Trudno, by Kościół prosił o zlustrowanie swoich ludzi, gdy... nie było lustracji. Tygodnik Powszechny, 9/2005
KRZYSZTOF KOZŁOWSKI: - W tym przypadku infiltracja była o tyle łatwa, że Kluby przyjmowały członków bez specjalnych obostrzeń. O ile nie zawodzi mnie pamięć, wystarczyła rekomendacja dwóch osób.
ANDRZEJ GRAJEWSKI: - W aktach przejętych przez IPN zarejestrowano ponad milion ludzi, i to nie przeciętnych Kowalskich, ale aktywną część narodu. To świadczy o tym, jak sprostytuowani wychodzimy z czasów PRL. Także jako wspólnota Kościoła, bo większość z tych ludzi to praktykujący katolicy.
KRZYSZTOF KOZŁOWSKI: - To z kolei świadczy o tym, że fałszywe są nasze wyobrażenia, jakoby garstka zdradziła, a przytłaczająca większość narodu była niewinna i bohaterska.
- Pomówmy o "Tygodniku Powszechnym" i "Gościu Niedzielnym". Krzysztofie, nie brak tych, którzy - słysząc np. Twoją krytykę ujawnienia przez Bronisława Wildsteina listy katalogowej IPN - mówią: "Aha, jego środowisko ma pewnie coś na sumieniu"...
KRZYSZTOF KOZŁOWSKI: - Protestuję przeciw takiemu stawianiu sprawy. Jeżeli ktoś ma zastrzeżenia do procedur, nie można go automatycznie oskarżać, że miał konszachty z SB. Środowisko “Tygodnika” nie obawia się lustracji. Zwróciliśmy się do prof. Leona Kieresa oraz do krakowskiego IPN z prośbą, żeby sam Instytut opracował zachowane materiały UB i SB dotyczące naszego środowiska. Autolustracja zapewne nie byłaby przekonująca dla naszych krytyków, zatem niech zajmą się tym zewnętrzni, obiektywni eksperci.
ANDRZEJ GRAJEWSKI: - Historia “Tygodnika” czy “Gościa” nie może być pisana wyłącznie przy użyciu materiałów SB, bo w przeciwnym razie dojdziemy do aberracyjnych konkluzji, że w tych dokumentach zawarta jest prawda i tylko prawda. W pracach historyków IPN dostrzegam pewien problem metodologiczny: oto młodzi nieraz ludzie uzyskali dostęp do niezwykle interesującej kategorii źródeł. Zafascynowani, zapominają czasem o ich rzetelnej krytyce i konieczności sięgnięcia do innych archiwów.
Muszę jednak powiedzieć, że w moim przekonaniu “Tygodnik Powszechny” popełnił poważny błąd, stając w szeregach tych, którzy mówili: “Lepiej nie grzebmy w archiwach bezpieki, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie”. Świadomie bądź nieświadomie znalazł się po stronie tych, których opinia publiczna postrzegała jako ludzi o nieczystych sumieniach. Dla wielu, w tym także dla mnie, którzy wychowywali się na “Tygodniku”, przestaliście być wiarygodni. To, co działo się na łamach “TP” po 1992 r., było zaprzeczeniem jasności intelektualnej, która wcześniej charakteryzowała Wasze pismo.
KRZYSZTOF KOZŁOWSKI: - Nadal upieram się przy swoim: lustracja, nawet maksymalnie rzetelna, nie doprowadzi do moralnego oczyszczenia narodu, jakiegoś powszechnego katharsis.
ANDRZEJ GRAJEWSKI: - Nie ma zgody. Moim zdaniem sytuacja w Polsce zostanie uzdrowiona właśnie dzięki otwarciu archiwów. Donosicielstwo nie było w obozie socjalistycznym czymś nagannym - przeciwnie, było elementem nobilitacji towarzyskiej czy zawodowej. I tę kulturę donosicielstwa trzeba raz na zawsze przerwać. Naturalnie: złe nawyki znikną wraz z odejściem do grobu pewnego pokolenia. Trzeba jednak kolejnym generacjom pokazać, że na fałszu i donosach nie można zbudować niczego dobrego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.