Program na życie

Zdecydował, że będzie święty. Rodzina i przyjaciele uważają, że postanowienie spełnił, choć nie umarł męczeńską śmiercią, nie napisał traktatu teologicznego, nie założył dzieła miłosierdzia. Tygodnik Powszechny, 13 września 2009


Sprężanie zbiorników

W 1962 r. rozpoczyna się Sobór Watykański II. Podczas prac nad Konstytucją o Kościele w świecie współczesnym „Gaudium et spes”, m.in. wprowadzającą zmiany w statusie świeckich w Kościele, bp Wojtyła niemal odruchowo szuka potwierdzenia niektórych dyskutowanych na obradach problemów w życiu kolegi z wypraw kajakowych. W dokumencie padają słowa o chrześcijaninie, który powinien dążyć do świętości.

Danuta: – Ks. Karol miał dziesiątki przyjaciół i towarzyszył wszystkim znanym sobie rodzinom, każdą jakoś się inspirując. To Jerzy więcej czerpał od ks. Karola niż na odwrót. Można sprężać zbiorniki, ale mistyka św. Jana od Krzyża to już co innego.

Maria: – Dlaczego sprężać zbiorniki?

Danuta: – Tata był specjalistą od sprężania zbiorników.

Tuż po maturze, w 1948 r., w kolegiacie św. Anny Ciesielski poznaje ks. Jana Pietraszkę, charyzmatycznego kaznodzieję, który mimo nadchodzącego stalinizmu wskrzesza przedwojenną organizację młodych chrześcijan Iuventus Christiana. Co niedzielę Ciesielski pojawia się na Mszy akademickiej o 8.00, podczas której Pietraszko przyucza zebranych do uczestnictwa w Mszy recytowanej.

To rewolucja: Msze są przecież „ciche”, ksiądz odprawia przy ołtarzu, tyłem do wiernych, którzy w tym czasie śpiewają albo odmawiają różaniec; księdzu odpowiadają tylko ministranci. Podczas Mszy akademickiej każdy dostaje do ręki teksty modlitw i wezwań, by uczestniczyć w niej razem z celebransem.

Msze odbywają się też podczas wakacyjnych wyjazdów tzw. rodzinki, czyli studenckiego grona skupionego wokół ks. Wojtyły. Słońce jest już dość wysoko, gdy panowie z „komisji liturgicznej” wybierają najlepsze miejsce na ołtarz: ustawiają stół między dwiema brzozami czy nad brzegiem jeziora. Wojtyła rozkłada na ołtarzu puszki, dziewczyny robią bukiety. Za chwilę po lesie rozniesie się „Kiedy ranne wstają zorze...”.

Po śniadaniu wypływają na spływ. Kto chętny, może znaleźć się w dwójce kajakowej z księdzem – bycie majtkiem kapitana Wojtyły daje okazję do rozmowy.

Danuta popłynęła z Wojtyłą jedynie raz czy dwa razy, bo tak wynikało z „roszad” admiralskich, ale nie korzystała z okazji do głębokich rozmów. Zawsze była małomówna, nawet nieśmiała, ale nie usuwała się w cień, po prostu unikała pierwszego planu. Dzisiaj nie pcha się do grona wspominających Papieża, nie pokazuje zdjęć, nie opowiada o spotkaniach, nie publikuje listów.

Dwójkę kajakową tworzy z Jerzym. Wygrali nawet kajakarskie zawody, spontanicznie zorganizowane podczas spływu. Stanęli na najwyższym podium w wieńcach z liści dębowych, dzierżąc w rękach słoik dżemu, nagrodę zwycięzców. Są jednym z pierwszych z kilkudziesięciu małżeństw, jakie zawiązały się między studentami z rodzinki.

Danuta: – Wujek miał rękę do ślubów. Z tych małżeństw rozpadł się jeden związek.

Ciesielscy uczestniczą we wszystkich rekolekcjach organizowanych wówczas w Krakowie. Jeśli znajdują czas na książkę, biorą do ręki Biblię. Wieczorem wspólnie się modlą.

Danuta: – Ale większość dni wypełnia proza życia.

Maria: – Choć nie brakuje „świadectw”, że tata chodził na Mszę codziennie.

Danuta: – To niemożliwe, miał za dużo zajęć. Idąc do pracy, może nie codziennie, ale często wstępował na krótką chwilę medytacji – dla uporządkowania myśli.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...