Zbigniew Herbert rozpoczynał poznawanie świata od wykorzystania dwóch zmysłów: wzroku i dotyku. Sam mówił, że przygotowania do książki to w jego przypadku przede wszystkim rysunki. Przegląd Powszechny, 10/2008
Poeta nie ostrzega tutaj przed konsekwencjami buntu, walki z terrorem, a jeśli szuka wzorów dla własnych postaw i ocen, nigdy nie odwołuje się do „sztuczek wyobraźni”, bo jak napisał we wspominanym już wierszu „Pan Cogito i wyobraźnia”, tej ostatniej nie ufa, uwielbia natomiast tautologie / tłumaczenie / idem per idem // że ptak jest ptakiem, niewola niewolą / nóż jest nożem / śmierć śmiercią. W swojej wyszukanej dosłowności podkreśla w zakończeniu cytowanego wiersza, że wyobraźnia Pana Cogito ma ruch wahadłowy // przebiega precyzyjnie / od cierpienia do cierpienia // nie ma w niej miejsca / na sztuczne ognie poezji // chciałby pozostać wierny / niepewnej jasności.
Czy owa „niepewna jasność” to doznanie sensu istnienia, w którym dominuje cierpienie, w którym ból decyduje o głębi przeżyć i odpowiedzialności? Pozostańmy przy pytaniach. W zbiorze „Raport z oblężonego miasta” znajduje się również wiersz „Przeczucia eschatologiczne Pana Cogito”, w którym poeta zawarł swoją wizję „życia po życiu”, wyobrażenie czyśćca, gdzie rozstawać się będzie ze zmysłami. Podejrzewa, że najtrudniej będzie mu utracić wzrok i dotyk, zmysły, które decydowały o jego energii twórczej, o wymiarach, kształcie i barwie uprawianej przez niego sztuki. Mówi więc poeta, że Pan Cogito będąc w czyśćcu: podda się wszystkim torturom łagodnej perswazji ale do końca będzie bronił odczucia bólu i paru wyblakłych obrazów na dnie spalonego oka.
Wiele napisano o etycznych i estetycznych zasadach sztuki Herberta, wiele opinii poświęcono jego niezłomności moralnej i uporowi w tropieniu wszelkiego fałszu, wszelkich przejawów pozornych wartości. Nie szczędzono mu krytyki zwłaszcza u schyłku życia, gdy poeta, udręczony chorobą, bywał zadziorny, nieopanowany w sądach, a nawet agresywny wobec interlokutorów. Mnie jednak interesuje w postawie Herberta przede wszystkim to, co dla znawców tej twórczości stało się miarą sensu godnego trwania zarówno w życiu, jak i w sztuce, co przetworzone na wartości uniwersalne zawsze stoi po stronie transcendentaliów i tego, co od zarania dziejów nazywamy prawdą w naszych zmaganiach z „potworem” istnienia.
Bądź wierny Idź – ten patriotyczny postulat z „Przesłania Pana Cogito” kryje w sobie motto wszelkiego bohaterstwa, ale też gotowość bycia potrzebnym i pomocnym. Ów dar wspierania, świadczenia w imieniu bliźnich nie byłby w wydaniu Herberta tak wyrazisty i przekonujący, gdyby artystyczny kształt jego przesłania nie miał cech doskonałości. Na czym polega to mistrzostwo, mówi m.in. Kazimierz Nowosielski, poeta i profesor w Zakładzie Literatury Współczesnej na Uniwersytecie Gdańskim: W poetyckim ustanawianiu przestrzeni świadczenia Herbert sięga do zasobów mowy ani zanadto odświętnej, ani też przesadnie uzwyczajnionej. (...)
Pod jego piórem odkrywczość i kontynuacja nie znoszą się wzajemnie, nie popadają w jakiś nie do przezwyciężenia konflikt, ale dopełniają się w nieustannym wysiłku budowania takiej sfery zawierzenia życiu, w której zawierałby się zarazem – wpisany w kulturę – nieodzowny element krytycyzmu zarówno w stosunku do przejawianego, jak i ukrytego w świecie zła.
Jako tropiciel wartości uniwersalnych, miłośnik prawdy, honoru i piękna Herbert szukał takiej formy przekazu, w której najlepiej utrwali ślady obecności konkretnych przeżyć w ludzkich dziejach. Abstrakcja go nie interesuje: słaby ze mnie piastun nicości – pisze z kapitalnym wyczuciem językowego humoru w późnym wierszu „Telefon”, o nocnym spotkaniu z Thomasem Mertonem. Nowosielski słusznie zauważa, że Herbertowskie doświadczenie prawdy zakorzenione jest z jednej strony w ludzkim dążeniu do ustalenia faktyczności bytu (to że coś jest, a nie tylko zostało pomyślane – stąd u niego tak ważne „studium przedmiotu”, szacunek dla rzeczy i konkretności istnienia), a z drugiej – w tęsknocie człowieka za ideałem, za absolutną gwarancją dla najbardziej zobowiązujących go wartości, która chroni je przed podstępnością wszelkich relatywizmów. Ową tęsknotę rozpoznaje poeta w odwiecznych mitach ludzkości, w wysoce wysublimowanej sztuce wszystkich epok, w wierze w Boga – stworzyciela wszystkich rzeczy, źródle dóbr prawdziwie wyzwalających. (Kazimierz Nowosielski, „Rozróżnianie głosów. O poetyckim myśleniu według wartości”, Gdańsk 2004).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.