W rodzinie wybitnego austriackiego kompozytora nie było tradycji muzycznych. Jego przodkowie byli rolnikami, młynarzami, kołodziejami. Wiele lat później Beethoven, oglądając rycinę przedstawiającą dom Haydnów, zawołał zdumiony: „Nieprawdopodobne, żeby tak wielki człowiek urodził się w tak mizernym domu”. Niedziela, 31 maja 2009
Przystępując do pracy nad oratorium „Stworzenie świata”, Haydn zanotował: „Pragnę napisać dzieło, które na stałe rozsławi moje imię w świecie”. Prawykonanie w Wiedniu było kolejnym wielkim sukcesem. Księżna Eleonora Lichtenstein, będąc pod wrażeniem muzyki, stwierdziła: „Człowiek zmuszony jest wylewać czułe łzy nad wielkością, majestatem i dobrocią Boga. Dusza odczuwa uniesienie. Można jedynie kochać i podziwiać”. To znakomita recenzja.
Starzejący się kompozytor po tym wysiłku twórczym odczuwał zmęczenie. Uskarżał się w liście do wydawcy: „Moje interesy, w miarę jak przybywa mi lat, idą coraz gorzej. Świat codziennie prawi mi wiele komplementów dotyczących moich najnowszych utworów, ale nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, ile napięcia i wysiłku kosztuje mnie moja twórczość... coraz częściej osłabiona pamięć i rozstrojone nerwy tak bardzo dają mi się we znaki, iż popadam w melancholię. Bywa, że przez wiele dni nie potrafię sformułować choćby jednego pomysłu...”.
Mimo pogarszającego się stanu zdrowia tworzył nadal, napisał m.in.: dwie duże msze, koncert na trąbkę, kilka kwartetów smyczkowych i austriacki hymn narodowy „Gott erhalte”. Ostatnią mszę stworzył w 1802 r.
U schyłku życia
W 1805 r. Europę obiegła wieść o śmierci Haydna. Planowano organizację koncertów poświęconych jego pamięci. W Paryżu Luigi Cherubini skomponował okolicznościową kantatę, a dopełnieniem programu miało być „Requiem” Mozarta. Haydn był nieco rozbawiony tą pogłoską. Skomentował to: „Zacni ludzie, jestem im wielce zobowiązany za ów niezwykły honor. Gdybym tylko wcześniej o tym wiedział, pojechałbym do Paryża poprowadzić «Requiem» osobiście”.
Sławnego kompozytora odwiedzało w Wiedniu wielu muzyków, m.in. wydawca Ignacy Pleyel ze swym synem. Camille Pleyel opisał tę wizytę w liście do rodziny: „Znaleźliśmy go bardzo słabym... Zastaliśmy go z różańcem w ręku; sądzę, iż niemal cały dzień schodzi mu na modlitwie. Wciąż powtarza, że jego koniec jest bliski, że jest już zbyt stary i niepotrzebny na tym świecie”.
76. rocznicę urodzin Haydna uczczono w Wiedniu koncertem 27 marca 1808 r. Wykonano „Stworzenie świata”. Dyrygował Salieri, a kompozytor był obecny na koncercie. Wiosną 1809 r. armia francuska zbliżyła się do Wiednia. Francuzi zajęli przedmieścia, a dom Haydna znalazł się w obrębie walk.
Po kapitulacji miasta Napoleon postawił u drzwi straż honorową. 26 maja Haydn w obecności wszystkich domowników trzykrotnie zagrał na fortepianie swój hymn austriacki. Zmarł pięć dni później – 31 maja. Pogrzeb był bardzo skromny. Uroczystości żałobne odbyły się 15 czerwca, wykonano wówczas „Requiem” Mozarta.
Pogodny i pracowity, uparcie dążący do realizacji swego celu przez trudne lata dzieciństwa i wczesnej młodości oraz tytaniczną wręcz pracę w latach dojrzałych Haydn uważał, że ma obowiązek dzielić się swym niezwykłym darem, którym był talent muzyczny.
Świadczą o tym jego słowa pochodzące z listu do melomanów z Bergen: „Często, gdy walczyłem z różnego rodzaju przeciwnościami... gdy słabły moje siły – czy to fizyczne, czy umysłowe – i gdy miałem trudności w wytrwałym kroczeniu po drodze, na którą wszedłem, coś tajemniczego szeptało mi: – Jest na tym padole niewielu zadowolonych i szczęśliwych; wszędzie panuje smutek i troska – być może pewnego dnia twoja praca stanie się źródłem, z którego zmęczeni czy przygnębieni kłopotami ludzie będą mogli zaczerpnąć parę chwil odpoczynku i pokrzepienia. Cóż za potężny motyw dążenia naprzód”.
Być może i dla nas pogodna, pełna humoru muzyka Papy Haydna jest darem na trudne czasy. Darem, którym nadal dzieli się z nami kompozytor, 200 lat po swojej śmierci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.