Myślę, że potrzebne są chwile, w których nieco przyhamujemy. Codziennie biegniemy, jakbyśmy chcieli dogonić nasze wczoraj albo jutro. Problem w tym, że ucieka nam nasze „dziś”. To właśnie wtedy najbardziej ucieka nam życie. Wciąż nam się wydaje, że wreszcie złapiemy swój własny cień. Przewodnik Katolicki, 11 marca 2007
Mówi Ojciec o „punktach powrotów”, które dla każdego są inne. A co jeszcze współczesny człowiek może wynieść z wielkopostnej nauki rekolekcyjnej?
Przede wszystkim świadomość tego, co sam Bóg w swoim Synu chciałby powiedzieć drugim. Jak się tego dowiedzieć? Pewnie nie ma innej drogi oraz innego sposobu, jak „modlitwa do kwadratu modlitwą innych podparta”. A człowiek? Myślę, że jest wciąż taki sam: i wielki, i mały; i święty, i grzeszny; taki i „do”, i „od” Boga. Błąkający się między skrajnościami, od burty do burty. Poraniony, często wściekły na siebie i zapłakany z powodu innych. Samotny w tłumie innych samotnych. Cierpiący na tysiące schorzeń – w tym głównie na „epidemię braku czasu”. Człowiek to przypadek nadający się do leczenia, więcej, do gwałtownego leczenia!
Co takim ludziom powiedzieć?
Pewnie jedno: Człowieku, popatrz – Chrystus idzie twoją drogą. Jest bardzo blisko ciebie. Pewnie bliżej, niż myślisz. Nie bój się, On ci niczego nie zabierze. Syn Boży i Syn Człowieczy jednocześnie - nie cieszy cię to? Spójrz, nie miał łatwego życia, ale się nie cofnął. Jego celem było wybawić cię z ciebie samego. Być w niewoli siebie, być uzależnionym od siebie, być ograniczonym sobą - smutne, wprost pożałowania godne. Nie wierz więc w siebie, bo za chwilę będziesz musiał uwierzyć we wszystkie swoje klęski i grzechy, a to już początek piekła. Tymczasem tuż obok ciebie idzie Ten, który z przekleństwa krzyża uczynił rusztowanie miłości. Zatrzymaj się, spójrz Mu w twarz, pozwól, aby On cię wyzwolił!
Wracając jednak do samych rekolekcji wielkopostnych. W czym przejawia się ich duchowa niezwykłość?
Rekolekcje to Tajemnica Zbawienia. To się nie zmienia. Kalwaria Chrystusa trwa i Kalwaria zbawia. On nią jest wśród nas, Jedyny żyjący pośród umarłych. Można godzinami patrzeć na krzyż, można tygodniami chodzić po Jerozolimie, podziwiając jej wspaniałości tylko po to, by móc komuś powiedzieć: „byłem”, a jednocześnie nie czuć nic wewnątrz. Można też usiąść pod drzewem, które uschło, jak moja dusza, i nagle coś się obudzi, rozpłacze, otworzy oczy i powie: Tak dalej być nie może! Wracam, Jezu, do Ciebie, „bo mi bez Ciebie pustynią świat” - jak mówi jedna ze śląskich pieśni. Duchowość rekolekcji to Jezusowa obecność i moja grzeszność, Jego moc i moja słabość, Jego prawda i moje pokrętne wymigiwania się. To Jego wolność i moje zniewolenia, Jego bliskość i moje oddalenia, a między tym wszystkim Jego miłość - uparta, konsekwentna, niezmiernie miłosierna. Jeśli to nas nie przekonuje do rekolekcji, czyli drogi z Panem, to cóż innego?