Do niedawna wydawało się, że modne w Europie hasło Chrystus tak, Kościół nie! dotyczy ześwieczczonego Zachodu, jednak coraz częściej taką postawę odnajdujemy i w katolickiej Polsce. Wielu współczesnych w naturalny sposób zwraca się do Boga, nie akceptuje jednak instytucji Kościoła. Posłaniec, 1/2008
Do niedawna wydawało się, że modne w Europie hasło Chrystus tak, Kościół nie! dotyczy ześwieczczonego Zachodu, jednak coraz częściej taką postawę odnajdujemy i w katolickiej Polsce. Wielu współczesnych w naturalny sposób zwraca się do Boga, nie akceptuje jednak instytucji Kościoła, neguje sens jej istnienia i nie czuje z nią więzi, postrzegając Kościół jako siłę próbującą narzucić wolnemu człowiekowi własny system zakazów i nakazów i zawładnąć życiem społecznym.
Choć zawsze uważałem się za człowieka wierzącego, przyznam, że miałem pewien kłopot z Kościołem, który jawił mi się jako struktura dość sztywna i nieco bezduszna. Przełom nastąpił, gdy jako student przybyłem do Taizé. Po raz pierwszy zetknąłem się tam z wiarą żywo i bezpośrednio przeżywaną we wspólnocie. Doświadczyłem czegoś niesamowitego. Miałem wrażenie, że Jezus, którego znałem dotąd jako historyczną postać z kart Nowego Testamentu, zaczyna być dla mnie kimś żywym i realnym. A kiedy w milczeniu medytowałem wraz z innymi, odczuwałem w tym pozawerbalnym spotkaniu jakąś nową płaszczyznę, którą da się określić tylko słowem sacrum. Uświadomiłem sobie, że to właśnie jest obraz Kościoła. Bo czymże jest Kościół, jak nie społecznością uczniów Jezusa, w której On sam jest obecny.
Później przyszło odkrycie sakramentów. Wcześniej przystępowałem do nich w sposób rytualny, bo tak wypadało, aby być w porządku. Teraz, kiedy przychodzi mi przyjmować Eucharystię, znów budzi się we mnie to poczucie niezwykłego Spotkania.
Podobnie – wraz z Agnieszką – staramy się przeżywać nasze małżeństwo. Mamy wrażenie, że doświadczamy wciąż łaski miłości. Kiedy schodzimy w głąb, czujemy, że doświadczamy takiej płaszczyzny, która przekracza wszelki ludzki wymiar. Niezwykłość tego sakramentu polega właśnie na tym, że nie jesteśmy już sami. Ktoś zdaje się nam nieustannie towarzyszyć. Jest to tym ważniejsze w momentach zwątpienia czy zagubienia.
Coraz bardziej jest dla mnie jasne, że prywatna religijność, choćby najpiękniejsza, nie obroni się. Prędzej czy później upadniemy, gdyż jesteśmy słabi. Do tego, aby trwać w rzeczywistości Spotkania z Bogiem, niezbędna jest wspólnota. I taką wspólnotę, nazywaną Kościołem, ofiarowuje nam sam Jezus. Jedyną wspólnotę, gdzie możemy doświadczyć i świętować Jego paschalną obecność.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.