Nie należy pytać, kto zabiera nam nasze dzieci, tylko dlaczego one nie chcą być zabrane. Tygodnik Powszechny, 27 stycznia 2008
Elżbieta Isakiewicz: Niedawno w telewizji pokazali reportaż o rodzicach, którzy nie posłali córki do szkoły, bo uważają, że w ten sposób ochronią dziecko przed złym wpływem, a przy okazji dłużej zatrzymają dla siebie. Podoba się Panu ich postawa?
Krzysztof Koseła: Nie. To są okrutni, skrajnie egoistyczni rodzice.
Dlaczego? Przecież kiedyś nie było szkół, dzieci uczyły guwernantki i świat się nie zawalił.
Ale zwykle te dzieci miały rodzeństwo i w relacjach z nim uczyły się sztuki negocjacji, walki o swoje, rozumienia potrzeb innych, czyli umiejętności niezbędnych do funkcjonowania w społeczeństwie. Jedynak jest pod tym względem w znacznie trudniejszej sytuacji. Mam koleżankę, która powiada, że posiadanie jedynaków powinno być w Unii Europejskiej prawnie zakazane ze względów społecznych. Bo gdy rodzice chorują lub z innych przyczyn wymagają opieki, to wyłącznie na jedynaka spadają związane z tym obowiązki, biedak nie ma szans, żeby je z kimś podzielić.
A Pan ma dzieci?
Troje.
I nigdy nie przyszło Panu do głowy, że w dniu, w którym idą do pierwszej klasy, zaczyna się proces rugowania z nich tego, co spontaniczne, twórcze, oryginalne? Proces psucia?
Nie. Za to cieszyłem się, że wejdą w środowisko rówieśnicze, zaczną uczyć się gry współżycia. Szkoła formułuje wymagania cywilizacyjne, przygotowuje do radzenia sobie z nimi. Człowiek trzymany w kokonie ich nie doświadczy, więc będzie w jakimś sensie ułomny. A przecież rodzice nie będą z nim przez całe życie. Dlatego w pewnym momencie powinni wypchnąć dziecko z gniazda.
Aż tak?
Aż tak! Moim zdaniem nie należy stawiać pytania, kto zabiera nam nasze dzieci, tylko dlaczego one nie chcą być zabrane.
A nie chcą?
Otóż ostatnio obserwuje się tendencję do późnego przekraczania progu dorosłości. Nasze dzieci za bardzo się w rodzinnym gnieździe rozsiadają, jest im w nim zbyt ciepło i wygodnie. Ociągają się z wyfrunięciem. Ci trzydziestolatkowie mieszkający z tatusiem i mamusią, ciągle przez nich obsługiwani, są tej tendencji przykładem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.