Rodzimy się wyposażeni w egoizm, pychę i bunt. Chciałbym być panem samego siebie. Nie chcę być zależny, co oczywiście jest absurdem, ponieważ jestem istotą stworzoną. Bóg stwarza mnie w każdej chwili i jestem całkowicie od Niego zależny – całkowicie zależny! Czas serca, 96/2008
Przyjrzyjmy się jeszcze raz temu procesowi: Bóg bierze chleb. Błogosławi go i zaczyna delikatnie łamać na kawałki. Jak to rozumieć?
To jest bolesny proces. Kim jest człowiek? Człowiek jest stworzony przez Boga i całkowicie od Niego zależny, ale my chodzimy swoimi drogami, sami zarządzamy własnym życiem. Bunt przeciwko Bogu leży w naturze człowieka. Takie jest wytłumaczenie grzechu pierworodnego. Rodzimy się wyposażeni w egoizm, pychę i bunt. Chciałbym być panem samego siebie. Nie chcę być zależny, co oczywiście jest absurdem, ponieważ jestem istotą stworzoną. Bóg stwarza mnie w każdej chwili i jestem całkowicie od Niego zależny – całkowicie zależny!
Z reguły jednak tego nikt nie chce zaakceptować i w procesie wychowania często utwierdza się w tym przekonaniu. W części świata, w której żyjemy, w wychowaniu kładzie się nacisk na potwierdzenie zadowolenia z siebie: powinieneś odnieść sukces, być mądry, należeć do najlepszych uczniów w szkole albo co najmniej mieć jakieś inne osiągnięcia. Musisz konkurować i rywalizować! To może posunąć się tak daleko, że uwierzę, że moje ego jest moją właściwą osobowością. Oczywiście, trzeba to przełamać, ale jest to trudne i bolesne. Bóg stosuje wszystkie możliwe środki. Można powiedzieć: ćwiczenia – nieszczęście, choroba, przeciwność, grzech, zdrada. Dzięki Bożej męce to wszystko może zostać przemienione w coś dobrego. Bóg buduje nowe życie na ruinach starego, ale to stare musi wcześniej ulec zniszczeniu. To trudne i wielu ludzi nie chce tego zaakceptować. Jak tylko pojawiają się trudności, rodzi się bunt przeciw Bogu. Człowiek jest rozgoryczony, rozczarowany, skołowany. Poddaje się. Jan od Krzyża (karmelita, doktor Kościoła) powtarzał, że Bóg nie może pracować dalej z większością ludzi, bo gdy tylko zaczyna boleć, natychmiast Mu się sprzeciwiają
Czy Bóg posługuje się moimi niepowodzeniami do tego, bym mógł znaleźć się bliżej Niego?
Bóg pragnie mojego szczęścia, ale żeby je osiągnąć, muszę przejść przez pewne cierpienia i może również jakieś nieszczęścia – nie w sensie ostatecznym, ale przemijające. Jest też różnica pomiędzy bólem a nieszczęściem. Może mnie bardzo boleć, ale jeżeli to zaakceptuję, wcale nie muszę być nieszczęśliwy. Człowiek głęboko wierzący jest zdolny do tego, by przejść przez ciężkie próby, gdy jednocześnie rzewnie się płacze i doznaje całkowitego pokoju. Nie powinno zawsze traktować się bólu jak nieszczęścia. To są dwie różne rzeczy. Życie jest trudne prawie dla każdego i ma w sobie wiele bólu, ale pomimo tego można znaleźć szczęście – w środku bólu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.