Do roli telewizyjnego kaznodziei nikt go nie przygotował. Nie miał też na kim się wzorować, gdyż był pierwszym we Włoszech duchownym występującym regularnie przed kamerami. Miał za to piękny, „radiowy” głos i był fotogeniczny – kamera go lubiła. Głos ojca Pio, 61/2010
Do roli telewizyjnego kaznodziei nikt go nie przygotował. Nie miał też na kim się wzorować, gdyż był pierwszym we Włoszech duchownym występującym regularnie przed kamerami. Miał za to piękny, „radiowy” głos i był fotogeniczny – kamera go lubiła. A do tego mówił w sposób spokojny i ciepły. I to zadecydowało, że przez kolejnych piętnaście lat jego program stale gościł na antenie, ciesząc się niesłabnącą popularnością.
Ojciec Mariano, kapucyn z Turynu w telewizji RAI po raz pierwszy pojawił się w Wigilię Bożego Narodzenia 1953 roku. Odczytał wówczas komentarze podczas transmisji pasterki odprawianej w rzymskim kościele Aracoeli. Do telewizji o. Mariano trafił z radia (najpierw pracował w Radiu Watykańskim, potem w Radiu RAI), gdzie wygłaszał pogadanki na tematy religijne.
Programy tego typu były niesłychanie popularne w tamtym czasie, stąd też każda stacja dbała o to, aby taką audycję umieścić w swojej ramówce. Analogiczny mechanizm zadziałał również w telewizji u jej początków. Ogłoszono zatem konkurs na prezentera programu religijnego, który wygrał o. Mariano. Był idealnym kandydatem: jego głos sprawdził się w radiu, tam zdobył niezbędne doświadczenie w formułowaniu wypowiedzi i odpowiednim modulowaniu głosu, a co najważniejsze, był fotogeniczny – kamera go lubiła.
Marsjanin, Pinokio i minispódniczki
Pierwszy prowadzony przez niego cykl powstał w 1955 roku i nazywał się „Poczta ojca Mariano”. Odpowiadał w nim na pytania nadsyłane przez widzów z całego kraju. Zadaną kwestię starał się przedstawić w sposób wyczerpujący. Zwykle czynił to na zasadzie przypowieści – umiał tak wykorzystać szczegółowy przypadek, konkretne zdarzenie, aby posłużyło mu do rozważań bardziej ogólnych, do refleksji nad życiem.
Na przysłane przez małego chłopca pytanie o to, którą figurkę wstawić do bożonarodzeniowej szopki: Marsjanina (jak chciałby autor listu) czy może Pinokia (jak sugeruje jego braciszek), o. Mariano odpowiedział: „Najlepiej połóżcie tam obie figurki. Dzieciątko Jezus jest bowiem jak Marsjanin, który przychodzi z nieba, żeby nas zbawić. Natomiast my wszyscy jesteśmy takimi Pinokiami, którzy uciekli z domu Ojca i teraz ze łzami w oczach próbują wrócić”. Przekazywaną naukę zawsze odnosił do przykładów z życia, często posługiwał się anegdotą, a nawet żartem.
Ojca Mariano pytano dosłownie o wszystko, codziennie otrzymywał ponad pięćdziesiąt listów. A on, choć był radykalny w opiniach na temat dobra i zła, potrafił zachować umiar w ocenach ludzkich postaw. Telewidzom oburzonym na długie włosy u chłopców odpowiadał: „To moda, jak wiele innych. Mówią, że w ten sposób protestują przeciw społeczeństwu. Ale to źle! Protestować trzeba głową, a nie tylko włosami”. Zaś upatrującym zgorszenia w noszeniu minispódniczek mówił: „Nie trzeba widzieć zła tam, gdzie często mamy do czynienia jedynie z modą, próżnością, głupotą”. I dodawał: „Kobieta nigdy nie będzie bardziej wyzwolona, jak wtedy, gdy potrafi wyzwolić się z niewoli mody, która ją poniża”.
Potem powstały kolejne cykle: „W rodzinie” i „Kim jest Jezus”. Ten ostatni osiągnął rekordy popularności, ponoć oglądało go aż piętnaście milionów widzów. Wskaźniki oglądalności dały mu drugie miejsce w rankingu, wyższe notowania miał tylko teleturniej „Rischiatutto”, którego formułę można porównać do polskiego „Idź na całość”. Ojciec Mariano był zafascynowany możliwością głoszenia Ewangelii przy pomocy nowoczesnych środków przekazu.
Z pewną przesadą pisał o tym w jednym z listów: „Jak wiele dobra można uczynić przy pomocy tej błogosławionej telewizji. To tak, jakby aniołowie Boży roznosili milionom te moje ubogie słowa Bożego sługi”. W niedługim czasie o. Mariano został okrzyknięty osobowością telewizyjną, zapraszano go jako gościa do innych programów oraz do współpracy przy audycjach innych redakcji. Przez pewien czas prowadził też programy w telewizji hiszpańskiej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.