Komercja nie jest zagrożeniem dla prawdy czy dobra społecznego. Można mówić prawdę na sposób encyklik papieskich, a można mówić jasno, prosto i „tabloidalnie”, jak Jezus. Prawda jest ta sama, przekaz gorszy lub lepszy. Przegląd Powszechny, 3/2007
Znam eksperymenty ukazujące, jak bardzo ufa się dziennikarzom, a z drugiej strony, jak bardzo oni sami są niedoszkoleni. Mówię tu też o moim znajomym, młodym studencie socjologii, który zatrudnił się w jednej z największych gazet. Dostał zadanie przeprowadzenia rozmów z profesorami, z ważnymi osobami. Osoby te w kontakcie z nim były spięte, zestresowane, on był górą w tym układzie. Profesorowie niejako płaszczyli się przed dziennikarzem, emisariuszem jakiejś władzy nad człowiekiem. W efekcie on nie wykorzystał tej sytuacji, ale rozumiał, że bardzo łatwo mógł nimi manipulować, nie mając wiedzy, mógł górować nad nimi, gdyż wszedł w taką rolę społeczną. To nie znaczy, że należałoby zakazać dziennikarzom pełnienia takiej roli. Wprost przeciwnie, zwłaszcza po osiągnięciach dziennikarstwa śledczego, które bardzo sobie cenię. Cały problem polega na tym, by nas, zwyczajnych odbiorców uczyć kontaktów z mediami. Należy wyjaśniać sposób działania mediów, ich niezbywalne prawa do zdobywania i posiadania informacji. Należy doprowadzić do jakiegoś modelu wzajemnego zrozumienia. Jak to jednak zrobić? Jest to problem społeczeństwa obywatelskiego.
Pan Profesor zaznaczył rozłam między kwestią misji, tego, co media faktycznie mogą, a tym, czego się od nich żąda. Może warto byłoby w tym momencie zapytać o stanowisko etyka. Chciałbym się zwrócić z pytaniem do dr. Tadeusza Jerzego Konioniuka: Jakie miejsce w etyce mediów ma ideał służby? Może warto byłoby powiedzieć o tym, jakie elementy etyki mediów są obecnie najsłabiej rozumiane zarówno przez dziennikarzy, na co zwrócił uwagę prof. Godzic, jak i odbiorców tych mediów.
TADEUSZ JERZY KONONIUK: Moje podejście do służby i zawodu dziennikarza jest dosyć specyficzne. Jestem biegłym sądowym i rzecznikiem dyscyplinarnym w Radzie Etyki Mediów i w Sądzie Dziennikarskim. Prowadziłem ok. 700 różnych spraw sądowych, zarówno w sądach powszechnych, jak i dziennikarskich. Co do debaty nad kształtem prawa prasowego, odpowiedzialności, dyskusji, czy ma to być sankcja represywna, karna, cywilnoprawna, mogę powiedzieć, że w ogromnej większości spraw jedyną karą, jaką dałbym dziennikarzowi, byłaby kara nauczenia się wykonywania zawodu. Po prostu większość błędów dziennikarskich wynika z braku wiedzy, ignorancji i arogancji. Często ignorancja i arogancja powodują, że nawet młody człowiek jest zupełnie odporny na wszelkie uwagi krytyczne.
Zawód dziennikarza wyodrębnił się w momencie, gdy w mediach pojawiły się działy informacyjne. I to właśnie one zmusiły wydawców do stworzenia stałych zespołów redakcyjnych. Zatem pojęcie służby i profesjonalizmu dziennikarskiego rozumiem jako dostarczanie obywatelom informacji. Rzetelnych, wiarygodnych i dokładnych. Patrząc z perspektywy historycznej, warto powołać się na dziennikarską biblię, czyli pierwszą poprawkę do Konstytucji amerykańskiej. Otóż Adams, jeden z twórców tejże poprawki, która gwarantowała wolność prasy, uważał ją za rodzaj kontraktu, jaki społeczeństwo amerykańskie zawarło z prasą. W tym kontrakcie prasie przyznano wolność „for public good”, dla dobra społecznego. I to dobro społeczne miało polegać na edukowaniu, informowaniu i na funkcji kulturotwórczej mediów. Czyli wolność w zamian za pełnienie tej służby dla dobra społecznego. Powiem banał, ale w zasadzie w państwach demokratycznych świadome i aktywne uczestnictwo w życiu publicznym i społecznym wymaga dobrze poinformowanych obywateli. To właśnie zadanie spoczywa na mediach i dziennikarzach.