Losami dzieci zmarłych bez chrztu zajmie się Międzynarodowa Komisja Teologiczna. Tygodnik Powszechny, 42/2004
Od rozpaczy do nadziei
W przeszłości praktyka kościelna nie szła drogą “miłosierną”. Dzieci, które umarły bez chrztu, nie mogły być grzebane w “miejscu świętym i religijnym”, tj. na katolickich cmentarzach. Ich pogrzeb - pisał Jean Delumeau - “odbywał się bez księdza i odsuwano je od poświęconej ziemi z tego samego tytułu co inne osoby dotknięte hańbą, niewierzących, heretyków, odstępców, schizmatyków, ekskomunikowanych, zmarłych śmiercią samobójczą, (...) publicznych grzeszników i innych”. “Męski klerykalizm” - jak ujmuje to francuski historyk - szerzył strach przed śmiercią bez chrztu, ale i sam ten strach przeżywał. Zdarzało się, że rodzice dzieci zmarłych bez chrztu, poruszeni współczującą miłością do swoich pociech, posuwali się do wymyślnych czy raczej dramatycznych sposobów, aby umożliwić pogrzebanie maleństw w “miejscu poświęconym” i ratować pociechy przed wiecznym potępieniem. Temu, przykładowo, służyły tzw. sanktuaria odroczenia, do których przynoszono dzieci zmarłe bez chrztu. Kładziono je na ołtarzu czy w innym miejscu w kościele i modlono się o ożywienie, choćby na ułamek sekundy, by zdążyć z chrztem.
Miłość do zmarłych dzieci nie była jednak w cenie wśród teologów. Ks. Arnauld w XVII w. pozbawił rodziców wszelkich złudzeń: “Litość, jaką mamy dla dzieci, w niczym nie może się im przysłużyć, i tak samo surowość naszych uczuć nie czyni w istocie ich losu bardziej szczęśliwym. Tak więc nie przez ludzki odruch niepotrzebnej miękkości serca trzeba oceniać rzeczy, jak to czyni większość ludzi, ale w świetle Pisma, soborów i Ojców”. W takiej perspektywie przy lekturze Biblii, nauczania soborów i tekstów Ojców Kościoła w niczym nie mogły przydać się “zbawienne” intuicje zranionej miłości rodziców. W końcu nie da się zgłębiać tajemnic wiary przy pomocy tak kruchego i nędznego narzędzia, jakim jest serce przepełnione współczuciem i miłością do dziecka. Ludzkie miłosierdzie nie musiało być w tym ujęciu refleksem miłosierdzia Bożego.
A jednak Kościół w końcu poszedł za odruchem “niepotrzebnej miękkości serca”. Dzisiaj dzieci zmarłe bez chrztu znajdują miejsce na “uświęconej ziemi”, a w ostatniej drodze towarzyszy im kapłan. Rytuał przewiduje przy tej okazji celebrację Mszy. “Jeśli chodzi o dzieci zmarłe bez chrztu - czytamy w Katechizmie - Kościół może tylko polecać je miłosierdziu Bożemu (...). Istotnie, wielkie miłosierdzie Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni, i miłość Jezusa do dzieci (...), pozwalają nam mieć nadzieję, że istnieje jakaś droga zbawienia dla dzieci zmarłych bez chrztu” (nr 1261).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.