Początki II Soboru Watykańskiego znamionuje bezprecedensowa w historii aktywna rola światowego episkopatu w jego przygotowaniu, do czego wezwał Jan XXIII, zapowiadając w 1959 r. zwołanie soboru. Nie wolno jednak zapominać, że w owych miesiącach ciążył jeszcze na Kościele styl pontyfikatu Piusa XII. Przegląd Powszechny, 12/2006
Błogosławioną „spuścizną” Soboru jest niewątpliwie poczucie wewnętrznej wolności. Wielu księży ma większą swobodę i nie ma większych skrupułów, gdy nie stosują się dokładnie do litery tej czy innej liturgicznej instrukcji. Któryż z teologów nie rozróżnia dziś między jurystyczną cenzurą swych pism a głosem swego wewnętrznego sumienia? Sporo światła na te sprawy rzucać może pewien tekst z Duszpasterskiej Konstytucji o Kościele mówiący o tym, że decydującym impulsem naszych czasów jest głębokie odczucie autonomii świata. Oto zasadniczy passus tego soborowego dokumentu:
Jeżeli przez autonomię w sprawach ziemskich rozumiemy to, że rzeczy stworzone i społeczności ludzkie cieszą się własnymi prawami i wartościami, które człowiek ma stopniowo poznawać, przyjmować i porządkować, to tak rozumianej autonomii należy się domagać; nie tylko bowiem domagają się jej ludzie naszych czasów, ale odpowiada ona także woli Stwórcy. Wszystkie rzeczy bowiem z samego faktu, że są stworzone, mają własną trwałość, prawdziwość, dobroć i równocześnie własne prawa i porządek, które człowiek winien uszanować, uznawszy właściwe metody poszczególnych nauk czy sztuk…
Lecz jeśli słowom „autonomia rzeczy doczesnych” nadaje się takie znaczenie, że rzeczy stworzone nie zależą do Boga, a człowiek może ich używać bez odnoszenia ich do Boga, to każdy uznający Boga wyczuwa, jak fałszywymi są tego rodzaju zapatrywania. Stworzenie bowiem bez Stworzyciela zanika. Zresztą wszyscy wierzący, jakąkolwiek wyznawaliby religię, zawsze w mowie stworzeń słyszeli głos i objawienie Stwórcy. Co więcej, samo stworzenie zapada w mroki przez zapomnienie o Bogu (KDK nr 36).
Centralne kryterium autonomii stawia nas w obliczu zadania uporządkowania całości obszaru teologicznej problematyki. Za-chować trzeba równowagę między respektem dla autonomii w jej specyficznych sferach i odniesieniu do Stwórcy. Zagadnienie zobrazujemy na trzech ważnych odcinkach problematyki.
Autonomia podmiotu
Człowiek jest figurą, która wysuwa się na pierwszy plan. Reformacja XVI w. z jej silnym podkreślaniem wiary i łaski w aspekcie odniesienia tych dwu rzeczywistości przeżywanych w życiu konkretnego człowieka (pro me) wraz z powrotem do źródeł w poszukiwaniu pierwotnego doświadczenia - już podkreśliła owo silne wyczucie dla człowieka jako podmiotu religijnych doznań. Ta świadomość wiary przybierać zaczęła dojrzały kształt na II Soborze Watykańskim. Istotne znaczenie człowieka jako istoty przyjmującej Boże objawienie wkomponowane w ludzką historię i związana z tym konieczność krytycznej lektury Biblii - to w sumie milowe wręcz kroki ku nowemu otwarciu się. W ten kontekst otwarcia wpisuje się doskonale Deklaracja o wolności religii „Dignitatis humanae” z jej silnym wyakcentowaniem roli indywidualnego sumienia. Wolność religii osadzona zostaje w samym centrum godności ludzkiej osoby. Wolność religii to centralna wartość chrześcijańskiej wiary. Wolność aktu religijnego znajduje swój najwyższy sens i wyraz dopiero wtedy, gdy człowiek – opierając się na naturalnym społecznym wymiarze swej egzystencji – przeżywa związanie się z Bogiem we wspólnocie, wewnątrz religijnych ugrupowań. Sama zaś społeczna natura człowieka wymaga, aby człowiek wewnętrzne akty religijne ujawniał na zewnątrz, aby łączył się z innymi ludźmi w dziedzinie religii, wyznawał swoją religię na sposób społeczny (DWR nr 3).