Che Guevara – ciemna strona mitu

Mityczne postaci świecą magicznym światłem. Lecz, tak jak księżyc, zazwyczaj mają nie tylko jasną, ale także ciemną stronę, skrywającą ich mroczne tajemnice. W zasięgu mitu znalazł się kubański rewolucjonista Che Guevara, który, mimo krótkiego życia, wywarł piętno na wielu pokoleniach młodzieży na świecie. Przegląd Powszechny, 3/2008



Guevara wychodził z założenia, że Kuba była moralnie zobowiązana do wspierania walki toczącej się w Afryce. Ówcześni przywódcy afrykańscy byli przeciwni tej misji. Przywódca Egiptu – Naser – próbował go odwieść od tego zamiaru, wyjaśniając, że biały cudzoziemiec dowodzący czarnymi wojskami w Afryce może co najwyżej robić wrażenie Tarzana. Z kolei prezydent Algierii – Ben Bella – przestrzegał go, by nie wdziewał szat proroka i nie odgrywał roli mesjasza ludów Afryki. Jedyny wniosek, jaki reżim Castro wyciągnął z tych ostrzeżeń, sprowadził się do tego, że niemal wszyscy ze 130 Kubańczyków wysłanych nad jezioro Tanganika byli czarni. Guevara planował, że kubańscy żołnierze będą szkolili, a nie walczyli u boku kongijskich partyzantów, jak to w końcu się stało. Ekspedycja afrykańska Che w 1965 r. była kompletnie nieudana. Pojawił się w Kongo, gdy powstanie zostało już praktycznie stłumione przez belgijskich komandosów i francuskich najemników. Wobec widma klęski Guevara został zmuszony do wyjazdu z Afryki.

Po fiasku misji afrykańskiej Che czuł się przegrany. Nie chciał wracać na Kubę, zdając sobie sprawę z nowego kursu politycznego Castro, który z kierownictwa partii usunął jego zwolenników. Postanowił wrócić do Argentyny i tam kontynuować walkę. Był to jednak pomysł mało realny, gdyż argentyńska partia komunistyczna kategorycznie sprzeciwiała się polityce Castro w Ameryce Południowej.

Ostatecznie zdecydowano, że etapem pośrednim w drodze do Argentyny będzie Boliwia. Ponieważ w Boliwii nie istniał ruch partyzancki, Kubańczycy mieli tam odegrać rolę rewolucyjnej awangardy, a grupa studentów i członków partii komunistycznej z Boliwii przeszła na Kubie szkolenie wojskowe. W zamyśle Castro misja boliwijska miała odwrócić uwagę Stanów Zjednoczonych od Kuby, a udana rewolucja w Boliwii lub w krajach sąsiednich osłabić ich presję. Stawka była wysoka, gdyż w razie niepowodzenia Kuba skazywała się na bezterminowy sojusz z Moskwą.

Wyprawa do Boliwii może być uznana za klasyczny przykład lekceważenia rzeczywistości i patrzenia na świat przez ideologiczne okulary. Boliwia przestała być krajem niestabilnym politycznie po przeprowadzonych, w miarę demokratycznych, wyborach prezydenckich i reformie rolnej. Władze miały dobre kontakty z chłopami, a w kraju panował silnie zakorzeniony boliwijski nacjonalizm, zwłaszcza w siłach zbrojnych, utrzymujących związki ze Stanami Zjednoczonymi. Na dodatek lewica była słaba i podzielona, a partia komunistyczna nie kwapiła się do podjęcia walki zbrojnej. Taki kraj Che wytypował na kolebkę rewolucji latynoamerykańskiej. Nie potrafił w dodatku osiągnąć porozumienia z komunistami, których przywódca – Monje – przewidywał proroczo, że kiedy ludzie dowiedzą się, że na czele ruchu partyzanckiego stoi obcokrajowiec, odwrócą się od was plecami i odmówią wam poparcia. Jestem pewien, że wasz ruch zakończy się niepowodzeniem, ponieważ będzie kierowany przez obcokrajowca, a nie Boliwijczyka. Zginiecie bohatersko, ale nie macie szans na zwycięstwo.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...