Nie wolno o seksualności mówić językiem kodeksu karnego. W mediach bardzo często słyszymy taki język o Kościele. „Papież potępił, zakazał, zabronił, skrytykował…”. Cały czas na „nie”. Przewodnik Katolicki, 9 listopada 2008
Paweł VI w encyklice „Humanae vitae" określił, że seks małżeński jest w moralności katolickiej nierozdzielnie złączony z aktem prokreacji. Czy należy przez to rozumieć, że współżycie seksualne niemające na celu poczęcia dziecka Kościół uważa za niepożądane?
– Trudności ze zrozumieniem tej wypowiedzi są związane z językiem. Słowo „prokreacja” jest jednoznacznie kojarzone z płodzeniem dzieci. Akt prokreacyjny to taki, który zmierza do poczęcia dziecka. Gdyby trzymać się takiej definicji, to trzeba by współżyć zawsze w czasie płodnym, a nie współżyć w okresie niepłodnym, także w czasie ciąży. Pary niepłodne byłyby także moralnie niedoskonałe. Kościół nic takiego nie mówi.
Zwraca uwagę na podstawową świadomość, którą każdy z nas ma, że akty seksualne prowadzą do poczęcia dziecka, ale wcale nie wymaga, aby za każdym razem, kiedy podejmuje się współżycie, powinno się pragnąć poczęcia i dążyć do tego. Jeżeli więc można współżyć w czasie niepłodnym (o czym mówi encyklika „Humanae vitae”), to dlatego, że w nauce Kościoła chodzi o takie współżycie, które nie narusza fizjologii człowieka.
Jeżeli jest czas niepłodny w cyklu kobiety, to znaczy, że Bóg tak stworzył kobietę i jest to mądre. Nie próbujemy poprawiać Pana Boga ani przez kwestionowanie takiej możliwości, ani poprzez likwidowanie czasu płodnego. Jeżeli Bóg przewidział czas niepłodny, to można w tym czasie współżyć, gdy nie planuje się poczęcia dziecka. Chodzi więc o to, aby nie naruszać płodności, nie ingerować w fizjologię człowieka, nie manipulować pracą zdrowego układu rozrodczego.
Gdy ten warunek, całkowicie racjonalny, małżonkowie spełniają, mogą spokojnie w poczuciu szukania woli Bożej zastanawiać się nad swoimi wyborami odnośnie do liczby dzieci w ich rodzinie. Mogą wybierać do współżycia czas płodny lub niepłodny. W każdym z tych wyborów związek między miłością a prokreacją nie jest zerwany.
Pewien kapłan powiedział mi kiedyś, że wszystkie grzechy seksualne to grzechy ciężkie. Trudno żyć z takim brzemieniem. Dlaczego sfera życia seksualnego jest obwarowana takim piętnem grzechu?
– Proste, nieskomplikowane myślenie o grzeszności człowieka, pozbawione pytań o jego aktualną świadomość i dojrzałość jest bardzo szkodliwe w sferze seksualnej. Niekiedy można co najwyżej zakładać, że taki grzech mógł się pojawić, ale po wysłuchaniu penitenta najczęściej trzeba zmienić zdanie, widząc jego naiwność, brak wiedzy, wpływ wychowania, niedojrzałość osobowościową, szczerość intencji, złożoność okoliczności, w których doszło do wyboru zła.
Ludzkich wyborów nie można rozpatrywać w egzystencjalnej próżni, nie uwzględniając historii życia, jego etapów. Przykładanie do wszystkich problemów seksualnych jednorodnej matrycy jest działaniem na szkodę małżeństwa. Zwalnia z myślenia, słuchania i poznawania ludzi. Moralność to nie są testy na egzaminie z prawa jazdy. To nie matematyka ani jasnowidzenie. Z perspektywy człowieka podejmującego decyzje o dobru i o złu wiele wyborów wygląda całkiem inaczej niż to, co myśli sobie i widzi zewnętrzny obserwator.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.