Na tak luksusowy wybór papieża-Niemca, bezpośrednio po wielkim papieżu-Polaku mógł sobie pozwolić tylko Duch Święty. Nikt z Polaków by w tym kierunku nie szedł. Podobnie Niemcy! Widzę w tym znak, że Opatrzność czuwa nad Polakami i Niemcami. Przegląd Powszechny, 4/2007
Ważne jest również w wizji zjednoczonej Europy to, na co zwraca uwagę Benedykt XVI. Nie wolno nam mianowicie zapomnieć, że Europa zawsze budowała na trzech wzgórzach: na Akropolu – demokrację, na Kapitolu – prawo i na Golgocie – miłosierną miłość i przebaczenie. Jestem pewien, że papież będzie dbał o to, by to trzecie wzgórze europejskiej cywilizacji, kultury i duchowości nie zostało zapomniane. W tym widzę wielkie zadanie dla Polski, gdyż takiej stabilności religijnej, jaka jest u nas, w Europie już nie ma. Mamy zatem obowiązek dbać o to, by dziedzictwo trzeciego wzgórza nie zostało we współczesnej zjednoczonej Europie zaprzepaszczone. To nie jest tylko obowiązek duchownych, to dotyczy każdego chrześcijanina.
Nasza ojczyzna jest tam, gdzie jeszcze nie byliśmy, mianowicie w niebie. Ukazane jest to wyraźnie w Liście do Filipian: naszą ojczyzną jest niebo – tam jeszcze nigdy nie byliśmy. Obowiązkiem Kościoła dla świata, Europy, Polski, wszystkich poszczególnych krajów jest utrzymywanie nieba otwartego nad ziemią. Jeżeli zamknie się nam niebo, jeżeli zatracimy świadomość tego, gdzie jest nasza prawdziwa i ostateczna ojczyzna, zniszczymy się sami, będziemy mieć sartrowskie piekło na ziemi. Pomimo tego, że możemy być posądzani o tradycjonalizm czy zacofanie, nie możemy do tego dopuścić. Widzieliśmy, do czego mogły doprowadzić nazistowskie przekonania w III Rzeszy, stalinowskie łagry itd. Jak wielu ludzi straciło wtedy tę perspektywę otwartego nieba. Dla nich niebo zamknęło się. Wtedy także ziemia przestaje we właściwy sposób istnieć, pozostaje piekło.
Zmierzyć się z tamtą rzeczywistością jest niezwykle trudno. Trudno jest też na powrót otwierać niebo nad pewnymi obszarami naszej rzeczywistości i historii. Benedykt XVI może być tu dla nas wzorem. Wspaniale scharakteryzował go pod tym względem prezydent Horst Köhler podczas Światowych Dni Młodzieży w Kolonii.
Powiedział on: „Ojcze Święty tylko człowiek zorientowany może dać orientację. Ciebie uważamy za człowieka zorientowanego i za to Ci dziękujemy”. To „zorientowanie” papieża, to światło było szczególnie widoczne podczas jego wizyty w Oświęcimiu, gdzie wszystko, co się działo, przeżywał bardzo głęboko, bo teologicznie. I nad tym piekłem na ziemi otwierał niebo. Kolejnym przykładem takiego głębokiego teologicznego spojrzenia Benedykta XVI na świat i Kościół jest wizyta w Turcji.
– Ksiądz Arcybiskup dotyka tutaj kolejnego ważnego tematu: dialog z innymi religiami, zwłaszcza wzbudzający obecnie duże emocje dialog z islamem. Wizyta w Turcji wnosi w ten dialog więcej światła, niż się to wydawało możliwe, zwłaszcza po przemówieniu papieża w Ratyzbonie...
– W Ratyzbonie Benedykt niechcący sprowokował słuchaczy. Nie chciał tego, jak niektórzy twierdzą, użył wtedy kontrowersyjnych odwołań do przeszłości, gdyż czuł się tam przede wszystkim profesorem. Dlatego wzięto mu to potem za złe. Później, zgodnie z kontekstualnością, którą sam sobie stworzył, pojechał odważnie do Konstantynopola.
– I tam nie dał się zakrzyczeć i zastraszyć.
– Tak, i to przede wszystkim dlatego, że był konsekwentny, był wierny swoim zasadom. Potem Turcy nawet się zastanawiali, że skoro jest ulica Jana Pawła II, to może przydałaby się i Benedykta XVI.
Dziwne jest jednak to skrajne nastawienie i postępowanie tamtejszego ludu. Oni jakby nie rozróżniają ideologii od wiary, a przecież ideologia operuje tylko kategoriami reistycznymi. W ideologii chodzi o samą ideę, o jej zwycięstwo. Trzeba ratować ją za wszelką cenę, nawet za cenę życia ludzkiego. W wierze natomiast ważne są relacje personalistyczne, dialog między Bogiem a mną samym, między mną a innym. Ideologia pomieszana z wiarą jest czymś strasznym. Mogliśmy widzieć, do czego to prowadzi w takich czy innych wariantach, gdy na przestrzeni dziejów Kościoła zamieniliśmy wiarę na ideologię. To się zawsze na nas mściło. Ujęcie ideologiczne nie służyło już wtedy człowiekowi, lecz samo się absolutyzowało. Tam, gdzie wiara zamienia się w ideologię, prędzej czy później zapłoną stosy. I tego musimy się wystrzegać.