Media w służbie społeczeństwu

Komercja nie jest zagrożeniem dla prawdy czy dobra społecznego. Można mówić prawdę na sposób encyklik papieskich, a można mówić jasno, prosto i „tabloidalnie”, jak Jezus. Prawda jest ta sama, przekaz gorszy lub lepszy. Przegląd Powszechny, 3/2007




O kolejne wystąpienie poprosimy polityka, pana Jana Lityńskiego. Zawód dziennikarza był przed rokiem 1989 bardzo ryzykowny i prowadzenie wolnego dziennikarstwa było prawie niemożliwe. Czy obecnie dostrzega pan instrumentalne traktowanie dziennikarzy przez polityków? Czy problem mediów publicznych w Polsce jest skutkiem tego, że media te, są zależne w jakiś sposób od polityków?

JAN LITYŃSKI: Jestem oddalony od czynnej polityki i podchodzę do tego z pewnym dystansem. Moje spojrzenie nie jest obiektywne. Uważam, że wolne dziennikarstwo, na poziomie ogólnopolskim i lokalnym to jest pewien substytut, substytut niezrealizowanego w pełni projektu społeczeństwa obywatelskiego.
]
Brak jest wzorca społecznego, brak modelu działań społecznych. Badania pokazują, że polska młodzież jest najmniej aktywna we wszystkich dziedzinach życia publicznego, w polityce, samorządzie lokalnym czy studenckim, organizacjach pozarządowych. Tutaj mamy próżnię i w tej próżni działa prasa. Musi być łącznikiem między mało aktywnym społeczeństwem a władzą na poziomie lokalnym, wojewódzkim czy centralnym.

Wybuch polskiego dziennikarstwa po roku 1989 jest fenomenem, którego nie sposób nie docenić. Po tych uwagach stwierdzam, że próby zawłaszczania dziennikarstwa mają u nas miejsce na każdym poziomie i są niezwykle szkodliwe. KRRiT tworzono w 1990 r., myśląc, że będzie to ciało wyłonione przez polityków w pewnym consensusie, a ludzie wybrani do Krajowej Rady będą osobami niezależnymi. Okazało się, że ten model, słuszny i szlachetny, kompletnie nie wypalił. Ludzie wprowadzani tam odstawiają na 6 lat swoje barwy partyjne i pracują w Radzie. Ale przez te lata działają na rzecz partii, do których potem wracają. Błąd jest tutaj ewidentny, mamy do czynienia z upolitycznieniem telewizji i radia. Upolitycznienie to ma różne natężenie. Ale myślenie o mediach elektronicznych jako o narzędziu politycznym nadaje tu pewien ton.

Między dziennikarstwem a polityką istnieje napięcie, które jest spowodowane kontrolą ze strony dziennikarzy. Mogą oni lansować polityków i również ich niszczyć. Dlatego istnieje jakby naturalna tendencja do tego, by mieć „swoich” dziennikarzy. To jednak bardzo rzadko wychodzi, ponieważ nawet przy braku obiektywizmu dziennikarskiego trudno jest stać za jedną linią polityczną. Tu podam bardzo bliski mi przykład. Otóż „Gazeta Wyborcza” uchodziła za blisko związaną z Unią Demokratyczną, z Unią Wolności. Ja uważam, że w wielu przypadkach było to dla tych partii bardziej szkodliwe niż pożyteczne. Atak GW na niektóre rozwiązania UW był atakiem bardzo silnym, natomiast obrona wydawała się czymś normalnym. Kłótnie o różne rozwiązania były dla polityków dosyć druzgocące. Dziennikarze mają nad politykami przewagę. Przy czym, jeśli widzimy niekompetentnych polityków, to bardzo często naprzeciw niekompetentnego polityka staje niekompetentny dziennikarz. Ale dziennikarz może uciec przed swoją niekompetencją np. odpowiednio skonstruowanym pytaniem, polityk natomiast gra całym sobą.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...