Pierwsze dni listopada zatem, jak żadne inne, przypominają wciąż na nowo o tajemnicy świętych obcowania. I o tym, że nie samo odwiedzanie cmentarzy jest najważniejsze, ale Msza św. i modlitwa za zmarłych. Niedziela, 26 października 2008
Bardzo lubię te dni. Choć smutek przeplata się w nich z wiecznością, a żal z nadzieją
W starożytnym świecie pogańskim miejsce, gdzie chowano zmarłych, nazywano nekropolią, czyli miastem zmarłych. W języku chrześcijańskim określa się je jako cmentarz. Polskie słowo pochodzi od łacińskiego „coemeterium”, a to od greckiego „koimeterion”, które oznacza miejsce snu. O zmarłych mówi się bowiem, że zasnęli w Panu, by obudzić się w momencie zmartwychwstania.
Ojciec Święty Jan Paweł II tak pisał w „Tryptyku rzymskim”: „I tak przechodzą pokolenia. Nadzy przychodzą na świat i nadzy wracają do ziemi, z której zostali wzięci”. Papież dodawał: „Zatrzymaj się, to przemijanie ma sens, ma sens... ma sens... ma sens!”.
Ten sens najdobitniej chyba ukazują pierwsze dni listopada, kiedy obchodzimy uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Dlatego tak bardzo je lubię, mimo że zazwyczaj jest zimno i pada deszcz, a wokoło widać poważne i zadumane twarze ludzi spacerujących po cmentarzach i uświadamiających sobie kruchość istnienia, cierpiących z powodu rozstania z bliskimi. I choć te uczucia są bardzo ludzkie, z punktu widzenia wiary tak bardzo nielogiczne. Bo Bóg nie po to przecież stworzył człowieka, by zabrać mu życie, ale po to, by mu je dać. Jak największy prezent. Na zawsze.
Te dni umacniają moją wiarę. Bo gdy odwiedzam groby najbliższych, których zresztą coraz więcej jest po tamtej stronie, uświadamiam sobie, że oni cały czas są ze mną, może nawet bardziej niż wtedy, gdy żyli na ziemi. Ufam, że kiedyś się z nimi spotkam. I że tak naprawdę jest jeden świat, tylko my, ograniczeni ziemskim horyzontem, nie dostrzegamy tego, co widać z perspektywy nieba.
Oczyszczenie gór
Pierwsze dni listopada, rok w rok, pomagają mi również odzyskiwać właściwą hierarchię wartości i ustawiać wszystko w należnej perspektywie. Bo nakierowanie na to, co wieczne, pokazuje, co tak naprawdę ma w życiu sens i co jest ważne. Wyraźnie widać wtedy, że śmierć należy po prostu do życia i jest jego częścią. A przemijamy tylko po to, by przetrwać.
Wreszcie, te dni uczą mnie modlitwy za tych, co odeszli. Choć wciąż mam wątpliwości, czy modlić się za moich zmarłych, czy do nich, mam bowiem nadzieję, że są oni już w niebie i że mogę prosić ich o pomoc i wstawiennictwo, żadna modlitwa zresztą się „nie zmarnuje” i zostanie najwyżej ofiarowana za jakąś duszę w czyśćcu, która jej potrzebuje.
Wierzę, że ta modlitwa jest dwukierunkowa. Zmarli bowiem mogą też modlić się za żywych. Ciekawie ujął to Dante w XI pieśni „Boskiej komedii” pt. „Oczyszczenie gór”: dusze czyśćcowe wyciągają ręce ku Bogu i odmawiają „Ojcze nasz”, modląc się za tych, którzy pozostali na ziemi. Same nie mogą sobie pomóc, minął już dla nich czas wybierania między dobrem a złem, ale modlą się za żyjących. My natomiast możemy pomóc im naszą modlitwą, Mszą św. i Komunią.
I właśnie modlitwa za dusze zmarłych w tych dniach jest najważniejsza. Wbrew pozorom, ważniejsza niż odwiedzenie cmentarza. Może stanowić wyraz miłości, wdzięczności, zadośćuczynienia. Dlatego zresztą tak popularne są w Kościele wypominki, odpusty za zmarłych i Msze św. gregoriańskie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.