W środowiskach kościelnych nieraz lekceważy się tezy Węcławskiego/Polaka twierdząc, że są one próbą dorobienia ideologii do życiowych decyzji autora. Tygodnik Powszechny, 18 maja 2008
Ks. prof. Stanisław Rabiej pisał w tekście „W drodze do Emaus” („TP” nr 15/08), iż „wolno oczekiwać, że poprzez dialog można dojść do zbliżenia stanowisk”. Na razie wydaje się, że dyskusja ujawniła zasadnicze rozbieżności poglądów, właściwe linie sporu. I być może jej pierwszego owocu należy upatrywać właśnie w tym, że otwiera oczy na różnice, każąc tym samym krytycznie weryfikować własne przekonania oraz prowokując do refleksji nad pozycją chrześcijaństwa w debacie światopoglądowej, jaka – bardziej czy mniej publicznie – jednak w Polsce się toczy.
W środowiskach kościelnych lekceważy się nieraz tezy Węcławskiego/Polaka, twierdząc, że są one próbą uzasadnienia ex post własnych życiowych wyborów, dorobienia ideologii do decyzji. Nie wiem, czy tak jest. Jedno jest dla mnie pewne: autor „Zanikającej opowieści” nie jest odosobniony w rozwijaniu alternatywnej do chrześcijańskiej analizy fundamentów rzeczywistości, z kwestią Boga na czele. I nawet jeśli w sporej części jest to myśl importowana z zagranicy, nie należy jej lekceważyć.
Ktokolwiek bywał gościem polskich (niekościelnych) wydziałów czy instytutów filozofii, miał szansę się zorientować, jak zróżnicowana jest współczesna myśl filozoficzna i jak słabym głosem przemawia w tych środowiskach chrześcijańska inspiracja. Czy nie jest czasem tak, że po tryumfalnym odtrąbieniu klęski marksizmu-leninizmu zapanowało w Kościele polskim przekonanie, że odtąd fundamenty chrześcijańskiej interpretacji rzeczywistości są (powinny, muszą być?) przyjmowane przez wszystkich? Nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że dostrzegamy istnienie sporu światopoglądowego prawie wyłącznie w sferze etyki (życia indywidualnego bądź społecznego), a więc na płaszczyźnie, na której ujawniają się już tylko skutki znacznie głębiej zachodzących procesów.
Być może wstrząs wywołany fundamentalną zmianą poglądów i apostazją jednego z najwybitniejszych polskich teologów warto wykorzystać do namysłu nad stanem „filozofii chrześcijańskiej” w Polsce. Właśnie filozofii, znacznie bardziej niż teologii. Ta ostatnia bowiem – dotyczy to zwłaszcza teologii fundamentalnej – by podjąć dialog czy spór ze współczesną myślą, sięgać musi po filozoficzne „narzędzia”. Kurczowe trzymanie się jedynie słusznej linii tomizmu – cokolwiek tą nazwą jest opatrywane – czyni dialog niezmiernie trudnym, a w sytuacji sporu skazuje na bezbronność.
Słabość publicznej debaty filozoficznej jest także funkcją niedostatków formacji filozoficznej, stanowiącej pierwszą część studiów teologicznych. Zwłaszcza u przyszłych duchownych skutkuje ona często niechęcią do filozofii jako takiej oraz negatywnym osądem wszystkiego, co w niej się wydarzyło od oświecenia. O tym, że może się to przyczyniać do wzmacniania kościelnego „syndromu oblężonej twierdzy” – nie trzeba chyba nikogo przekonywać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.