Pałace można pootwierać

Zjedzenie zupy z biskupem nie powinno być niczym nadzwyczajnym. Tygodnik Powszechny, 8 lipca 2007




– Ludzie przychodzą się spowiadać u biskupa?

– Tak. Mam swoich stałych penitentów, a także takich, którzy umawiają się przez telefon. Coraz częściej zdarza się, że kiedy mam włączony komputer, ktoś pisze przez Skype'a: „Możemy pogadać chwilę?". To ludzie z diecezji, albo tacy, którzy mnie gdzieś kiedyś spotkali. Siedzę i rozmawiam z nimi nieraz do późnej nocy. Bezpośrednio nie jest się wtedy z człowiekiem. Ale to nowe medium daje możliwość kontaktu, który inaczej w ogóle by nie miał miejsca. Człowiekowi mogłoby zabraknąć odwagi albo ze względu na odległość nie mógłby przyjechać. A pytania są poważne, np. o drogę powołania. Cieszę się z tych rozmów. To nie tylko okazja do pomocy drugiemu człowiekowi – one także mnie bardzo dużo dają. Odkrywam świat ludzi, którzy z czymś się zmagają i chcę się tym podzielić.

– Czy ten styl uda się utrzymać w Koszalinie?

– Absolutnie nie chciałbym go porzucić. Właśnie takim chciałbym być biskupem diecezjalnym. Oczywiście dojdą nowe obowiązki administracyjne, ale spróbuję odpowiednio je zorganizować i znaleźć ludzi, którzy mi pomogą w ich realizowaniu. Mam nawet nadzieję, że tego typu kontakty, jak te przez Skype'a, będą częstsze. Nie chciałbym zrezygnować z niczego, co jest pomocne ludziom. Nie interesuje mnie urzędowanie.

– W Gorzowie Ksiądz Biskup przeprowadził się z pałacu biskupiego do plebanii przy katedrze. Dlaczego?

– Ten „pałac" to był po prostu ładny dom (chociaż wewnątrz wymagał kapitalnego remontu). Ale czułem, że ludzie dziwnie patrzą. Chciałem pokazać im, jak to jest naprawdę, więc zapraszałem do kaplicy młodzież ze szkoły naprzeciwko. Lubili też zwiedzać moje mieszkanie. Zawsze pytali, czy mogą zajrzeć do łazienki. Wychodzili nieco zawiedzeni, bo spodziewali się złotych klamek, a tam kafelki sprzed 20 lat. Niemniej pomyślałem, że piękna fasada trochę mi przeszkadza.

Przy parafii katedralnej akurat było wolne miejsce, więc skwapliwie z niego skorzystałem. Czułem się tam doskonale. Piętro wyżej mieszkał duszpasterz akademicki. Studenci czasem nieźle się tam tłukli, on pytał, czy mi to nie przeszkadza, ale ja mówiłem, że nie lubię cichych plebanii. Bo cisza by wskazywała, że nikogo tam nie ma. Tupanie w mój sufit w obliczu takiej radości jest nieistotne.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...