Na manowcach

Dopóki Kościół głosi Emmanuela, syna cieśli, nauczyciela z Nazaretu, wędrownego uzdrowiciela i egzorcystę, przyjaciela celników i prostytutek, opiekuna dzieci, ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, dopóty nie będzie wodził ani na manowce, ani na pokuszenie. Znak, 05(612)/2006




Była też druga przyczyna, którą odkryłem przypadkiem, podczas lektury księgi Pamięć przyszłości zadedykowanej wchodzącemu w dziewiątą dekadę życia Stefanowi Wilkanowiczowi. Przeczytałem tam o rekolekcjach, które przed pięćdziesięcioma laty głosił ks. Władysław Lewandowicz. Mówił wówczas: „Chrześcijanin to taki człowiek, który się czuje osobiście związany z Chrystusem”. No właśnie, błądzić musi każdy, kto słyszy o Jezusie jako abstrakcyjnej sile bądź historycznej postaci, a nie Osobie – obecnej, bliskiej, żywej, albo sam Go tak postrzega.

To sedno sprawy: dopóki Kościół głosi Emmanuela, syna cieśli, nauczyciela z Nazaretu, wędrownego uzdrowiciela i egzorcystę, przyjaciela celników i prostytutek, opiekuna dzieci, ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, dopóty nie będzie wodził ani na manowce, ani na pokuszenie.


***



Marek Zając, ur. 1979, jest publicystą „Tygodnika Powszechnego”. W tym roku otrzymał Nagrodę Dziennikarską „Ślad” im. Biskupa Jana Chrapka.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena | 3,0 |
głosujących | 2 |
Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super

Reklama

Pobieranie... Pobieranie...

Reklama