Co roku umiera w Polsce 380 tysięcy osób. Codziennie zatem co najmniej tysiąc kolejnych zmaga się z bólem żałoby.
Ale żałoba, nawet w wymiarze indywidualnym – bo przecież istnieje też żałoba na skalę większych społeczności: miasta, województwa, kraju – to nie tylko kryzys psychologiczny. Jak ujmuje to Alfonso Nola, autor książki „Tryumf śmierci. Antropologia żałoby”, to także seria zachowań o znaczeniu symbolicznym, wyrażająca stosunek do zmarłego, solidarność z nim, uniwersalny wyraz cierpienia, system rytów pozwalających przejść przez ból i odzyskać zachwiane poczucie bezpieczeństwa.
– Żałoba to pojęcie, którego można użyć w różnych kontekstach – mówi Włodzimierz Pawluczuk, antropolog i religioznawca, profesor Uniwersytetu w Białymstoku. – Inaczej przeżywa się żałobę po śmierci dziecka, inaczej po śmierci dorosłego. Inaczej, kiedy ktoś umiera po długiej chorobie, inaczej, kiedy śmierć jest nagła. Inaczej, kiedy obrzędom pogrzebowym towarzyszą rytuały, jak wystawienie ciała w otwartej trumnie w domu, w otoczeniu rodziny i sąsiadów, palące się gromnice, wspólnie śpiewane pieśni żałobne, i odmawiane litanie, inaczej, kiedy całość spraw związanych z pochówkiem bierze na siebie dom pogrzebowy. Inaczej, kiedy żegnamy się z ciałem, ze zmarłym, którego się widzi, a inaczej, kiedy żegnamy się z urną. Ja sam – przyznaje prof. Pawluczuk – kiedy ćwierć wieku temu żegnałem ojca na pogrzebie, poprzedzonym nocą pokutną z zachowaniem wszystkich tradycyjnych obrzędów, uświadomiłem sobie ich wagę. To, że pomagają przejść na tamtą stronę i temu, kto odszedł, i chronią tych, którzy pozostali.
Innym rodzajem żałoby jest przeżywana w wymiarze społecznym śmierć powszechnie znanej osoby. Największym fenomenem zbiorowej żałoby były reakcje po śmierci Jana Pawła II: spontaniczne poszukiwanie wspólnej obecności w przestrzeni publicznej, zapalanie zniczy w miejscach związanych ze zmarłym, ale także suma indywidualnych przeżyć (powszechne przekonanie, że odszedł ktoś bliski), złożyło się na coś, co antropologia społeczna określa mianem communitas.
Według dr Ewy Klekot z Instytutu Entologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego to sytuacja, związana z przekraczaniem granic, w której społeczność zmienia formę: zanika istniejąca dotąd struktura, a pojawia się właśnie communitas, czyli inny rodzaj wspólnoty.
Etapy zdrowienia
Poza przypadkiem communitas w wymiarze społecznym, żałoba w przestrzeni wielkomiejskiej wydaje się czymś nieobecnym. I trudno się temu dziwić, skoro badania CBOS na temat śmierci i umierania z roku 2005 wskazują, że refleksja nad sprawami ostatecznymi jest przez Polaków spychana na odległy plan. 29 proc. respondentów twierdzi, że nigdy nie myśli o śmierci, rzadkie lub bardzo rzadkie myślenie o niej towarzyszy 45 proc. Tylko co czwarty podejmuje częstszą refleksję nad końcem ludzkiego życia.
W wymiarze osobistym żałoba jest doświadczeniem z obszaru emocji. Psychologowie potrafią opisać jej etapy. Szok, który nie pozwala na przyjęcie informacji o śmierci bliskiego. Po nim trudne, intensywne emocje: rozpacz, smutek, lęk, poczucie osamotnienia. To wtedy następuje pogrążenie się w żałobie: płacz, pozostawanie w domu, unikanie ludzi. Czasem pojawia się złość na zmarłego, że odszedł, czasem o jego śmierć obwiniane są inne osoby: współmałżonek, dzieci. Potem rozpoczyna się proces powolnego przystosowania do nowego życia bez bliskiej osoby, powrót do codziennych czynności. Na końcu jest ozdrowienie, czyli umiejętność ponownego pełnego zaangażowania się w życie, nawiązanie nowych relacji.
– Psychika sama chroni nas przed doświadczeniem, które jest zbyt traumatyczne, aby mogła je unieść – mówi Agnieszka Chmiel-Baranowska, psycholog. – To trochę jak z drogocenną, kruchą figurką, którą mam przewieźć. Żeby się nie potłukła, muszę ją zapakować w pudełko. To pudełko to właśnie sposób, w jaki nasz organizm chroni psychikę przed doświadczeniem, które jest dla niej zbyt trudne. To dlatego osoby doświadczające pierwszej fazy żałoby często nie pamiętają ceremonii samego pogrzebu, mają trudność z przywołaniem kolejności zdarzeń, wszystko widzą jak przez mgłę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.