Oczy w kolorze nieba

Dlaczego właśnie ja muszę cierpieć? Czemu mnie to spotyka? Za jakie grzechy? Panie profesorze, czy przyzwyczaił się Pan już do tego typu pytań ze strony swoich pacjentów? W tych pytaniach wyraża się wielki egzystencjalny ludzki ból, wielkie duchowe rozterki człowieka stojącego na progu śmierci. Przewodnik Katolicki, 25 maja 2008



O wielkiej roli modlitwy i miłości pisze też Kathy Kalina, amerykańska pielęgniarka hospicyjna, przez wiele lat zatrudniona jako akuszerka, w swojej książce” Akuszerka dusz, Opieka duchowa nad umierającymi”. W tej książce jest także zbiór pięknych modlitw na trudne chwile życie.

Modlitwa nie zawsze musi być uszeregowanym zbiorem znanych nam formułek. Pani Aniela umierała w swoim domu, spokojna, wyciszona, niecierpiąca, bo z dobrze uśmierzanymi dolegliwościami, a przy tym miała zupełnie jasny umysł. Zapytałem ją, czy ma jeszcze jakieś potrzeby, również te modlitewne. I usłyszałem w odpowiedzi: teraz to ja już nie mam siły na modlitwę, ale muszę mieć to wyciszenie, po to żebym odbierała to wszystko, co mi Dobry Pan Bóg mówi. Bo ja czuję Jego żywą obecność i Jego przekaz.

Nie każdy znajduje jednak w sobie taką siłę, tak jak nie każdy doświadcza łaski wiary...

– Ekonomia Zbawienia rządzi się swoimi autonomicznymi prawami. Bardzo często mamy do czynienia z czymś, co Tomasz Moore nazywa syndromem wypalenia duszy. Otóż, kiedy już wszystko wydaje nam się stracone, kiedy ciało staje się coraz większym ciężarem, kiedy nie ma żadnej nadziei, kiedy dochodzi prawie do unicestwienia naszej osobowości, i kiedy mamy już absolutną pustkę w duszy, dopiero wtedy zaczyna się w nas coś odradzać i kiełkować. I to jest ten rosnący w nas Bóg. Bo czasem musi się aż wypalić dusza, aby mogło dojść do przeobrażenia, do duchowej odnowy.

Czy hospicjum jest do tego dobrym miejscem? Swoistego rodzaju kuźnią duszy?

– Nie wiem. John Hinton mówi, że jest to bezpieczne miejsce dla ludzi umierających i cierpiących. Tylko tyle i aż tyle. Bo my czasem za dużo mówimy, starając się na siłę nadać niektórym rzeczom jakieś znaczenie. Ja bym chyba wolał, żeby o takich sprawach mówił zawsze chory, a nie ten, kto się nim opiekuje.

Chorzy posługują się bardzo często językiem symboli...

– Przeglądałem kiedyś wspaniałe rysunki wykonane przez młodego, śmiertelnie chorego Kanadyjczyka. Na jednym z nich jest człowiek, który patrząc na Jezusa Chrystusa, widzi pięć strzykawek z igłami. To była taka dość częsta wśród pacjentów próba identyfikacji własnego cierpienia z cierpieniem Chrystusa.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...