Nie mogliśmy powstrzymywać kapłana, by przestał głosić Ewangelię. A ks. Popiełuszko zajmował się właśnie jej głoszeniem. Całe jego nauczanie wypływało z Ewangelii. Nie wiem, by coś innego czynił poza modlitwą i przepowiadaniem słowa Bożego. Niedziela, 21 października 2007
– Odmowa wyjazdu poza Warszawę była zatem aktem nieposłuszeństwa wobec swojego przełożonego?
– Nie, tak bym nie powiedział. Propozycja zmiany miejsca pracy ks. Jerzego wyszła od osób mu przyjaznych. Sam widziałem w tym szansę rozwiązania problemu, bo ks. Popiełuszko znalazł się w niebezpieczeństwie i mógł być wciągnięty w wir gry politycznej. Ale on mimo wszystko nie chciał się wycofać, nie chciał zrezygnować z głoszenia prawdy. Wiedział, że ludzie mu ufają i że go potrzebują. I ja chciałem to uszanować.
– Władze państwowe wciąż wywierały wtedy naciski na Kurię Warszawską i na Sekretariat Episkopatu, by powstrzymać działalność ks. Popiełuszki i go uspokoić, prawda?
– Tak. Również bezpośrednio na bp. Władysława Miziołka, na abp. Bronisława Dąbrowskiego oraz szczególnie na bp. Kazimierza Romaniuka. My jednak nie mogliśmy powstrzymywać kapłana, by przestał głosić Ewangelię. A ks. Popiełuszko zajmował się właśnie jej głoszeniem. Całe jego nauczanie wypływało z Ewangelii. Nie wiem, by coś innego czynił poza modlitwą i przepowiadaniem słowa Bożego. Nigdy też nie wzywał do niepokojów społecznych, nikomu nie ubliżał, nie nakłaniał do buntu wobec władz. Interesowała go tylko godność człowieka, jego wiara i relacja do Boga. Znałem jego kazania. W Kurii mieliśmy z nich relacje, były też nagrania. Rozmawialiśmy również w Kurii o tym, że jest śledzony, że do jego „kawalerki” (poza plebanią) podrzucono jakieś materiały, podobno pociski. On sam bezpośrednio mi o tym nie mówił, nie skarżył się.
To był naprawdę gorliwy duszpasterz, oddany ludziom. Swoją gorliwość kierował przede wszystkim do robotników. Znał ich trudy, przybliżał im naukę społeczną Kościoła. Wierzył, że nadejdzie czas prawdy, że prawda będzie u podstaw nowego ładu społecznego. Był też bardzo oddany służbie zdrowia, której był kapelanem, wykazywał wiele troski o życie nienarodzonych. Wreszcie, dostrzegałem jego wyjątkowe zaangażowanie w sprawy młodzieży. Pamiętam spotkanie w 1981 r., kiedy przyszedł do mnie ze studentami Wyższej Szkoły Pożarniczej. Było to wkrótce po strajku, który ci chłopcy ogłosili. Zostali za to wyrzuceni z uczelni. Szukali rozwiązania, spodziewali się pomocy od Kościoła. Dlatego ks. Popiełuszko przyprowadził ich wtedy do mnie. Widziałem, jak bliskie są mu problemy tych młodych ludzi i jak wiele jest w stanie dla nich uczynić. Nawet kosztem własnego zdrowia, wypoczynku czy snu. Chłopcy ci przeszli później pod opiekę Politechniki Warszawskiej, gdzie mogli liczyć na pomoc rektora Władysława Findeisena.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.