Wyrzucanie złych duchów jest jednym z najczęstszych cudów czynionych przez Jezusa. Jest też jednym z głównych poleceń, które Chrystus wydaje swoim uczniom. Choć nie można tego w żaden sposób zanegować, opisy tych wydarzeń budzą wiele wątpliwości interpretacyjnych. Zagadkowe jest na przykład, dlaczego dokonuje się to tylko na terenie Galilei.
Wyrzucanie złych duchów jest jednym z najczęstszych cudów czynionych przez Jezusa. Jest też jednym z głównych poleceń, które Chrystus wydaje swoim uczniom. Choć nie można tego w żaden sposób zanegować, opisy tych wydarzeń budzą wiele wątpliwości interpretacyjnych. Zagadkowe jest na przykład, dlaczego dokonuje się to tylko na terenie Galilei. Co więcej, opisy egzorcyzmów występują wyłącznie w Ewangeliach synoptycznych i w Dziejach Apostolskich, natomiast nie znajdujemy ich w pismach św. Jana i św. Pawła oraz w tzw. listach katolickich.
W świecie Nowego Testamentu nie istnieje jasne rozróżnienie sfery psychicznej i somatycznej człowieka. Niektórzy z „będących w mocy złego ducha”, których uwalnia Chrystus, w ewidentny sposób są na różne sposoby chorzy, np. na padaczkę (Mk 9,14—29). Z drugiej strony czasami w odniesieniu do chorób somatycznych Jezus zachowuje się, jakby miał przed sobą rzeczywistość duchową, np. „rozkazuje gorączce” (Łk 4,39). W Ewangelii św. Mateusza w opisanym tymi samymi słowami przypadku (Mt 9,32—34 i 12,22—24) Jezus raz „wyrzuca złego ducha” (9,33), a raz „uzdrawia” (12,22). Nie każdy przypadek opisany w Ewangelii jako działanie ducha nieczystego albo raczej „demona” (warto tu dodać, że nie jest to słowo jednoznacznie negatywne; pamiętajmy o „demonie”, czyli sumieniu, Sokratesa) musi też być koniecznie łączony z szatanem. Określenie jakiegoś ducha jako „złego” nie sugeruje od razu zła ontologicznego, ale tylko „złe”, złośliwe zachowanie; z kolei „duchy nieczyste” lub „demony” to niezidentyfikowane siły zewnętrzne, szkodzące człowiekowi i powodujące jego szaleństwo[1].
Z kolei samo słowo exorkidzo, pochodzące od greckiego „przysięga”, jest na polski dobrze tłumaczone jako „zaklinać”. Gdyby je jednak przetłumaczyć dosłownie, okazałoby się, że jedyną osobą, którą — w ewangelicznych opisach — „egzorcyzmowano”, jest sam Jezus: „zaklinany” przez arcykapłana (Mt 26,63) i opętanego (Mk 5,7). Oczywiście szereg scen ewangelicznych, na czele ze słynnym wysłaniem demonów w stado świń (Mk 5,1—20), trudno opisać inaczej niż mianem właśnie egzorcyzmu. Trzeba jednak pamiętać, że w ogóle wszystkie cuda Jezusa przytaczane w Ewangelii mają być przede wszystkim znakami potwierdzającymi prawdziwość Jego misji. Wyrzucanie złych duchów z opętanych jest zapowiedzią prawdziwego zwycięstwa nad szatanem, które dokonuje się na krzyżu. Jednoznacznie ukazuje się w ten sposób władza Jezusa nad złymi duchami i Jego moc uzdrawiania, zarówno fizycznego, jak i duchowego. Silni wiarą w tę moc, uczniowie Jezusa byli gotowi iść naprzeciw swoich przeciwników zarówno widzialnych, jak i niewidzialnych.
Pogańscy bogowie, czyli demony
W pierwszych wiekach ery chrześcijańskiej wiara w działanie złych duchów, a więc i potrzeba egzorcyzmów, była powszechna. Od drugiej połowy II wieku liczne teksty opisują skuteczność takich działań chrześcijan (i to nie tylko duchownych!), także tam, gdzie nie radzili sobie egzorcyści innych religii. Wzmianki o tym pojawiają się niemal wyłącznie w apologiach, czyli tekstach broniących chrześcijaństwa i mających skłonić czytelnika do przyjęcia nowej wiary. Apologeci podkreślali, że skuteczność egzorcyzmów chrześcijańskich bierze się z wezwania imienia Jezusa, w przeciwieństwie do egzorcyzmów pogańskich i żydowskich, które odwołują się do różnych praktyk magicznych. Brakuje jednak w tych tekstach odniesień do konkretnych wydarzeń. Jest to raczej powtarzający się u kolejnych autorów motyw, rozbudowywany tym bardziej w apokryficznych dziejach apostolskich, które jednak w ogóle obfitowały w zupełnie fantastyczne cudowności. Większość późniejszych opisów zjawisk tego typu odnajdujemy w żywotach świętych, czyli dziełach, które, po pierwsze, nie zawsze mają charakter ściśle historyczny, a po drugie, z reguły dość wiernie podążają za schematem ewangelicznym, pokazując świętych jako dokładnych naśladowców Jezusa, czyniących analogiczne do Niego cuda[2].
Dużo mniej informacji o egzorcyzmowaniu opętanych znajdujemy w pismach Ojców Kościoła i w kanonach starożytnych synodów. Gdy wspomina się tam o egzorcystach i egzorcyzmowaniu, najczęściej dzieje się to przy okazji komentowania Ewangelii albo w kontekście przygotowania do sakramentu chrztu. Także dzisiaj kandydat do tego sakramentu lub jego rodzice mają się „wyrzec szatana”. W starożytności przykładano do tego jeszcze większą wagę, wyrzec się należało bowiem przede wszystkim pogańskich bożków. A kim oni byli?
Już w Starym Testamencie znajdujemy liczne refleksje na ten temat. Istniały dwie główne odpowiedzi na to pytanie. Wedle pierwszej: pogańskich bożków po prostu nie ma — w tę stronę zresztą zmierzała refleksja niektórych filozofów greckich, na czele ze słynną teorią Euhemera, mówiącą, że bogowie są ubóstwionymi bohaterami z przeszłości. Druga odpowiedź zakładała, że pogańskie bożki to demony — ta teoria tłumaczyła, w jaki sposób jest możliwe, by w imię bóstw pogańskich miały miejsce wydarzenia, które można uznać za cudowne, choć w istocie są one właśnie wynikiem działania złego ducha.
W pierwszych wiekach chrześcijaństwa zdecydowanie skłaniano się ku tej drugiej interpretacji. Tym większej wagi nabierały w związku z tym obrzędy poprzedzające chrzest, w których wymagano od katechumena wyrzeczenia się „szatana i wszelkich spraw jego”. Pomagano mu jednak w tej decyzji poprzez modlitwy, które miały go wyrwać spod tej władzy złych duchów (popadł w nią poprzez kult bożków) i chronić przed dalszym ich złym wpływem. Ta modlitwa to właśnie egzorcyzm, zachowany do dziś w obrzędach chrztu. Utożsamienie pogańskich bogów z demonami zwiększało też dramatyzm oddawania im czci przez chrześcijan w czasie prześladowań: apostazja stawała się równocześnie poddaniem pod władzę demonów.
Pojawienie się zatem w Kościele jasno wyodrębnionej grupy egzorcystów, poświadczone w połowie III wieku — jak wyliczał papież Korneliusz, w Rzymie było wtedy 7 diakonów, 46 prezbiterów, 52 egzorcystów, lektorów i ostiariuszy[3] — wiąże się więc nie tyle ze szczególnym zapotrzebowaniem na egzorcyzmy, ile ze wzrostem liczby proszących o chrzest i sformalizowaniem przygotowania do tego sakramentu. Przy okazji wyrzucanie złych duchów, którym dotąd zajmowali się wierni i duchowni, mający do tego stosowny charyzmat, także ulegało zinstytucjonalizowaniu i ścisłej kontroli biskupów.
Jak widać ze wspomnianej listy kleru rzymskiego, wyświęceni egzorcyści zajmowali dość niskie miejsce w hierarchii kościelnej. Liczne kanony synodalne późnej starożytności nakazywały im egzorcyzmowanie zarówno katechumenów, jak i „energumenów”, czyli opętanych, nie precyzując, czy byli oni ochrzczeni, czy nie[4]. Egzorcyści mieli również obowiązek opiekowania się opętanymi, którzy znajdowali się przy kościołach, i karmienia ich.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.