Marzenia zdeformowane kokainą

Kolumbia: każdy może być porwany Tygodnik Powszechny, 19 sierpnia 2007




W ciągu trwającej od 40 lat wojny domowej – kiedyś toczonej o idee, dziś głównie o zyski z narkobiznesu – ofiarami porwań padło trzy miliony mieszkańców tego kraju, czyli co piętnasty Kolumbijczyk. Zjawisko zwane „El Secuestro" (porwanie) to zbiorowe doświadczenie trzeciego już pokolenia.

Tego dnia w południe Kolumbijczycy, wylegli na ulice, wściekli po tym jak usłyszeli, że jedenastu regionalnych polityków przetrzymywanych przez lewicowych rebeliantów zostało zamordowanych. Uczestnicy protestu, ubrani w białe podkoszulki, utworzyli żywy łańcuch trzymając się za ręce. Moi koledzy ze stolicy kraju, Bogoty, a także z południa, gdzie prowadzimy projekty pomocy humanitarnej mówią, że każdy machał białą chusteczką. Wszędzie w niebo poszybowały białe baloniki. Agencje prasowe oceniają, że demonstrowało ponad milion osób, a tym samym był to największy masowy protest w Kolumbii od października 1999 r. Tamten także, niestety, był demonstracją przeciwko przemocy i porwaniom.

Jednak – pomimo że zamordowanie jedenastu polityków z regionu Cali, przypisywane lewicowym rebeliantom, wywołało szok i gniew – nie było i nie ma w Kolumbii zgody co do tego, jak rozwiązać chroniczny problem zwany „El Secuestro" (użycie liczby pojedynczej ma tu efekt powiększający ten Jeden Wielki Problem). Niektórzy Kolumbijczycy domagają się „humanitarnego porozumienia" – wymiany więźniów za zakładników – i odrzucają próby odbijania zakładników metodą „ognia i krwi". Inni sprzeciwiają się „oddawaniu terytorium" (tj. ustanowieniu strefy zdemilitaryzowanej, gdzie taka wymiana mogłaby mieć miejsce) i żądają od rządu „firmeza, siempre firmeza!" – czyli stanowczości wobec rebeliantów.

Wcześniej, w maju tego roku, kolumbijski prezydent Alvaro Uribe zarządził warunkowe zwolnienie z więzienia Rodrigo Grandy, jednego z głównych przywódców Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC; głównego lewicowego ruchu partyzanckiego) oraz ok. 150 innych uwięzionych członków FARC. Prezydent miał nadzieję, że po jego geście zostaną uwolnieni niektórzy z zakładników przetrzymywanych przez FARC, wśród nich była kandydatka na urząd prezydenta Ingrid Betancourt i trzej obywatele amerykańscy.

Podczas czterech dziesięcioleci wojny domowej w Kolumbii wszystkie strony konfliktu często brały zakładników (oraz zmuszały młodych ludzi do wstępowania w swoje szeregi). Jeśli jednak wśród ofiar porwań nie ma cudzoziemców lub znanych Kolumbijczyków – jak minister spraw zagranicznych Fernando Araujo, nominowany wkrótce po tym, jak uciekł po sześciu latach z niewoli – ich cierpienie rzadko staje się faktem publicznym.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...