „ochrzczonymi, którymi później, za sprawą jakiegoś grzechu lub nałogu, zawładnął szatan” zajmowali się diakoni lub prezbiterzy, lecz by nakładano na nich ręce tylko na rozkaz biskupa[5]. Widać tu już wyraźnie, że to, co nazwane zostanie później „egzorcyzmem większym”, nie leży w gestii „egzorcystów”, lecz wyższych duchownych.

Znany żywot św. Marcina — pióra Sulpicjusza Sewera — opisuje liczne uwolnienia od złych duchów dokonane przez świętego z Tours, ale wszystkie miały miejsce, kiedy był on już biskupem; żaden, gdy pełnił wcześniej funkcję egzorcysty.

Do „egzorcyzmów mniejszych” zaliczano też obrzędy sprawowane w celu oczyszczania od wpływów zła materii używanej w sakramentach i sakramentaliach: wody, soli oraz oleju w Wielki Czwartek, jak również egzorcyzmy „ochronne”, służące do obrony rzeczy i osób przed potencjalnymi atakami Złego. Tego typu egzorcyzmy budziły czasem pewien niepokój teologów, zbyt mocno bowiem wydawały się podkreślać władzę „księcia tego świata”, kosztem wszechmocy Bożej i porządku naturalnego. Nawet starożytne żywoty świętych, pisane w okresie wiary w bardzo duży wpływ demonów na ludzkie życie, nie wiązały nigdy jednoznacznie nieszczęść i katastrof z wpływem złych duchów.

Jednak logiczną podstawą egzorcyzmów rzeczy i katechumenów była wiara, że szatan ma jakąś władzę nad światem materialnym. Systematyczna refleksja teologiczna średniowiecza starała się to wszystko jakoś uporządkować. Zaczęto zastanawiać się, czy egzorcyzmy są w ogóle potrzebne podczas chrztu, skoro jego główną funkcją jest włączenie w społeczność chrześcijańską i wymazanie grzechu pierworodnego. Niektórzy starali się zracjonalizować rolę egzorcyzmów podczas skrutyniów[6], tłumacząc, że nie wypędzają one diabła, ale oznaczają tylko, że jest on wypędzany przez chrzest. Wielki prawnik Burchard z Wormacji podkreślał jednak, że nie można być ochrzczonym, jeśli się nie było przedtem egzorcyzmowanym[7]. Tomasz z Akwinu starał się wyjaśnić rolę egzorcyzmów chrzcielnych jako pomocniczą wobec chrztu, usuwającą nie grzech, lecz „przeszkodę do przyjęcia sakramentu”. Doktor Anielski zaznaczał, że w wypadku konieczności można egzorcyzmy pominąć, ale warto je wtedy odprawić po chrzcie: chrzest jest ważny i bez nich, ale dobrze jest zrobić wszystko, by usunąć każdą przeszkodę na drodze działania płynących z niego łask[8]. Wydaje się jednak, że zwykli wierni mogli być raczej nieprzekonani tymi rozważaniami i żyć w ciągłej obawie przed złymi duchami, czując potrzebę „środków ochronnych”. Z drugiej strony starano się diabła wyśmiać i umniejszyć jego znaczenie.

Zwycięstwo Chrystusa nad szatanem było podstawą nawet najprostszej katechezy i pozwalało na przedstawienie złego ducha jako postaci odrażającej, niegodnej litości, a raczej budzącej pogardę, tak jak np. w pełnych wulgarnych przedstawień Opowieściach kanterberyjskich Geoffreya Chaucera.

Motyw skutecznych egzorcyzmów jest wciąż obecny w żywotach świętych i znajduje liczne wyobrażenia w sztuce, odnoszącej się zarówno do wydarzeń biblijnych, jak i współczesnych — np. na jednej z kwater Drzwi Gnieźnieńskich przedstawiony jest skuteczny egzorcyzm przeprowadzony przez św. Wojciecha w dniu jego konsekracji biskupiej.

Owocem refleksji średniowiecznej i pytania, jak to w ogóle jest możliwe, by szatan zyskiwał władzę nad człowiekiem już ochrzczonym (wydawałoby się zatem, że definitywnie uwolnionym od jego wpływu), jest stosowane do dzisiaj rozróżnienie ataków demonicznych. Odróżnia ono dręczenie (działania z zewnątrz na ciało i duszę) od — najrzadszego przypadku — opętania, czyli zawładnięcia ludzkim ciałem. Zawsze odrzucano możliwość całkowitego zawładnięcia ludzką wolą[9]. Zauważmy, że daleko posunięty sceptycyzm wobec opętań nie musi oznaczać niewiary w działanie szatana, którego głównym celem jest przecież skłanianie nas do grzechu, tymczasem opętani byli w średniowieczu odbierani raczej jako ludzie chorzy, nieodpowiadający za swoje czyny, więc i niegrzeszący — trudno więc nawet takie opętanie traktować jako zwycięstwo szatana.

Widać zatem wyraźnie, jak mało mają do powiedzenia o opętaniach ważniejsze starożytne i średniowieczne źródła teologiczne: kanony synodalne, wypowiedzi papieży, ważne traktaty teologiczne. Praktyczna demonologia opiera się na czymś, co nazwalibyśmy dziś raczej „popularną literaturą teologiczną”, w najlepszym razie na świadectwach samych egzorcystów. Podobnie jest i dzisiaj. Pamiętajmy jednak, że takie „osobiste doświadczenia” nie stoją zbyt wysoko w hierarchii źródeł poznania teologicznego. Mogą być jedynie traktowane jako „głosy w dyskusji”, a nie normatywna nauka.

Diabły z Loudun i nie tylko

Pierwszy oficjalny, obowiązujący w całym Kościele Rytuał egzorcyzmów wydał papież Paweł V w roku 1614. Był to jeden z ostatnich etapów potrydenckiego „porządkowania” życia Kościoła. Zastąpił go dopiero rytuał wydany przez Jana Pawła II w 1999 roku, jako ostatnia odnowiona po II Soborze Watykańskim księga liturgiczna.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...