Kościół i teczki

Trudno, by Kościół prosił o zlustrowanie swoich ludzi, gdy... nie było lustracji. Tygodnik Powszechny, 9/2005

Po drugie, lustracja raz na zawsze zakończy tzw. grę kwitami, co będzie ważne nie tylko dla higieny moralnej, ale także dla bezpieczeństwa państwa.

KRZYSZTOF KOZŁOWSKI: - Donosy nie są czymś, co pojawiło się w czasach PRL. Polacy pisali donosy do gestapo, a dziś piszą do Agencji Restrukturyzacji Rolnictwa, że np. sąsiad zza miedzy zawyżył rozmiary pola, żeby dostać wyższe unijne dopłaty.

ANDRZEJ GRAJEWSKI: - Jasne, delatorstwo było narzędziem sprawowania władzy od czasów Sulli. Jest jednak różnica między zwykłym donosem a jego zinstytucjonalizowaną formą, która była jednym z fundamentów państwa totalitarnego. Poza tym w przypadku PRL korzyści z donosicielstwa czerpała i władza, i - na ogół - sam agent.

- A co z lustracją "Gościa Niedzielnego"?

ANDRZEJ GRAJEWSKI: - Tzw. teczka obiektowa redakcji została zniszczona. Natomiast materiały wypływają przy okazji innych spraw. Tu nie ma złudzeń - do 1980 r. były w Polsce trzy niezależne tygodniki: “TP”, “Gość” i “Przewodnik Katolicki” w Poznaniu. Musiały być infiltrowane. Jedni po prostu donosili, inni podejmowali grę z SB. Dlatego złudnym i niesprawiedliwym zabiegiem jest ferowanie osądów przez młodych polityków, którzy nie doświadczyli grozy tamtego systemu, a dziś dokonują ostrych ocen. Na miły Bóg, przecież przed 1989 r. nikt nie wiedział, że komunizm upadnie. Tymczasem trzeba było załatwiać przydział papieru, pozwolenie na druk - każdego dnia borykano się z dziesiątkami technicznych problemów, od których zależała egzystencja pisma. Każde kierownictwo redakcji musiało przystawać na mniejsze zło.

KRZYSZTOF KOZŁOWSKI: - Mam wrażenie, że gdyby w Kościele działały proste mechanizmy obronne, niektórzy księża nie poszliby na współpracę z SB. Za słabe było rozróżnienie między oficjalnymi rozmowami duchownych z władzami, np. na szczeblu Episkopatu, przełożonych zakonnych czy diecezji, a spotkaniami o charakterze nieformalnym, np. szeregowego proboszcza z oficerem SB, który przychodził na plebanię.

W “Tygodniku” próbowaliśmy wprowadzić pewien mechanizm ochronny: jeżeli z bezpieką rozmawia kierownictwo, w takim razie domagamy się zaprzestania rozmów z pracownikami. Naturalnie SB nagminnie łamała tę regułę. Jednak sami wymagaliśmy od członków redakcji, żeby za każdym razem zgłaszali o wezwaniu ich na rozmowę.

ANDRZEJ GRAJEWSKI: - Pan Minister ma rację: w Kościele istniało przyzwolenie na kontakty z SB, co sprzyjało przekształcaniu spotkań oficjalnych w nieformalne. Oczywiście, z dziesiątków nachodzeń plebanii nic nie wynikało, ale niektóre kończyły się pozyskaniem tajnego współpracownika. Absolutnie nie było również oczywiste, żeby o spotkaniach z funkcjonariuszami bezpieki informować np. biskupa.

W latach 80. do redakcji “Gościa” przyjeżdżali kilka razy oficerowie z bezpieczeństwa. Nasz naczelny, ks. Stanisław Tkocz poinformował o tym biskupa, biskup zaś kazał porozmawiać z funkcjonariuszem MSW. Spotkanie odbywało się w gabinecie szefa, członkowie redakcji byli o wszystkim powiadomieni. Potem szef opowiadał zespołowi o przebiegu rozmowy i pisał raport do biskupa. Kłopot w tym, że owa roztropna pryncypialność, jaką w takich sytuacjach okazywał ks. Tkocz, nie była w Kościele na porządku dziennym.

- Antoni Alster, komunistyczny wiceminister MSW, narzekał, że agentura kościelna była mało wiarygodna. Z drugiej strony np. aparat bezpieczeństwa potrafił sterować wyborami prowincjała oblatów. Jak daleko w Kościele sięgały macki Służby Bezpieczeństwa?

ANDRZEJ GRAJEWSKI: - Komunistom w Polsce nigdy nie udała się rzecz nie do przecenienia: wpływać na obsadę biskupstw. To zawdzięczamy kard. Stefanowi Wyszyńskiemu, bo Stolica Apostolska była gotowa na daleko idące kompromisy.

Poza tym Kościół w Polsce był za silny. Ideałem bezpieki był kanał dwukierunkowy: ksiądz powinien nie tylko donosić, ale także przekazywać treści, które władza narzuca. A tego praktycznie w ogóle nie było, bo proboszcz, który mówiłby na kazaniu językiem Komitetu Centralnego, nie utrzymałby się na parafii nawet tydzień.

Podsumowując: esbecy odnieśli wiele ważnych sukcesów operacyjnych; o wielu wciąż niewiele wiemy (do dziś krążą np. legendy o infiltracji Watykanu). Tylko że uzyskana w ten sposób wiedza nie była im zbyt pomocna. Podczas stanu wojennego Kiszczak zarządził podsłuchiwanie wszystkich kazań w Polsce. Dostał raport, z którego wynika, że pięć procent traktowało o sprawach politycznych, a trzy procent było jawnie antysocjalistycznych. I co z tego?

KRZYSZTOF KOZŁOWSKI: - Opatrzność jest jednak silniejsza od tajnych policji. Sami ludzie by nie dali rady.

ANDRZEJ GRAJEWSKI: - Gdyby Kościół był wyłącznie dziełem ludzkim, zostałby podzielony i zmanipulowany, zniszczony do cna już w latach 50. Na szczęście obok mniej lub bardziej wierzących parafian, mniej lub bardziej twardych księży, działał jeszcze Bóg. Jego w tych aktach dobrze widać.

Rozmawiał Maciej Zając



***



Krzysztof Kozłowski (ur. 1931), od grudnia 1956 r. w redakcji “Tygodnika Powszechnego”, obecnie jest zastępcą redaktora naczelnego. Doktor filozofii KUL, w latach 1989-2000 senator RP. W 1990 r. został pierwszym szefem UOP i pierwszym niekomunistycznym ministrem spraw wewnętrznych (do stycznia 1991).

Dr Andrzej Grajewski (ur. 1953) jest historykiem, zastępcą redaktora naczelnego “Gościa Niedzielnego”, członkiem Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej i stałym współpracownikiem Ośrodka Studiów Wschodnich. Opublikował m.in.: “Tarcza i miecz. Rosyjskie służby specjalne 1991-1998”, “Kompleks Judasza. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”.

Ks. dr Arkadiusz Wuwer (ur. 1966) jest adiunktem na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, sekretarzem arcybiskupa Damiana Zimonia i duszpasterzem dziennikarzy archidiecezji katowickiej.

 

«« | « | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...