Psalmy to wielka terapia

O. Jan Góra: "Sacrum stało się bardziej dzikie. Dawniej było modelowane przez Kościół, ułożone w domu, a teraz wylało się z ram kulturowych. Nie warto nad tym biadolić." Tygodnik Powszechny, 7 czerwca 2009


A nie kapliczka?

Nie, bo jest przewietrzana Duchem Świętym. Ludzie na Lednicy nie zostają – oni tam w akcie metafizycznym wybierają Chrystusa, a następnie Go stamtąd zabierają i niosą do swoich domów i środowisk. Bo Lednica, proszę pana, to: L – ludzie, E – Ewangelii, D – daleko, N – nieście, I – imię, C – Chrystusa, A – amen. Czyli: „Ludzie Ewangelii daleko nieście imię Chrystusa. Amen”.

Nie myślał Ojciec o innej roli niż rola „Szaleńca Bożego”?

Kiedyś myślałem, ale okazało się, że nie mam wyjścia! W roku 1977 ojciec prowincjał zesłał mnie do Poznania, abym pracował z młodzieżą. Byłem wielce nieszczęśliwy, bo miałem intelektualne ambicje: rozgrzebany doktorat i pierwsze teksty w „Tygodniku”, który – jak wtedy mawiano – był naszą piątą Ewangelią.

Choć się temu podporządkowałem, to nie potrafiłem się z tym pogodzić – np. arogancko się zachowywałem. Dopiero po latach spostrzegłem, że ta młodzież, którą potraktowałem jak niechciane dziecko, jest moim powołaniem – ona mnie pierwsza pokochała.

Niewielu już jest takich, którzy nie doceniają rangi Lednicy i osobistej w tym zasługi Ojca. Ale wiele osób ciągle drażni nadmierne eksponowanie przez Ojca zaimka „ja”. Mówi się, że Góra ma już swoje związki frazeologiczne: „ja i Pan Bóg”, „zrobiłem to z Janem Pawłem II”, „ja i Duch Święty”... Czy pod tym lednickim językiem marketingu nie kryje się zwyczajna pycha?

Wiem, że wielu drażni to moje „jajstwo”, ale ja się z tego leczę – i to coraz skuteczniej. Leczę się bólem, który temu wszystkiemu towarzyszy, i przyjmowaniem upokorzeń. Te ostatnie są najcenniejsze.

Proszę jednak pamiętać, że Lednica to praca zespołowa – inaczej by się nie udało. Abp Henryk Muszyński zapytał mnie kiedyś żartem, czy ja zawsze muszę jeździć z tym dworem. A potem uśmiechnął się i do dał: „Zazdroszczę ojcu tego zespołu”.

Skoro więc to praca zespołowa, to i zasługi rozkładają się na zespół.

Pracując przede wszystkim ze studentami, musi się Ojciec liczyć z silną rotacją w tym zespole. Niektórzy odchodzą w naturalny sposób: dojrzewając i podążając własną drogą, ale są i tacy, którzy mają żal, że Ojciec ich porzucił.

Ja domagam się rozwoju. Jeżeli ktoś poprzestaje na małym, chce stać w miejscu i tylko konsumować, to – niestety – musi zmienić restaurację. Kiedy byłem młody, szczupły i czarujący, to mogłem tylko gadać. Ale gdy stałem się współwłaścicielem ziemskim na Lednicy, to przemieniłem się wraz z tymi młodymi ludźmi w gospodarza tego miejsca. I jako gospodarz mówię: „Bierzmy się do roboty!”. A kto pyta, co trzeba robić, już może się pakować, bo gospodarz powinien wiedzieć, co ma robić. Najemnicy się pytają, a mi chodzi o przebudowę świadomości: z najemnika na gospodarza, który bierze na siebie odpowiedzialność.

Wśród tych odpowiedzialnych, którzy Ojca otaczają, więcej jest kobiet.

Tak, ale proszę z tego nie wyciągać daleko idących wniosków. Kiedyś ktoś zapytał mnie, czemu wokół mojej osoby kręci się tyle ładnych dziewczyn. Odpowiedziałem: „Nie każdy razem z powołaniem otrzymuje skłonności do chłopców”. Zawsze chętnie byłem i jestem z wieloma ludźmi, co oddalało próby posądzenia mnie o inklinacje do tej czy tamtej osoby. To znaczące i czytelne, bo jest to relacja ojcowska.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...