Świat interesuje się Afryką, chociaż zbyt często wiadomości w mediach na jej temat pozostawiają dużo do życzenia – nierzadko próbuje się banalizować argumenty dotyczące tego kontynentu. Niedziela, 25 października 2009
– Podkreślaliśmy szczególne związki Obamy – związki krwi – z Afryką. Dlatego ten prezydent mógł przemawiać do Afrykańczyków szczerze i bez dyplomatycznych eufemizmów (żaden z jego poprzedników nie odważył się na tak jawną krytykę elit rządzących Afryką). Dlatego – nie ukrywając problemów związanych z dziedzictwem kolonializmu – prezydent przypomniał Afrykańczykom, że „Zachód nie jest odpowiedzialny za zniszczenie gospodarki Zimbabwe, za dramat dzieci-żołnierzy, za szerzącą się wszędzie korupcję”.
Te dobitne słowa dobrze odzwierciedlają sytuację na Czarnym Kontynencie. Tej Afryce, rządzonej przez nietykalną kastę starych przywódców (dla przykładu, Mugabe jest absolutnym władcą Zimbabwe od prawie 30 lat), Obama rzuca wyzwanie: Stwórzcie nowe rządy, które zapewnią ludności afrykańskiej rozwój społeczny i gospodarczy. To prawie wezwanie do afrykańskiej rewolucji...
– Nie lubię, gdy tego typu problemy są instrumentalizowane ideologicznie. Obama „wytargał za uszy” starych przywódców afrykańskich i dobrze zrobił, bo ciąży na nich wielka odpowiedzialność za obecną sytuację. Lecz nie był całkowicie obiektywny, gdyż należałoby także napiętnować winy Zachodu. Wyrażenie „Zachód” nie jest już wprawdzie na miejscu, gdyż powinien wziąć pod uwagę także wielkie państwa azjatyckie – mówiłbym raczej o odpowiedzialności wielkich potęg.
Gdy natomiast chodzi o korupcję, należy mieć na uwadze fakt, że to zjawisko przewiduje istnienie dwóch podmiotów: tego, który bierze pieniądze, i tego, kto je oferuje. Jeżeli statystyki państw najbardziej skorumpowanych brałyby pod uwagę nie tylko skorumpowanych, którzy biorą pieniądze, ale także ludzi dających pieniądze, czyli korumpujących, wyglądałyby całkowicie inaczej niż obecnie – na pierwszych miejscach takiej statystyki znajdowałyby się państwa uznawane za bardzo demokratyczne.
Powinniśmy skończyć z manichejską oceną sytuacji w Afryce (z jednej strony zło, z drugiej – dobro), ponieważ odpowiedzialność za tragedie Afryki ponoszą obydwie strony. Nie trzeba być ani bezkrytycznymi zwolennikami Trzeciego Świata, ani reakcjonistami – należy być realistami. Magisterium Benedykta XVI (a przedtem Jana Pawła II) jest przykładem prawdziwie realistycznego podejścia do problemów afrykańskich.
– Jak interpretuje Ksiądz apel Obamy o nowe rządy?
– Aby w Afryce nastały rządy mądre, sprawiedliwe i solidarne, potrzebna jest mobilizacja społeczeństwa obywatelskiego (przede wszystkim Kościoła), której celem powinna być zmiana sposobu podejścia do wielu problemów skażonych liberalizmem bez hamulców i uprzedzeniami ideologicznymi. Poza tym trudno jest mówić o nowych rządach, gdy w Afryce ciągle jest pełno najemnych żołnierzy – w czasie moich podróży spotkałem ich bardzo wielu…
– Co to za najemni żołnierze?
– To najemnicy koncernów zajmujących się wydobywaniem minerałów. Nie zapominajmy, że w zglobalizowanym świecie międzynarodowych koncernów rządy – również na Zachodzie – działają pod dyktando gospodarki. Polityka jest na usługach gospodarki. Dlatego trzeba potwierdzić prymat polityki nad ekonomią, nad biznesem. Mówił to Jan Paweł II, powtarza to Benedykt XVI (to jest ważne przesłanie najnowszej encykliki).
Często politycy wygłaszają piękne przemówienia, lecz tak naprawdę decyzje podejmuje wielki biznes, wielkie koncerny międzynarodowe. Ja bardzo jestem przywiązany do jednego z ostatnich dokumentów Jana Pawła II – Kompendium doktryny społecznej Kościoła. W dokumencie tym mówi się m.in. o prymacie osoby, o polityce, która ma być na służbie „res publica” – dobra wspólnego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.