Przemówienia papieskie znad Lednicy traktuję jako skarb, część dziedzictwa narodowego, i czuję się za nie i ich rozpowszechnianie osobiście i szczególnie odpowiedzialny. Niedziela, 12 października 2008
Osobista więź z Chrystusem, osobisty wybór Chrystusa – to przecież istota Lednicy. Fundament i tożsamość naszych spotkań. Osobisty wybór Chrystusa, o którym dużo wcześniej rozmawialiśmy, i którego projekt dużo wcześniej wręczyłem Ojcu Świętemu.
Mogą inni mieć inne zdanie. Mogą czytać i odczytywać przemówienie Ojca Świętego Jana Pawła II z 3 czerwca 1997 r. i umiejscawiać je, gdzie chcą. Jest na tyle uniwersalne, że można je czytać na bruku i asfalcie. Ale ja mam inne wewnętrzne przekonanie i zawłaszczam je i dokompletuję na własną rękę do przemówień lednickich.
I jakby tego wszystkiego było jeszcze za mało, Ojciec Święty mówi o Polakach: „Jesteśmy stąd, skąd się Polska zaczęła, od Mieszka I i Bolesława Chrobrego. My stamtąd jesteśmy! I zawsześmy o tę Polskę dbali, żeby się trzymała. Tu się poczęła polska państwowość”. Oczywiście, że nie na poznańskim bruku, tylko nad Lednicą.
Ojca Świętego już nie ma pośród nas, a ja ciągle myślę o Jego miłości i dalekowzroczności. On przecież zawierzył mojej inteligencji, szczerości mojego zaproszenia i temu, że pewnego dnia odkryję to, że przecież nie prosiłem go na darmo. On, geniusz słuchu absolutnego, usłyszał moje zaproszenie i na nie natychmiast odpowiedział. Szkoda tylko, że ja tak długo musiałem odczytywać Jego odpowiedź. Ponad dziesięć lat już minęło…
Kocham Cię, Janie Pawle II. Jesteś geniuszem dialogu i porozumienia. Nawet nie pytam, gdzie są ci, którzy się wtedy sprzeciwiali? Jesteś Ty, Kochany Ojcze Święty, i ja jestem. Dzisiaj, kiedy stoję sam nad tym jeziorem i po raz kolejny czytam Twoje słowa skierowane do młodych, to czytam z głębokim przekonaniem, że były pomyślane do młodzieży zgromadzonej nad Lednicą. Tak objawia się miłość!
********
Za: Krzysztof Tadej, „Świadkowie świętości”:
(Święty Ojciec - O. Jan W. Góra OP)
"Jan Paweł II był człowiekiem wielowymiarowym i wszystko mnie w nim zachwycało. Chociażby to, że patrzył ludziom w oczy. Widział twarz drugiego człowieka. Cały koncentrował się na patrzeniu ludziom w oczy. Twarz drugiego człowieka była dla niego wyzwaniem. To było niesamowite! Poza tym on się nie ukrywał. Szedł do ludzi.
Miał taką moc Chrystusa w sobie, miał inicjatywę miłości do całego świata. Był w tak wielu sprawach pierwszy – nie można go było wyprzedzić w różnych inicjatywach. Gdy na przykład zacząłem opowiadać o pomyśle spotkań młodzieży w Lednicy, on od razu wiedział, o co chodzi. Niepotrzebne były szczegółowe wyjaśnienia.
Młodzież pamięta go jako staruszka na wózku. Mój Boże! Przecież to był turysta, sportowiec, poeta, mówca, filozof, kapłan, prorok, myśliciel, pisarz. Był napełniony Bogiem, Jego miłością. I prowadził ludzi do Boga.
Poza tym na przykład pięknie mówił. Jak On mówił! Kiedyś byłem w Bazylice św. Piotra. Było wielu księży, a Papież powiedział do kapłanów swoim niskim, pięknym głosem jedno zdanie: „Światu potrzeba kapłanów”, po czym podniósł głos o oktawę i mocnym, zdecydowanym głosem dodał: „Bo światu potrzeba Chrystusa!”. I księża oszaleli! Zaczęli bić brawa, podskakiwać. Zachowywali się tak, jakby nigdy wcześniej tego nie słyszeli. Jaką moc trzeba mieć, aby podnieść głos i z taką siłą powiedzieć słowa, które nawet starzy księża odebrali tak, jakby słyszeli pierwszy raz. Wtedy widziałem, jak wiele znaczą jego słowa."
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.