Wbrew pozorom wcale nie jest oczywiste, czym jest historia narodowa. Najczęściej uciera się pewien jej kanon. Jego stworzenie bywa czasem świadomie wspomagane. Niekiedy taki kanon ewoluuje. Przegląd Powszechny, 9/2009
Potrzebne porównania
Wiele spraw narodowej historii widzi się realistyczniej, gdy spojrzy się na nie w perspektywie porównawczej. Jeśli wrócić jeszcze raz do Grunwaldu, to okrucieństwa krzyżackie, o których słyszało każde dziecko w Polsce (w przeciwieństwie do jakoby miłosiernych zachowań Polaków), warto zestawić z, dajmy na to, zachowaniem krzyżowców, z postępowaniem Hiszpanów w Ameryce czy z okrucieństwem nowożytnych metod śledczych oraz kar sądowych.
Gdy mowa o wolnej elekcji, przedstawiając ją dziś często jako demokratyczny precedens, to warto porównać ją – w ramach tej samej refleksji – z monarchiami absolutnymi. Dopiero przy takim podejściu można uzyskać wielostronną charakterystykę samego zjawiska oraz jego skutków.
Marszałkowi Piłsudskiemu należałoby się przyglądać na tle innych czołowych postaci państw regionu, a nawet znacznie dalszych. W końcu nie było przypadkiem, że konstytucję wprowadzoną w Brazylii przez autorytarnego prezydenta Getulio Vargasa potocznie nazywano „polską” (była wzorowana na konstytucji z 1935 r.). Niejeden kraj charakteryzował się wówczas władzą autorytarną i zarazem paternalistyczną, dużą rolą wojska, nacjonalizmem (niekoniecznie od razu w pejoratywnym sensie tego słowa) oraz wyspowością kapitalistycznego rozwoju przemysłowego.
Nawet o Holocauście należałoby, w moim przekonaniu, mówić w kategoriach porównawczych. Dopiero na szerszym tle można zresztą zobaczyć, w jakich aspektach ta zbrodnia była niezwykła. Niezależnie od jej rozmiarów oraz wyjątkowych cech warto jednak pamiętać, że geneza tego piekła wywodziła się nie tylko ze spraw specyficznie chrześcijańsko-żydowskich oraz z zaszłości średniowiecza.
Geneza zbrodni sięgała także zjawisk szerszych, takich jak niejednokrotnie zdarzające się w dziejach naruszenie koncepcji jedności rodzaju ludzkiego, rasizm, idee eugeniki, czy, powiedzmy, wiara w utopijne społeczeństwo zaplanowane. Ucząc o Holocauście, może warto by też pokazać na innych przykładach, jak łatwo sąsiedzi mogą sobie skoczyć do gardeł w bardzo różnych sytuacjach (vide była Jugosławia) czy, powiedzmy, jak łatwo może się zdarzyć naruszenie koncepcji narodu obywatelskiego (vide los francuskich Żydów i – choć tu trudno porównywać – los amerykańskich Japończyków podczas wojny).
Wiele więcej dałoby się zrozumieć z komunizmu w Polsce, gdyby go też rozpatrywać na tle porównawczym. Jeżeli ktoś ma co do tego wątpliwości, to niech się zastanowi, czy wolał żyć w PRL, czy w Albanii lub w NRD, o Mongolii już nie wspominając. Baraki wszędzie były zbudowane według tego samego planu, ale ostatecznie istotnie różniły się między sobą. Zaryzykuję stwierdzenie, że w Polsce rewolta przeciw komunizmowi była wczesna i silna nie dlatego, że było tu tak źle, ale dlatego, że było tu RELATYWNIE nieźle. W Polsce wolność, Zachód itd. już od dłuższego czasu rysowały się w zasięgu ręki.
Podobnie wyjście z komunizmu należałoby rozpatrywać na tle porównawczym – zarówno na tle innych Krajów Demokracji Ludowej (ze Związkiem Radzieckim na czele!), jak też na tle negocjowanych wyjść z sytuacji zdawałoby się bezwyjściowych w wielu innych krajach w tym samym czasie. Komunizm był oczywiście specyficzny – ale, będąc produktem ludzkim (nawet jeśli wielokrotnie nieludzkim), nie był specyficzny do końca.
W końcu np. biali przywódcy Afryki Południowej analogicznie jak komuniści zorientowali się, że w ówczesnym świecie, przy ówczesnej technice i w tamtej sytuacji wyjście z systemu apartheidu stanowi pewniejszą drogę nawet dla zachowania narodu afrykanerskiego niż podjęcie ryzyka konfliktumasakry. Wiele takich konfliktów nie mogło być zresztą wygranych z uwagi na cechy dzisiejszej cywilizacji. W najlepszym przypadku alternatywą dla masakry nieraz mogła być jedynie walka bez końca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.