Rezultatem zbyt ostrej rywalizacji wzorców matriarchatu i patriarchatu są zranione kobiety, zranieni mężczyźni oraz zranione dzieci. Brak równowagi między tymi wzorcami może spowodować, że kolejne pokolenia będą cierpiały na syndrom „wiecznych dzieci”. To zjawisko jest dość powszechne w Stanach Zjednoczonych. Przegląd Powszechny, 5/2007
Do niedawna rzadko mówiono o kobiecej agresji. Zróżnicowanie standardów zachowań dla obu płci powodowało, że kobiety uważane były za znacznie mniej agresywne ze swej natury od mężczyzn. Od najmłodszych lat oczekiwano od nich posłuszeństwa, łagodności i delikatności.
Mówi się, że agresja kobiety ma inny charakter niż mężczyzny, rzadko jest wyrażana wprost. Jest bardziej ukryta i przejawia się raczej w formie zawoalowanej kontroli i manipulacji. Bywa szantażem własną słabością, nieszczęściem, chorobą czy lękiem przed śmiercią. Ma na celu wywołanie współczucia, zainteresowania, poczucia winy, przez co nie tyle bezpośrednio rani, ile uzależnia i zniewala.
Brakuje nam głębszych studiów nad przemocą w wersji kobiecej. Agresja jest bardziej naturalna w wydaniu męskim, jeśli dochodzi do niej u kobiety, ma ona charakter bardziej destrukcyjny. Co bowiem powiedzieć o matce, która kilkanaście razy dziennie dzwoni do swojej 19-letniej córki, żeby zapytać co ona robi, albo o tej, która swojemu 30-letniemu synowi myje plecy, a jak ten się wykąpie, to czyści po nim wannę. Jeżeli kobieta daje swoją uwagę, czas i uczucie w sposób niedojrzały, na zasadzie poświęcania się, utraty własnych praw i tożsamości, cierpiąc przy tym, to ma wtedy poczucie, że daje bardzo dużo, za dużo. Nie odczuwa satysfakcji, bo jej działanie nie jest twórcze i nie procentuje. Robi to kosztem siebie i tak naprawdę przede wszystkim dla siebie. Dając w sposób nieautentyczny, doprowadza do destrukcji siebie i swojej relacji z bliskimi. Jest to forma wmuszania – musisz wziąć, bo jestem taka dobra i tak się poświęcam, robię to tylko dla ciebie. Im bardziej kobieta chce podkreślić swoją ofiarność w rodzinie, związku, macierzyństwie, tym bardziej staje się brutalna i bezwzględna w działaniu. Ten rodzaj wmuszania dobra ma miejsce w relacjach kobiet z mężczyznami. Wmuszając, zniewalają, a tym samym sprawują kontrolę. A ta zastępuje miłość.
Dzisiaj kobieca agresja coraz częściej przejawia się wprost. Kobiety bez skrępowania przyznają się do wściekłości i wyrażają ją. O Czajce, bohaterce swojej książki „Córeńka”, Wojciech Tochman pisze, że ludzie ją męczą i złoszczą. Coraz częściej ma ona ochotę wyjść na ulicę i pociągnąć po nich serią z karabinu maszynowego. A potem samej sobie palnąć w łeb. Mimo że do tak ekstremalnej chęci wyładowania wściekłości niewiele kobiet by się przyznało, to jednak coraz częściej mówią głośno, że jest w nich bardzo dużo tłumionej złości.
Jeśli kobieta ma istotne problemy z agresją i nie może opanować frustracji, wskazuje to na poważne problemy w kontakcie ze sobą, z własnym ciałem i głębszymi emocjami. Może to oznaczać deficyt odpowiedniej ilości opieki, czułości czy bezpieczeństwa. Agresja jest uniwersalnym i najprostszym sposobem rozładowania napięć na skutek frustracji naszych potrzeb, zarówno tych niższych jak i tych wyższych. Zmiana, o której Pani mówi, jest rzeczywiście bardzo zauważalna. Wydaje mi się, że panuje ogólne przyzwolenie na zachowania agresywne w życiu codziennym. Zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet są one promowane czy wręcz nobilitowane. Jest to zjawisko typowe dla kultury cywilizacji indywidualistycznej. Kultura zachodnia promuje model człowieka sukcesu, a to jest związane z przebojowością. Agresja jest kojarzona z siła, a nie słabością, ten wzorzec od mężczyzn przejmują kobiety. Nie trzeba daleko szukać, aby dowieść, że agresja zadomowiła się w naszym codziennym życiu, wystarczy popatrzeć na zachowania młodzieży w szkole. Dwadzieścia lat temu nie do pomyślenia byłoby takie chamstwo, jakie ma miejsce dzisiaj.
Kolejnym przykładem są media, w których agresję przedstawia się jako oryginalną formę ekspresji, wyraz spontaniczności, zaradność, przedsiębiorczość czy przejaw wolności, a nie jako prymitywizm. Jednocześnie w ogólnej, społecznej świadomości próbuje się lansować idealistyczną (postoświeceniową) wizję człowieka kulturalnego, ograniczać skrajne zachowania agresywne. Istnieje sprzeciw wobec tortur czy kary śmierci, ale w to miejsce wchodzą o wiele bardziej bezsensowne formy egzekucji (mafia, krwawe rozgrywki polityczne). Paradoks polega na tym, że próbujemy być bardziej cywilizowani i szlachetni, ale przeciętna jednostka jest coraz mniej cywilizowana, bardziej dzika i bezsensownie agresywna niż kiedyś.