Myślę, że potrzebne są chwile, w których nieco przyhamujemy. Codziennie biegniemy, jakbyśmy chcieli dogonić nasze wczoraj albo jutro. Problem w tym, że ucieka nam nasze „dziś”. To właśnie wtedy najbardziej ucieka nam życie. Wciąż nam się wydaje, że wreszcie złapiemy swój własny cień. Przewodnik Katolicki, 11 marca 2007
Rekolekcje głosi już Ojciec od przeszło trzydziestu lat. Czy pomimo upływu czasu pamięta jeszcze Ojciec te pierwsze, od których wszystko się zaczęło?To było jeszcze przed święceniami kapłańskimi, kiedy ówczesny ojciec prowincjał Szymański zwrócił się do mnie z prośbą: „Heniu, przygotuj sobie rekolekcje dla młodzieży, bo w czasie wakacji siostry elżbietanki w Nysie będą potrzebowały rekolekcjonisty". No cóż, słowo się rzekło, nie ma odwrotu. Przygotowywałem się, ale wydawało mi się, że to jeszcze nie jest to, co młodym ludziom należałoby powiedzieć. Z wielką niepewnością podszedłem do tych świętych dni. Przychodzę, a tu masa dziewcząt! Widząc je ściśnięte w kaplicy, przeraziłem się. Co ja im powiem? Wtedy spojrzałem na duży krzyż, który wisiał w korytarzu, tak jakby zaraz chciał spaść na przechodzących. Zrozumiałem! To On ma powiedzieć te rekolekcje i to do Niego przyszły te radosne dziewczyny. A moje własne „ja”? Czym jest w obliczu Jego „Ty”? Pomodliłem się tylko: Panie, spraw, abym Ci tu niczego nie popsuł. Tamta modlitwa do dziś tłucze się po moim sercu...
I przez te wszystkie lata udało się niczego nie popsuć, co więcej, pewnie i wiele naprawić. Do czego potrzebny jest zatem ten niezwykły czas? Myślę, że potrzebne są chwile, w których nieco przyhamujemy. Codziennie biegniemy, jakbyśmy chcieli dogonić albo nasze „wczoraj”, albo nasze „jutro”. Problem w tym, że ucieka nam nasze „dziś”. To właśnie wtedy najbardziej ucieka nam życie. Wiemy o tym, ale wciąż nam się wydaje, że wreszcie złapiemy swój własny cień. To nic, że się to innym nie udało i że jest to pogoń za wiatrem, bo może uda się właśnie mnie... W tym „wyścigu szczurów” uda się nam na pewno... zagubić siebie, swoją twarz, sumienie, zasady, także Boga. Dziś o to szalenie łatwo. Dlatego może właśnie są rekolekcje.
A co w takim razie jest ich istotą?By przynajmniej raz w roku lub choćby raz na jakiś czas pozwolić wypowiedzieć się Bogu, ale tak do końca. Najczęściej bowiem, kiedy On już w nas zaczyna mówić, my szybko kończymy za Niego. A Jemu nie można przerywać, tylko trzeba Go słuchać. Do tego potrzeba pewnie trochę czasu, zamilknięcia, wyłączenia wewnętrznych „zagłuszaczy”, modlitwy, no i tego, co najważniejsze - szczerej spowiedzi. To nieraz jest trudna „sauna”, niezbędna jednak do zdrowego egzystowania duszy. Bez niej staniemy się nieludzko nieznośni dla innych, a przede wszystkim dla siebie samych.
Myślę, że najważniejszym celem rekolekcji jest powrót. A my mamy tak wiele „punktów”, do których musimy wrócić: Bóg, człowiek, sumienie, prawda, uczciwość, miłość i sto pięćdziesiąt innych rzeczy. Każdy ma jednak swój ranking najważniejszych „punktów powrotów”.