Walka z końcem świata

Tygodnik Powszechny 1 listopada 2009 Tygodnik Powszechny 1 listopada 2009

Co roku umiera w Polsce 380 tysięcy osób. Codziennie zatem co najmniej tysiąc kolejnych zmaga się z bólem żałoby.


Psycholożka to wszystko, co dzieje się z człowiekiem przeżywającym stratę bliskiej osoby, nazywa drogą bólu. – Może przybrać formę pełnoobjawowej depresji klinicznej, wymagającej pomocy lekarza i wsparcia farmaceutycznego – mówi. – Przełomowym momentem w żałobie jest moment konfrontacji z bólem, ale wiele osób potrafi odkładać go przez wiele miesięcy, a czasem i lat. W konsekwencji odcinają się nie tylko od bólu, ale także od innych emocji: nie potrafią cieszyć się życiem. Pogrążają się w pustce, a ich życiem zawładnął lęk. Czasem ten stan pęka pod wpływem jakiegoś innego wydarzenia, np. kolejnego doświadczenia śmierci. Ale zdarza się, że ludzie żyją w takim stanie przez lata.

Grupa wsparcia

Jak długo trwa żałoba? Dawniej przyjmowano, że po śmierci bliskiej osoby (współmałżonka, dziecka, rodzica) strój w kolorze czarnym nosi się przez rok. Żałobę manifestowano także przez postawę: łzy, smutek. A dziś? – Odeszliśmy od rytuałów, w tym także żałobnych – mówi Włodzimierz Pawluczuk. – A przecież pożegnanie zawsze jest jakąś obecnością, bo człowiek po prostu jest tak skonstruowany. To zastanawiające, że przywiązujemy wagę do przyczyny śmierci (musi ją zawierać akt zgonu), a przecież podstawową, najważniejszą przyczyną śmierci jest fakt, że człowiek jest po prostu śmiertelny.

Odejście od tradycyjnych rytuałów nie pozostaje bez konsekwencji. Są nimi niemożność poradzenia sobie ze stanem żałoby, brak umiejętności nazwania targających pozostającymi w żałobie emocji, bezradność i poczucie braku sensu.

Oczywiście, można się tego nauczyć. Kilka razy w roku księża marianie organizują w sanktuarium licheńskim trzydniowe rekolekcje dla osób będących w żałobie: rodziców przeżywających śmierć dziecka, mężów cierpiących po śmierci żony, dzieci opłakujących śmierć rodziców. To rezultat rozpoznania realnych potrzeb i próba niesienia duchowej pociechy. U wielu osób budzi wprawdzie opór osoba prowadzącego (zakonnik z przygotowaniem psychologicznym): cóż o żałobie może powiedzieć ktoś, kto sam jej nie doświadczył?

Ale świadectwa uczestników są wymowne. „Nie potrafię powiedzieć, czego konkretnie oczekiwałam na tych rekolekcjach, zresztą to mój główny problem po śmierci Grześka; ciężko mi określić, czego właściwie chcę – pisze jedna z kobiet po powrocie z Lichenia. – Teoretycznie dużo wiedziałam o żałobie i jej kolejnych etapach, ale złapałam się na tym, że to za mało. Że czasem potrzebuję usłyszeć od kogoś z boku, że jeszcze będzie dobrze – najlepiej od kogoś, kto wie, o czym mówi. Na tych rekolekcjach znalazłam taką osobę. Ktoś powiedział, że to było jak balsam, i ja się z tym zgadzam. Wyjechałam ze spokojem i ukojeniem”.

Same rekolekcje mają charakter warsztatów. Są spotkania grupowe, jest czas na rozmowy indywidualne i czas na samotność. Istnieje możliwość spowiedzi. Nie dla wszystkich uczestników aspekt religijny jest kluczowy. Najważniejsza jest obecność ludzi, których połączył ten sam ból.

– Rok, czas tradycyjnie przyjmowany jako okres żałoby, jest okresem umownym – mówi Agnieszka Chmiel-Baranowska. Na prowadzonych przez nią grupach wsparcia rodziców w żałobie, odbywających się w siedzibie hospicjum raz w tygodniu, są tacy, którzy pojawiają się przez kilka miesięcy, ale niektórzy potrzebują kilku lat. – Żałoba to czas, w którym trzeba zmierzyć się z tak wieloma emocjami: żalem, smutkiem, poczuciem winy, ale też bólem, nie tylko psychicznym, również somatycznym, odczuwalnym, że każdy musi przejść przez nią własnym tempem – mówi psycholożka. To szczególnie trudne w przypadku małżeństw po stracie dziecka: kobieta i mężczyzna zazwyczaj przeżywają żałobę trochę inaczej.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...