Myślę, że potrzeba nam tego, o co Grecy prosili Filipa w Ewangelii św. Jana: „Chcemy widzieć Jezusa”. Chrześcijanin, kapłan, zakonnik musi być „przezroczysty” dla Boga. Głos Karmelu, 04/2007
Papież Benedykt XVI bardzo mocno akcentuje potrzebę pogłębienia relacji z Panem Bogiem. Na co winien zwrócić uwagę człowiek pragnący wejść w głębię tej relacji?
Trzeba wyjść od konkretnej sytuacji. W obecnych czasach mamy skłonność do interpretowania życia chrześcijańskiego przede wszystkim w wymiarze społecznym: posługa bliźniemu, miłosierdzie, otwartość na innych, wolontariat. Te wszystkie rzeczy są zasadnicze w życiu chrześcijanina, ale myślę, że istnieje ryzyko zapomnienia wymiaru wiary. Działanie, staranie się, bieganie, zatroskanie może spowodować, że zapomnimy o wymiarze duchowym. Wydaje mi się, że winniśmy odzyskać wymiar modlitwy na wszystkich płaszczyznach, zaczynając od kapłanów. Kapłan musi być człowiekiem ludzi, dla ludzi, ale najpierw musi być człowiekiem Boga. Jeśli, aby służyć bliźniemu, zapomni o relacji z Bogiem, o kontemplacji, o modlitwie, wtedy skończy się na tym, że rozczaruje innych, zuboży innych, zamiast ich ubogacić. Może dać wiele rzeczy, ale nie da tego, czego inni by chcieli, czego rzeczywiście potrzebują. Myślę, że potrzeba nam tego, o co Grecy prosili Filipa w Ewangelii św. Jana: „Chcemy widzieć Jezusa”. Chrześcijanin, kapłan, zakonnik musi być „przezroczysty” dla Boga. Jeśli nie ma zażyłości z Bogiem, jeżeli nie ma odwagi „tracić” dużo czasu na modlitwie, nigdy nie zdoła „być przezroczystym”, by inni mogli dostrzec poprzez niego oblicze Boga.
Czytając Księdza autobiografię „Moje powołanie nomady” szybko dochodzi się do wniosku, iż to opowieść o bardzo szczęśliwym człowieku. Skąd to szczęście?
Nie wiem. Szczęście, jakie odczuwam, radość jaką mam wewnątrz, towarzyszy mi przez całą moją drogę. Myślę, że tym, co potrafię przekazać innym, jest właśnie życie pod znakiem radości, ale też wolności. Dlatego nie martwię się o to, by wyjaśniać innym, dlaczego zostałem księdzem, dlaczego istnieje celibat. Myślę, że ludzie powinni raczej znaleźć odpowiedź płynącą z życia kapłana, właśnie z mojej pogody ducha, z mojej radości, aniżeli z wyjaśnień, które nie mają sensu. To wszystko stało się moim udziałem także dlatego, że miałem to szczęście w moim życiu, iż spotkałem odpowiednie osoby – także wielkie postaci - które pozwoliły mi zrozumieć piękno daru z siebie, piękno życia „oddanego na własność” Słowu Bożemu.
W ubiegłym roku obchodziłem pięćdziesięciolecie mojego kapłaństwa. Napisałem z tej okazji inną książkę jakby autobiograficzną „Gwiazdy na mojej drodze” (obok tej autobiografii napisanej przed laty), właśnie dlatego, że przy tej okazji odczułem potrzebę przypomnienia osób, które były ważne w moim życiu. Opisałem w niej pięćdziesiąt gwiazd – ludzi, których spotkałem na mojej drodze. Są wśród nich sławne osobistości: papieże, biskupi, wielcy pisarze, ale też zwykli nieznani, pokorni ludzie zaczynając od mojego ojca, matki, babci. Napisałem tę książkę zamiast wydrukować tradycyjny obrazek pamiątkowy, kierowany przekonaniem, które głęboko odczuwam, że każdy z nas jest ukształtowany nie tyle przez książki, które przeczytał, ale przez spotkania. Miałem szczęście spotkać tyle osób, które dla mnie były wzorem, były rzeczywiście gwiazdami na mojej drodze. Gdy ktoś ma drogę oświetloną takimi gwiazdami, nie może żyć inaczej, jak tylko w radości i pogodzie ducha. To pomaga przezwyciężyć trudne chwile, które oczywiście także zdarzają się.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.