Sny Szukielów

Jednemu księdzu udało się to, czego nie potrafiła państwowa opieka: uratować rodzinę przed rozbiciem. Tygodnik Powszechny, 28 czerwca 2009


Opieka

– Jak człowiek nie czuje, że żyje jak człowiek, to wydaje mu się, że śni – powtarza Szukiel. Najbardziej tak mu się zdawało w więzieniu, gdzie go wsadzili na cztery lata za długi. O tym okresie Dorota mówi: bezsenny, bo ciągle nie mieli gdzie spać. Raz puka do ośrodka interwencji kryzysowej, ale ją przepędzają: „To nie hotel!”.

W drugim, pod Kockiem, dzieciom nocami łażą po głowach szczury. W trzecim jedzą spleśniały chleb i dzieci bolą brzuchy. W czwartym dyrektor alkoholik zapędza je do noszenia kamieni na murek wokół swojego ogródka i bolą je nogi. W Ełku dostają pokoik nad izbą wytrzeźwień: nocami spać się nie da od smrodu i przekleństw. Zresztą, ten pokoik jest dla ofiar przemocy, więc po miesiącu i tak ich wyrzucają, bo w tej rodzinie przemocy brak.

Gdy nie mają co jeść, Dorota rąbie u ludzi drewno – to wtedy wysiada jej kręgosłup; bywa – żebrze. – A co – pyta, mrużąc szkliste od niewyspania oczy – dzieci miały głodować?

Kiedyś jedzie z nimi do Warszawy, myśli, że tu będzie lepiej. Faktycznie – jak ustawia się pod kościołem, jeden młody człowiek pozwala im przenocować w swoim mieszkaniu. Bardzo się stara, załatwia Dorocie miejsce w ośrodku, ale tam jedna pani z opieki krzyczy: – Wyp... do Białegostoku, bo ci bachory do Ameryki sprzedam! – więc Dorota szybko wraca.

Jej nocne mary w czasie krótkich sennych odlotów mają tę samą treść: idzie długą ulicą, pcha przed sobą wielki wózek, śpiewa kołysankę. Nagle wiatr odchyla budę, a tam pusto; woła dzieci po imieniu – cisza. Budzi się: śpią. To jedyne dobre przebudzenia Doroty.

Gdy Artur wychodzi na warunkowe zwolnienie, podejmują decyzję o ślubie. Dwie godziny przed zniknięciem Nikolki Dorota jedzie na bazar wybrać odświętną sukienkę.

To sekwencje z ostatnich chwil z wolnymi dziećmi.

Stabilizacja

Ucieczka. Świt, mgliście. Szukiel pakuje rodzinę w pożyczony od znajomego samochód. Po drodze za granicę zahaczają o Warszawę; usłyszeli o tamtejszym Stowarzyszeniu „Damy Radę”, które udziela wsparcia ludziom w sytuacjach kryzysowych. Tu sprowadzają ich na ziemię: jeśli porwą własne dzieci, pójdą siedzieć i nieodwołalnie je stracą. W dodatku sądowe postanowienie podlega zaskarżeniu dopiero po egzekucji wyroku. Żeby marzyć o odzyskaniu dzieci, najpierw muszą je oddać.

Kurator Anna Mańkowska, która wnioskowała o ich odebranie, z dziennikarzami rozmawiać nie chce. Sędzia Joanna Toczydłowska, rzecznik Sądu Rejonowego w Białymstoku, wylicza powody, dla których postanowienie zapadło: sąsiedzi mówili, że dzieci same wybiegają na podwórko, chodzą po ulicy o dużym natężeniu ruchu, są odbierane późno z przedszkola, choć rodzice nie pracują, a najstarszy, Marcin, źle się uczy i nie odrabia lekcji. Ponadto kończy się im umowa najmu mieszkania, a głowa rodziny jest na warunkowym zwolnieniu, więc co, jeśli wróci za kratki?

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...