Pierwsze rozdziały Księgi Rodzaju nie są bynajmniej dziennikarską relacją: ich autor nie stał z kamerą i z dyktafonem, gdy Bóg stwarzał świat, gdy powoływał do istnienia pierwszych ludzi i gdy oni podejmowali ważne decyzje, także tę jedną... jakże fatalną w skutkach! Głos Karmelu, 1/2007
Teraz już pozostaje tylko wyciągnąć rękę, najpierw w stronę drzewa, potem w stronę Adama, by i on zjadł zakazany owoc. Stało się... otwarły się ich oczy, ale nie zobaczyli prawdy wszechrzeczy; zobaczyli tylko jedno: że są nadzy. Dla człowieka Biblii nagość jest przede wszystkim symbolem słabości i bezbronności. W chwili pokusy człowiek myślał, że poprzez grzeszny czyn osiągnie wielkość, a tymczasem jeszcze mocniej doświadcza swej ograniczoności, którą teraz próbuje osłonić przepaską z gałęzi figowych. Ale tak naprawdę, to tylko Bóg może osłonić słabego człowieka – i rzeczywiście, później da On pierwszym ludziom ubrania ze skór.
Tu jednak nagość ma też dodatkowe znaczenie: autor biblijny powiedział nam bowiem, że przed grzechem pierwsi ludzie byli nadzy, lecz nie odczuwali wobec siebie wstydu. Byli stworzeniami, ale nie czuli żadnego zagrożenia ze strony drugiej osoby, nie musieli zasłaniać się przed nikim i niczym, a ich wzajemna więź była pełna harmonii. Teraz wszystko się zmieniło: człowiek zasłania siebie przed drugim człowiekiem, ale też czuje, że musi ukryć swą niegodność wobec świętości Boga. Bóg jednak nie odwraca się od człowieka, zadaje mu pierwsze pytanie w dziejach ludzkości: Gdzie jesteś? Człowiekowi łatwo jest ukryć się, ale znacznie trudniej jest wyznać własną winę: Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc. Winni są wszyscy, ale najmniej Adam: winna jest Ewa, ba, w pewnym sensie winny jest sam Bóg, bo przecież stworzenie Ewy było Jego pomysłem (postawiłeś przy mnie!). Jakże łatwo odnaleźć nam siebie w tym Adamie, który ukazuje cały splot okoliczności, byleby tylko jak najbardziej zmniejszyć swoją odpowiedzialność!
W tym momencie odzywa się Bóg. Myliłby się jednak ten, kto by odczytywał Jego słowa jako wyrok surowego sędziego: Bóg bowiem wyznacza ludziom nie tyle karę, ile raczej leczniczą terapię, która uchroni ich na przyszłość przed mirażem boskości: to bowiem, co mogłoby budzić w człowieku złudzenie boskiej władzy (przetwarzanie świata przez pracę w przypadku mężczyzny i przekazywanie życia przez kobietę) będzie odtąd naznaczone trudem i bólem, co więcej, praca okaże się nieraz bezowocna, gdyż ziemia będzie stawiać opór człowiekowi.
Widzimy tu kapitalny obraz tego, co nazywamy społecznymi – czy wręcz kosmicznymi – skutkami grzechu: człowiek myśli, że jego niewidoczny, ukryty grzech to prywatna sprawa między nim a Bogiem, tymczasem musi przekonać się, że zerwanie tej pionowej nitki (między Bogiem a człowiekiem) w nieunikniony sposób powoduje zerwanie nitek poziomych: więzi międzyludzkich (tu zwłaszcza między mężczyzną a kobietą – dominacja zamiast harmonii), relacji między człowiekiem a przyrodą. Człowiek zbuntował się wobec Boga, a teraz przyroda buntuje się wobec człowieka, który okazał się złym zarządcą powierzonego mu świata.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.